logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Kowalski SJ
Polubią czy nie polubią? (O towarzyszeniu młodzieży)
Życie Duchowe
 
fot. Lucie Delavay | Unsplash (cc)


Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat.

 

W kontekście towarzyszenia młodym przychodzi mi na myśl pew­na sytuacja w jednej z sądeckich szkół średnich, w której rok temu rozpocząłem pracę w charakterze katechety. Na pierwszej lekcji w drugiej klasie technikum (młodzież w wieku szesnastu lat) za­proponowałem uczniom tematy i wizję naszej pracy na najbliższy rok, po czym zapytałem: „Czy nam się to uda?”. Ktoś odpowiedział: „To zależy”. „Od czego?” – zapytałem. „Od tego, czy księdza polubimy”. Ta śmiała i zdawać by się mogło nonszalancka wypowiedź wywołała gromki śmiech – szczery, naturalny i adekwatny do po­wyższej wymiany zdań. Podziękowałem za ten głos, bo zdałem so­bie sprawę, że właśnie w tej odpowiedzi dotknięte zostało sedno relacji między dorosłym a nastolatkiem.

 

Otóż, bez spotkania i porozumienia na płaszczyźnie ludzkiej, bez wzajemnej sympatii, bez chemii między dwiema stronami, bez gotowości na dialog, który zaintryguje i daje szansę na otwartość, trudno byłoby mówić o towarzyszeniu młodzieży. Jak inaczej, bez przestrzeni wzajemnej sympatii, sprawić, by pojawiła się u mło­dych gotowość na słuchanie głosu starszego pokolenia? W jaki sposób i czym ich zainteresować? Co do zaoferowania młodym ma starsze pokolenie, które dodatkowo chce im towarzyszyć? Jak stworzyć obopólną więź? Bez wzajemnego polubienia się byłoby to trudne, a może i nierealne.

 

Spotkanie dwóch światów

 

Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat. Byłem taki sam, mając naście lat. Duszpasterska preferencja o „towarzyszeniu młodzieży w kreowaniu przyszłości pełnej nadziei” zwraca uwagę przede wszystkim na słowo „towarzyszenie”. Wydaje się ono kluczowe – ustawia kierunek zarówno refleksji, jak i praktycznego podejścia do młodzieży. Towarzyszenie drugiej osobie lub grupie osób dalekie jest od postawy wkładania do głów młodych ludzi wizji i idei starszych, pozostaje ono natomiast bli­skie pełnej troski, nienarzucającej się postawie dostrajania swojej obecności do wrażliwości młodych, do ich sposobu przeżywania świata i patrzenia na życie po to, by bardziej rozumieć ich serca, a ostatecznie móc stopniowo naprowadzać młodych na drogi na­dziei i pokoju.

 

„Dobry ojciec potrafi czerpać ze starego i nowego skarbca” (por. Mt 13,52). Dwa światy spotykają się, gdy jest wzajemna otwartość, chęć relacji i gotowość do słuchania. By jednak w taki sposób prze­żywać spotkanie, konieczne jest uprzednie doświadczenie zaufa­nia. Towarzyszyć to nic innego jak iść w tym samym kierunku, tą samą drogą, bez konieczności wchodzenia w buty idącej obok osoby, której się towarzyszy w drodze. Przykładem jest postawa Syna Bożego, który przyjmuje nasze ludzkie warunki, zniża się do nas, a jednocześnie podnosi nas ku niebu poprzez swoją naukę i przykład życia. Ma słowo z mocą, które pociąga uczniów. Jest dla nich nie tylko Nauczycielem, lecz także Przyjacielem budującym z nimi serdeczną relację.

 

Nie oceniać, zrozumieć

 

Wspólna droga z młodymi, przeżywana w duszpasterstwie mło­dzieżowym, to permanentne doświadczanie przekraczania wła­snych granic oraz uczenia się elastyczności dostosowującej się nierzadko do wrażliwości młodych oraz ich nieprzewidywalności i spontaniczności. Mając własne doświadczenie, wiedzę i przeży­tych kilka dekad, duszpasterz przyjmuje rolę przewodnika, wska­zuje kierunek, wsłuchuje się w sprawy młodych, uczestniczy w ich stopniowym wchodzeniu w świat wartości, niejednokrotnie dy­stansując się wobec kryteriów, które funkcjonują w świecie osób dojrzałych, po to, by przedstawić je w innej formie, dostosowanej do wrażliwości młodych.

 

Nie chodzi oczywiście o rezygnację z pozycji osoby starszej, lecz o pewien rodzaj trwania w napięciu pomiędzy kontekstem mło­dych i starszych, aby móc dotrzeć, jeśli nie do wszystkich, to przy­najmniej do niektórych nastolatków. Postawa ta przekłada się na konkretną obecność i trwanie przy młodych, gdy mają miejsce pierwsze zakochiwania się, pierwsze poważniejsze kryzysy i zgrzy­ty w relacjach, wątpliwości, brak wiary w swoje możliwości, niskie poczucie wartości. W tym obszarze czerpanie ze swoich doświad­czeń spotyka się ze słuchaniem tego, co mówi nastoletni rozmów­ca, bez oceniania, bez stwarzania zbytniego dystansu, bez mędrkowania; w takim podejściu obecność starszego nie tylko może być pożyteczna dla młodych, ale także daje im realne poczucie bycia wysłuchanym.

 

Postawa ta wymaga wrażliwości na młodego rozmówcę oraz po­trzebę poświęcenia mu czasu. Młodzi nie potrzebują i nie szukają przede wszystkim rad i gotowych rozwiązań; oni potrzebują i szu­kają (nie wszyscy, co także warto podkreślić) wsparcia u kogoś, kto przeszedł już jakąś drogę i może podzielić się własnymi myślami czy spostrzeżeniami na tak ważne tematy, a co więcej, może wy­słuchać i okazać zrozumienie. Tu znów… bez zaufania, które ro­dzi się w kontekście sympatii i serdeczności, niewiele się zrobi. Mało kto wpuści do świata swoich rozterek kogoś, komu nie ufa. Wspomniałem, że nie wszyscy szukają wsparcia starszych (mo­deratora, przewodnika itp.), nieraz wręcz – a zdarza się to także w duszpasterstwach – przejawiają oni obojętność i niechęć. Nie szkodzi. W takim wypadku rola duszpasterza sprowadza się do emanowania pozytywną aurą i brakiem okazywania obojętności czy niechęci. W ten sposób powoli pomaga się im przezwyciężać własną niechęć, opór czy konformizm.

 

Młodych cechuje radykalizm, bezkompromisowość, szalone, wręcz rewolucyjne pomysły, energia. W tym sensie wyprzedzają oni starsze pokolenie, które ze swoim doświadczeniem i mądro­ścią życiową niekoniecznie wydaje się atrakcyjne dla młodych duchem. Gdy jednak te dwa światy spotykają się na płaszczyźnie sympatii i serdeczności, wówczas może powstać niezwykła prze­strzeń możliwości i mozaika kreatywności, wizji czy pomysłów. Wspólne rozmowy i dzielenie się tym, co się przeżywa, otwiera horyzonty, które byłyby nieosiągalne, gdyby te dwie wrażliwości – starsza i młodsza – nie jednoczyły swoich intuicji, dzieląc się swoimi inspiracjami.

 

Budowanie więzi

 

Kreatywność zawsze łączy się z miłosną przyjaźnią, która z siebie samej wychodzi ku czemuś nowemu. To bodaj nasze pierwotne po­wołanie. Nasze podobieństwo do Stwórcy właśnie w tym się urze­czywistnia, że stwarzamy możliwości, przestrzenie do wymiany myśli, kreujemy atmosferę szacunku, uczymy się języka dobroci, budujemy świat dialogu, w którym chcemy się spotkać i wspólnie razem dołożyć nieco dobra do życia, w którym jesteśmy zanurzeni po uszy. Tworzymy lepszy świat.

 

Jak to wygląda w praktyce? Mogę powiedzieć, jak to wygląda w duszpasterstwie, w którym jestem moderatorem. Towarzysze­nie młodym ujęte zostało w stałe punkty i schemat, według któ­rego funkcjonujemy jako grupa w określonej dynamice. Dwa razy w tygodniu celebrujemy Eucharystię. Podczas homilii często sku­piam się na relacjach międzyludzkich, przebaczaniu, odpuszcza­niu sobie nawzajem. Punktem wyjścia jest zawsze Ewangelia, która spotyka się z konkretnymi i codziennymi sprawami przeżywanymi przez młodych w duszpasterstwie. Skoro wyrażamy się w relacjach, to ten obszar bywa z jednej strony narażony na zgrzyty, konflik­ty i napięcia, a z drugiej – daje on szansę i możliwości do wzrostu i budowania dobrych, opartych na szacunku więzi z innymi. Te­mat relacji jest kluczową kwestią w towarzyszeniu młodym. To w nich bowiem młody człowiek doświadcza pierwszych pozytyw­nych poruszeń, wiary w siebie i w drugiego człowieka, to tu po­znaje, czym jest przyjaźń, zaufanie, szacunek. Ale nie tylko to, tu także doznaje pierwszych rozterek, rozczarowań, nieporadności. Towarzyszenie młodym to uczestniczenie w ich życiu w wymiarze relacji z innymi.

 

Poza Mszą świętą, raz w tygodniu przygotowywana jest i prowadzo­na wspólna modlitwa. Staje się ona okazją do uczenia się animowa­nia modlitewnych wieczorów przez młodzież, pomaga przełamy­wać się tym, którzy ją przygotowują, pomaga też nabrać śmiałości w relacji do większej grupy, uczy dzielenia się wiarą i sposobami jej przeżywania. Raz w tygodniu odbywają się także spotkania forma­cyjne z animatorami odpowiedzialnymi za prowadzenie małych grup. Moją rolą jako moderatora jest poświęcanie im uwagi, słu­chanie ich pomysłów, dodawanie odwagi, dzielenie się własnymi intuicjami, zachęcanie do brania odpowiedzialności za decyzje, pomysły i konkretne dzieła.

 

Podczas spotkań formacyjnych wymieniamy się opiniami, tworzy­my wizje, nieraz spieramy się, szukając kompromisu zadowalają­cego dwie strony, moderatora i młodszych od niego współpracow­ników, mając przy tym na względzie większe dobro. Podczas tych spotkań klaruje się wizja całego duszpasterstwa. Tu omawiamy bieżące sprawy i trudności, jakie pojawiają się w relacjach między młodymi, tu podejmujemy kroki, które służyć mają całości, jaką jest duszpasterstwo. W tym kontekście głos moderatora, pełnią­cego rolę lidera i przewodnika, to głos doradczy, nierzadko łago­dzący konflikty w grupie.

 

Bez narzucania się

 

Kolejnym ważnym wymiarem towarzyszenia jest spotkanie twarzą w twarz. Towarzyszenie młodym nabiera szczególnego charakte­ru w rozmowach indywidualnych i spowiedziach. To spotkania wspierające młodych w ich drodze do dojrzalszego przeżywania siebie, swoich relacji z innymi i swojej wiary. Kwestia zaufania oraz gotowość powierzenia siebie i swoich spraw nadają tym spotka­niom wyjątkowy wymiar. Wiele dobra dokonuje się właśnie pod­czas takich rozmów w cztery oczy. To w nich duszpasterz w sposób najpełniejszy może służyć młodym, którzy się przed nim otwierają.

 

W naszym duszpasterstwie istotnym doświadczeniem bycia ra­zem są także przeżywane dwa razy w roku rekolekcje: czterodnio­we zimą oraz dwutygodniowe latem. Takie wyjazdy dostarczają mnóstwa okazji, by być razem z młodymi, towarzysząc im na wie­lu szczeblach: od spowiedzi i rozmów indywidualnych poczyna­jąc, przez głoszenie kazań czy konferencji, na dzieleniu w grupach i wspólnym spędzaniu wolnego czasu kończąc.

 

Poza dynamiką formacyjną nasze salki są miejscem codziennej obecności nas wszystkich; przy herbacie, przy muzyce, przy grach towarzyskich, przy rozmowach. Ta nieformalna obecność może być także formą towarzyszenia młodym w tym, co jest ich zwyczajnym sposobem spędzania czasu i dzieleniem go z innymi. To, co ostatecznie może wpływać na młodych i co kształtuje w nich ducha Ewangelii, to po prostu obecność, autentyczna obecność i czas przeżywany razem z nimi. Taką obecność nazwać by moż­na było nienarzucającym się towarzyszeniem, niczym języczek u wagi, który bardziej niż przeważać na jedną lub drugą stronę, swoim byciem naturalnie służy sobą.

 

Wojciech Kowalski SJ
Życie Duchowe jesień 100/2019

 
Zobacz także
wywiad dla Fundacji Anna Walczyk
Turcja to ogromny kraj i przez swoje położenie geograficzne gościł na swoim terenie różne kultury i narody. Wystarczy otworzyć Dzieje Apostolskie i uważnie prześledzić losy św. Paweł z Tarsu, bardzo światłego Żyda, który po swoim nawróceniu dał podwaliny doktrynalne całemu chrześcijaństwu. Głosząc po synagogach Chrystusa zmartwychwstałego zakładał lub pomagał w zakładaniu wspólnot judeochrześcijańskich czy też chrześcijańskich pochodzenia hellenistycznego. To pokazuje o obecności i Żydów i chrześcijan na tym terenie.

Rozmowa z br. Pawłem Szymalą Kapucynem przebywającym od 5 lat w Turcji.
 
Tomasz P. Terlikowski
Poddanie się woli Bożej widać w metodzie działania ojca Maksymiliana. On zawsze podkreślał, że wszystko, co zrobił zależy całkowicie od woli Niepokalanej. Ona ma zatroszczyć się o środki finansowe, Jej zawierzone są problemy z siedzibą czy lokalizacją. "Naszym największym zmartwieniem nie są wcale długi, lecz dusze - aby je zachować od bezbożnictwa...
 
Piotr Aszyk SJ
Skrupuły, z punktu widzenia etyki, polegają na obwinianiu się za zło, którego się de facto nie popełniło, lub na nieustannym lęku przed popełnieniem zła. Jak hipochondryk ma przeświadczenie, iż doskwiera mu jakaś dolegliwość, mimo że jest zdrowy, lub obawia się zarażenia chorobą, tak skrupulant żyje w stanie nieustannej obawy, iż splamił lub splami swe sumienie. Skrupuły mogą wdzierać się w ludzkie życie w różnym stopniu.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS