To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wielu wierzących swoją przynależność do parafii traktuje na zasadzie kogoś, kto siedzi w wygodnym fotelu, patrzy i krytykuje. I na tym ich rola się kończy. Pozycja wygodna, nic nie kosztuje. Parafia jest dla nich czymś odległym, nie identyfikują się z nią. Słaba wiara, która korzeniami sięga rodzinnego domu, religijne lenistwo, obojętność, krytyka, za którą stoi przykrywanie swoich słabości, brak wiedzy religijnej, pogląd, że parafia to sprawa księży, traktowanie parafii jak firmy usługowej: daję i żądam, wymagam - oto niektóre powody braku identyfikacji.