logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Andrzej Ruszała OCD
Podstawowe pytania o towarzyszenie duchowe
Zeszyty Odnowy
 


Aktywna współpraca. Postawa spontanicznej i szczerej otwartości wobec kierownika powinna być dopełniona przez równie szczere pragnienie przemiany życia i dążenia do świętości. Jeżeli w dialogu kierownictwa duchowego zostaje wspólnie odkryta wola Boża, a więc to, czego On oczekuje od danej osoby, ważne jest, by ta osoba z uległością starała się iść za tym. Kierownictwo duchowe ma bowiem sens jedynie wtedy, gdy istnieje szczere pragnienie współpracy z tym, kogo uważa się za „przedstawiciela Boga” i pełnienia tego, co rozpozna się jako wolę Bożą. Bardziej przy tym trzeba być posłusznym nie tyle kierownikowi duchowemu, ile rozpoznanej woli Bożej.

Czy powinno się zmieniać kierownika duchowego? A jeśli tak, to kiedy, by taka decyzja nie była zwykłą ucieczką od trudnych sytuacji?

Pomijając przypadki obiektywnej konieczności zmiany kierownika duchowego ze względu na np. ciężką i trwałą jego chorobę, śmierć czy zmianę miejsca zamieszkania, przy zmianie kierownika należy zachować ostrożność i nie podejmować zbyt szybko decyzji. Nawet brak – jak mi się wydaje – odpowiednich kwalifikacji kierownika nie powinien być wystarczającym motywem dla szukania nowego kierownika, chyba że nie ma żadnej nadziei na to, by dotychczasowy kierownik mógł dojrzeć w swej posłudze. Należy wystrzegać się zbyt lekkiego i szybkiego zmieniania kierowników duchowych, ponieważ w ten sposób łatwo może się w nas pojawić postawa nieufności i zastrzeżeń wobec każdego nowego kierownika. Tego rodzaju postawy stają się potem trudne do przezwyciężenia. Należy też wystrzegać się swoistej „turystyki duchowej”, zmieniając często kierowników i duchowości, które oni – np. jako osoby zakonne – reprezentują, pod pozorem szukania tej najwłaściwszej dla siebie.

Korzystanie z posługi tego samego kierownika wcale nie oznacza, że nie można konsultować się z innymi. Należało by jednak przedłożyć własnemu kierownikowi zdania innych, niekoniecznie wymieniając ich z imienia, aby zachować jeden kierunek swego życia duchowego.

Oczywiście może być i tak, że zmiana kierownika okaże się konieczna, np. gdy po pewnym czasie jasnym stanie się, iż uczyniony wybór kierownika okazał się niewłaściwy i brak będzie uzasadnionej nadziei, że powstałe trudności zostaną przezwyciężone. Również sam kierownik duchowy widząc, że nie jest w stanie skutecznie posługiwać danej osobie, po dojrzałym namyśle może jej zaproponować zmianę kierownika czy nawet zaproponować kogoś, o kim przypuszcza, że w danym przypadku mógłby być bardziej pomocny. Ostateczny wybór jednak zawsze należy do zainteresowanej osoby.

Czy kierownikiem duchowym i spowiednikiem powinna być jedna i ta sama osoba?

Zasadniczo posługa sakramentem pojednania i posługa kierownictwa duchowego mogą istnieć obok siebie i niekoniecznie muszą być sprawowane przez tę samą osobę kapłana. Co więcej, tradycja chrześcijańska zna przypadki kierownictwa duchowego prowadzonego owocnie przez nie-kapłanów czy osoby świeckie. Wystarczy wspomnieć ojców pustyni, którzy powszechnie uważani są za „ekspertów” w dziedzinie życia duchowego, a którzy najczęściej nie byli kapłanami. To samo dotyczy posługi tzw. „starca” w chrześcijaństwie wschodnim. Można też przytoczyć przykłady wielu kobiet: św. Katarzynę ze Sieny, św. Teresę z Avili czy w bliższych nam czasach Martę Robin. Wszystkie one z pożytkiem pomagały w rozeznawaniu i duchowej drodze wielu osób. Sakramenty inicjacji chrześcijańskiej dają uczestnictwo w powszechnym, proroczym i królewskim kapłaństwie Chrystusa, co przy odpowiednim wykształceniu osoby świeckiej, a zwłaszcza jej uległości Duchowi Świętemu i odpowiednich darach od Niego otrzymanych sprawia, że mogą one z pożytkiem pomagać innym na drogach duchowego życia.

Osoba kapłana, jako kierownika duchowego, ma jednak swe znaczenie ze względu na wewnętrzny związek, jaki istnieje pomiędzy sakramentem pojednania a ukierunkowanym na rozwój świętości kierownictwem duchowym. Otwarcie i szczerość konieczne w sakramencie pojednania ułatwiają wielu otwarcie i szczerość wobec tej samej osoby w innych sprawach, wchodzących już bardziej w zakres kierownictwa duchowego. Nie bez znaczenia jest również włączenie naszych zmagań, wewnętrznych walk, przeżywanych pokus, pragnień, lęków w łaskę związaną z sakramentem pojednania.

Czy z kierownictwem duchowym łączą się jakieś zagrożenia?

Z kierownictwem mogą łączyć się pewne zagrożenia, wynikłe przede wszystkim z niewłaściwego rozumienia jego natury. Mogą z tego wyniknąć niewłaściwe oczekiwania ze strony osoby kierowanej, jak również zbytnie nieraz przecenianie ludzkich tylko metod w kierownictwie duchowym.

O niektórych niewłaściwych motywacjach osób proszących o kierownictwo duchowe już mówiłem wcześniej. Natomiast od kierownika duchowego wymagana jest jasna świadomość tego, że celem kierownictwa jest wzrost w świętości, a więc rzeczywistość ostatecznie nadprzyrodzona, teologalna, co niekoniecznie musi się pokrywać z szukaniem dobrego samopoczucia i ogólnej ludzkiej harmonii. Wydaje się, że jednym z niebezpieczeństw w tym względzie – zwłaszcza w dzisiejszych czasach, naznaczonych rozwojem nauk psychologicznych – jest traktowanie kierownictwa duchowego jako formy psychoterapii, posługując się przy tym właściwymi jej metodami. Jakkolwiek człowiek jest jednością psycho-fizyczno-duchową i sfera psychiki ma pewien wpływ na ducha, to jednak ze strony kierownika duchowego potrzebna jest daleko idąca ostrożność, by nie wpaść w pokusę sądzenia, że metodami psychoterapeutycznymi osiągnie się świętość czy choćby w pełni uzdrowi się zranienia, za którymi stoi ludzki grzech. Grzech jest rzeczywistością teologiczną i ostatecznie może być przezwyciężony tylko przez Jezusa, Jego śmierć i zmartwychwstanie oraz Ducha Świętego, posłanego po Zmartwychwstaniu do serc wierzących, a nie przez takie czy inne techniki.

Nie jest dobrze, gdy kierownik duchowy traktuje swą posługę bardziej jak psychoterapię, ponieważ miesza się wówczas w sposób istotny płaszczyzny oddziaływania, a ponadto wytwarza się wtedy zazwyczaj nieco inny typ relacji względem osoby kierowanej. W przypadku relacji kierownictwa, kierownik powinien być jak najbardziej „przezroczysty”, by cała uwaga i ufność osoby kierowanej ześrodkowała się ostatecznie na Bogu, który jest źródłem świętości. Natomiast w przypadku relacji terapeutycznej, terapeuta zwykle staje się o wiele mniej „przezroczysty” – w sensie bycia podstawowym, a czasem nawet jedynym punktem odniesienia i oczekiwań osoby, korzystającej z jego pomocy.

Nie oznacza to oczywiście, że powinno się stronić od tego rodzaju pomocy. Jeżeli kierownik duchowy widzi duże problemy emocjonalno-psychiczne, które znacznie utrudniają przynajmniej minimalne poznanie siebie i otwarcie się na Boga, może zachęcić daną osobę do skorzystania z pomocy psychologicznej. Ważne jest jednak, by wskazana osoba posiadała chrześcijańską wizję człowieka, ponieważ od przyjętej przez nią antropologii zależeć będą też proponowane środki terapeutyczne.

Andrzej Ruszała OCD
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Stanisław Biel SJ
Niektórzy sądzą, że wyznanie grzechów przed kapłanem to zasadniczy element pojednania z Bogiem. Najczęściej traktowane jest przy tym jako przykry i bolesny obowiązek. Z chwilą opuszczenia kratek konfesjonału "mamy święty spokój do najbliższych świąt". Tymczasem sakrament pojednania nie kończy się z chwilą opuszczenia konfesjonału. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dopiero wtedy się zaczyna. 
 
o. Remigiusz Recław SJ
Czytając Ewangelie, widzimy, że Pan Jezus przez całe trzy lata zmagał się z dwoma problemami apostołów. Pierwszym z nich był lęk, w którym przejawiało się ich niedowiarstwo i brak wiary, dlatego Jezus ponawiał pytanie: „Czemu tak bojaźliwi jesteście?”. A drugim problemem były ambicje, postawa: „Ja muszę być wyżej niż ten drugi”. Obie te tendencje, lękliwość i chore ambicje, także współcześnie są utrapieniem ludzi posługujących.
 
Agata Pawłowska
Ściśnięta w gęstej ciżbie, popychana tu i ówdzie, stała nieruchomo, wpatrując się z napięciem w pięknego, młodego mężczyznę. Zdjął on swe odzienie i rzucił ojcu pod nogi, pozostając w samej włosienicy. Gawiedź pukała się w czoło, mrucząc: „Szaleniec!” lub śmiała się, pokazując go sobie palcami. Poruszona, wstrząśnięta do głębi duszy, patrząc na Franciszka wiedziała, co ma robić. Pan ją wzywał!
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS