logo
Środa, 08 maja 2024 r.
imieniny:
Kornela, Lizy, Stanisława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marian Grabowski
Płacz Jezusa przy grobie Łazarza
Liturgia.pl
 
fot. Afrah | Unsplash (cc)


Łzy przy grobie przyjaciela. Płacz po zmarłych jest tu nieusuwalnym tłem. Jezus płacze w tłumie tak płaczących.

Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzie go położyliście?” Odpowiedzieli Mu: „Panie chodź i zobacz!” Jezus zapłakał. Żydzi zaś mówili: „Oto jak go miłował!” (J 11. 33 – 36)

Płacz po drogich zmarłych. Płacz tuż po śmierci bliskiego, płacz w chwilach uświadamiających nieodwołalność tego, co się stało, pochlipywanie tygodniami – łaskawe, bo łagodzi trudną naukę nowej rzeczywistości bez obecności tego, kto odszedł. Płacz z powodu wspomnień…

We łzach po stracie bliskiego odsłania się prawda o nas, o naszej relacji do zmarłego, do siebie. Z jednej strony łzy są miarą naszego egotyzmu – płaczę, bo odszedł ten, kogo obecność uszczęśliwiała. I równocześnie płacz jest wyrazem naszego rozpoznania obiektywnej cenności zmarłej osoby, wartości jej bycia w świecie. Zwykle oba elementy są nierozplątywalnie pogmatwane, obecne nieodróżnialnie.

I na tym tle płacz Jezusa, którego sens próbują uchwycić postronni Żydzi. Niezbyt to głębokie. Płacze, bo kochał. W rzeczy samej, nie płaczemy po tych, którzy nie są nam jakoś bliscy, których nie kochamy. Prawda, która niczego ze swoistości płaczu Jezusa nie oddaje.

Czytelnik, który rozmyśla nad całym zdarzeniem (J 11. 1 – 45), wie więcej od tamtych Żydów. Wie przynajmniej tyle, co uczniowie. Jezus czekał na śmierć Łazarza! Specjalnie zwłóczył. Porwani tym, czego dokonuje, nie myślimy zwykle nad obsesyjną myślą sióstr – Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Jezus nie był przy agonii Łazarza z całą premedytacją. Postępuje tak, bo nie traktuje śmierci Łazarza – tak jak ludzie traktują śmierć – jako coś definitywnego. Ta konstatacja jest ważna dla rozjaśnienia sensu Jezusowych łez. Łazarz umarł, ale raduję się, że mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli – mówi Jezus grubo przed przybyciem do Betanii.

Stojąc przed grobem Łazarza nie płacze łzami żalu, bo zwłóczył, nie płacze jak ktoś, kto nie zdążył zastać bliskiej sobie osoby przy życiu, kto nie zdążył się pożegnać. Nie płacze, jak ludzie zwykle tu płaczą, bo przygnębia ich nieodwołalność śmierci! Płacz Jezusa przy grobie Łazarza jest płaczem ludzkim, ale różni się nieskończenie od wszelkich łez, jakie w dziejach gatunku ludzie wylali nad grobami swych bliskich opłakując definitywność rozstania z nimi. Jezus nie płacze, że Łazarz umarł i już więcej go nie spotka.

Co można zrozumieć z sensu Jego płaczu? Co jest jego powodem? Czy w ludzkim świecie są gdzieś łzy chociaż podobne do łez Jezusa? Stajemy w obliczu tajemnicy przyjaźni obu mężczyzn (przyjaciel nasz – powie o Łazarzu). Nic o niej nie wiemy, ale niewątpliwie to o niej trzeba myśleć, gdy myśli się nad odpowiedziami na postawione pytania.

Jezus angażuje śmierć Łazarza, śmierć podwójną w sprawę swojej misji, w sprawę objawienia siebie. Wskrzeszenie Łazarza oznacza, że będzie on musiał jeszcze raz umrzeć! Arcykapłani zatem postanowili zabić również Łazarza, którego wskrzesił z martwych. (J 12.10) Jezus angażuje śmierć Łazarza w sprawę swojej śmierci i swego zmartwychwstania. Czyż Łazarz wychodzący z grobu nie jest ikoną zmartwychwstania Jezusa? Nie bójmy się spytać – jakie Jezus ma do tego prawo? Jest to prawo przyjaźni.

Nie wiemy, z jakim rozumieniem swej śmierci umierał Łazarz. Natomiast wiemy, że w prawdziwej przyjaźni istnieje zgoda na oddanie siebie przyjacielowi, zgoda na rozporządzenie sobą dla realizacji wspólnej sprawy. Nie musi być wypowiadana, ale należy do jej istoty. Przyjaciel, który za chwilę zaangażuje śmierć i życie swojego przyjaciela w sprawę swojej misji, nie może nie być wzruszonym jego niewymowną zgodą na całkowite rozporządzenie sobą, nawet swoją śmiercią.

Jezus płacze.

Marian Grabowski
liturgia.pl | 8 kwietnia 2011

(frag. książki Pomazaniec)

 
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ

Uczniowie Jezusa mogli sobie pomyśleć, że niestety wszystkie dotychczasowe spotkania z Jezusem i wielkie cudy Mistrza nie zmieniły warunków ich codziennego życia. Nie zmieniły się też zasady. ..żeglowania; pozostał trud i czyhające niebezpieczeństwa. Krótko mówiąc, wszystko pozostało jakby po staremu. W obliczu powracających przeciwności i zagrożeń uczniowie Jezusa zdali sobie sprawę z tego, że poznanie Jezusa nie wniosło w ich życie jakiejś wielkiej zmiany. W krytycznym momencie zagrożenia zdają się być i tak sami. 

 
Kazimierz Fryzeł CSsR

Jezus Chrystus, zanim powołał swoich uczniów i apostołów, też często rozmawiał z nimi (przypomnijmy katechizmową formułkę, że modlitwa to rozmowa z Bogiem). Mając ich we wspólnocie apostolskiej, kształtował ich nieustannie, zapraszając ich do coraz głębszego rozumienia swojego posłannictwa i do coraz silniejszego zawierzenia Mu jako Mesjaszowi i Zbawicielowi.

 
Jacek Salij OP

Od kilku już dni śpiewamy kolędy i nasiąkliśmy zawartą w nich kontemplacją różnych przejawów bezradności i bezbronności Dzieciątka Jezus. Wciąż na nowo nas to zdumiewa, że wszechmocny Stwórca wszechświata nie tylko zechciał przyjąć nasze człowieczeństwo, ale i przeszedł wszystkie kolejne etapy ludzkiej słabości i całkowitej zależności od innych – od przebywania przez dziewięć miesięcy w łonie swej Matki, przez okres bezradności niemowlęcej po kolejne lata wieku dziecięcego. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS