Strach w sposób szczególny dodaje dramatyzmu opowiadaniu o ostatniej wędrówce do Jerozolimy: "Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili (ethambounto); ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni (efobounto)" (10,32). Pomimo dziwnego odróżnienia bojaźni, przypisywanej bez wątpienia apostołom, którzy lepiej zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, od strachu, który dominuje w szerszej grupie osób podążających za Jezusem, zauważamy, że nic w najbliższym kontekście nie usprawiedliwia natężenia tych uczuć. W poprzednich wersetach bowiem, w odpowiedzi na pytanie Piotra, co otrzymają ci, którzy opuścili wszystko i poszli za Nim, Jezus obiecuje stokroć więcej i "życie wieczne" (por. 10,28-30). Wydaje się zatem, że Marek pragnie tu podkreślić dramatyczny wydźwięk trzeciej zapowiedzi męki, która o wiele dokładniej niż poprzednie opisuje przyszłe cierpienia Jezusa. Na drodze, u samego początku wstępowania ku Jerozolimie – choć jesteśmy jeszcze w pobliżu Jerycha – rozpoczyna się droga ku męce.
Z kolei Łukasz posługuje się uczuciem lęku nie po to, by rozwijać opowiadanie, lecz by podkreślić wobec czytelnika sakralny charakter dokonującego się wydarzenia oraz jego znaczenie teologiczne. Postępowanie to uderza już w pierwszych rozdziałach, gdzie redaktor chętnie dokonuje zapożyczeń z archaicznego słownictwa tekstów Septuaginty.
Ukazanie się archanioła Gabriela Zachariaszowi (Łk 1,11), a potem Maryi (1,26), wywołuje reakcje strachu (fobos) u Zachariasza (1,12) i zmieszania (tarake) u Maryi (1,29), które towarzyszyły także adresatom teofanii w Starym Testamencie. W ewangelicznym opisie publicznej działalności Jezusa takie samo, pełne szacunku i uniżenia przerażenie pojawia się u tych, którzy są świadkami jakiegoś cudu, jak na przykład wyrzucenia złego ducha (4,36), uzdrowienia, jak w przypadku paralityka (5,26), czy tym bardziej wskrzeszenia syna wdowy z Nain: "Wszystkich (...) ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: "Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój"" (7,16). To uczucie wywołane obecnością Boga, która nagle daje się odczuć, zdaje się przekraczać ludzkie siły i powodować reakcje zarówno wewnętrznie sprzeczne, jak i niestosowne. W ten właśnie sposób apostołowie w czasie Przemienienia opisani zostają w trzech wersetach jako "zmorzeni snem" (por. 9,32), szczęśliwi – tak bardzo, że pragnęli tam pozostać (9,33), i zalęknieni, "gdy weszli w obłok" (9,34). Podobnie będą zatrwożeni i wylęknieni, gdy ujrzą Zmartwychwstałego (24,37).
Doświadczyć strachu
Pomijając sprawę zabiegów redakcyjnych, można jednak zauważyć, że apostołowie rzeczywiście doświadczają strachu. Ogarnia ich on najpierw w sposób zupełnie naturalny, gdy zostają postawieni w konkretnej niebezpiecznej sytuacji. Burzę, jaka zaskoczyła ich na Jeziorze Tyberiadzkim, synoptycy relacjonują, używając wyrażeń, które nie pozostawiają wątpliwości co do grożącego im niebezpieczeństwa: "wielka burza na jeziorze" według Mateusza (8,24), "gwałtowny wicher" wedle Marka (4,37). Obaj zgodnie mówią, że zalewana falami łódź napełniała się wodą. W takiej sytuacji strach zdaje się być stosowną reakcją, przynaglającą ich do szukania pomocy u Jezusa. Jeśli opowiadanie Łukasza zdaje się być gładkie i zdystansowane: "fale ich zalewały i byli w niebezpieczeństwie. Przystąpili więc do Niego i obudzili Go, wołając: "Mistrzu, Mistrzu, giniemy!"" (Łk 8,23-24), to opowiadanie Mateusza ukazuje niepokój uczniów: "Panie, ratuj, giniemy!" (Mt 8,25), zaś opis Marka nie kryje gniewu spowodowanego zamieszaniem: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" (Mk 4,38).
W sposób równie zrozumiały uczniowie wydają się czasem przerażeni konsekwencjami niektórych zachowań czy decyzji Jezusa. Wiedzą, że władze są wrogo do Niego nastawione. Są świadkami poczynań uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy przychodzą zadawać Mu pytania, by "podchwycić Go w mowie" (Mk 12,13). Jednak reakcje, jakie przytaczają Ewangeliści, nie wskazują na żadne tchórzostwo - odpowiedź Piotra po zapowiedzi męki jest zarówno szlachetna, jak i niewczesna: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie" (Mt 16,22). A w czwartej Ewangelii, gdy na wieść o chorobie Łazarza Jezus nakazuje: "Chodźmy znów do Judei", apostołowie ośmielają się jedynie zaprotestować słowami, które podkreślają realne niebezpieczeństwo: "Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?" (J 11,7-8). W końcu jednak przyłączają się do gorliwego zrywu Tomasza: "Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć" (J 11,16).