W sakramentach mamy różne znaki: przy chrzcie – woda, przy bierzmowaniu – oleje. A w sakramencie pokuty?
ks. K. Porosło: Przy formule rozgrzeszenia czyni się znak krzyża – to jest znak sakramentalny. Jest nim również gest wyciągniętej nad penitentem dłoni, który niestety rzadko występuje.
o. T. Grabowski OP: Ów gest wyciągniętej jednej albo dwóch dłoni powinien być obecny przy wypowiadaniu formuły rozgrzeszenia. W konfesjonale nie jest to proste. Jak widać, tych znaków w trakcie spowiedzi jest niewiele. Gdy Pan Jezus odpuszczał grzechy. też ograniczał się do słów: „Idź i nie grzesz więcej", „ja ciebie nie potępiam", „twoje grzechy są ci odpuszczone", dopiero gdy ludzie domagali się znaków – dawał je, jak wtedy, gdy rzekł do paralityka: „wstań i idź". Mnie cieszy, że nie muszę wykonywać skomplikowanych czynności, aby udzielić odpuszczenia grzechów. Ksiądz nie musi posypywać penitenta solą, tańczyć wokół niego i wypowiadać skomplikowane formuły. Można w tym widzieć dyskrecję Pana Boga i pośpiech – zróbmy to jak najsprawniej, jak najszybciej przywróćmy tego człowieka do jedności. Żeby to docenić wystarczy poczytać, jak rozbudowane były rytuały oczyszczenia w Starym Prawie. W sakramencie pokuty najważniejsze są słowa, w których powołujemy się na dzieło zbawienia dokonane przez Boga Trójjedynego. Oprócz nich, ważny jest znak wyciągniętej ręki Bożego miłosierdzia i znak krzyża – narzędzia naszego odkupienia.
Zaczęliśmy od pytania o strach przed spowiedzią, a czy można powiedzieć, że mamy kryzys spowiedzi?
o. T. Grabowski OP: Nie widzę takiego kryzysu. Kościół w Polsce żyje dzięki spowiedzi. Dzięki temu, że ludzie cały czas przychodzą prosić o rozgrzeszenie. Oczywiście w różnym stylu, z mniejszą lub większą świadomością religijną, ale cały czas chcą być pojednani z Bogiem.
ks. K. Porosło: Rozmawiałem niedawno z kapłanem z 55-letnim stażem, który twierdzi, że największym dziełem duszpastersko-ewangelizacyjnym jest spowiedź. On sam był zaangażowany w masę działań i akcji ewangelizacyjnych, a mówi, że najważniejszy w tym wszystkim jest sakrament pokuty. W parafii często spowiada się ludzi starszych i w wielu przypadkach mam świadomość, że są to ludzie święci… Z drugiej strony przeraża często zupełna nieświadomość i sprowadzanie grzechów do zapomnianego paciorka i kłótni. Zdarza się też, że ktoś przychodzi i mówi, że chyba nie ma żadnego grzechu, ale za te, których nie pamięta, a może popełnił – bardzo żałuje. I wtedy nie bardzo wiadomo, co zrobić.
o. T. Grabowski OP: „Stary umarł, sama jestem, nie mam grzechów". „To po co pani przyszła?" – pyta spowiednik. „No się przecież wyspowiadać trzeba raz w miesiącu".
ks. K. Porosło: Albo inaczej: „Ostatnio spowiadałam się na Wielkanoc. Codziennie chodzę do kościoła, grzechów nie mam".
Zanika poczucie grzechu?
o. T. Grabowski OP: Unikałbym pojęcia „poczucie grzechu", tu chodzi o świadomość.
Mogę mieć poczucie, że mam brudny habit, ale muszę mieć świadomość, że jest brudny i faktycznie trzeba go włożyć do pralki. To są dwie różne rzeczy. Ludzie nie chodzą do spowiedzi, bo mówią „nie czułem, że muszę", albo – z tego samego powodu – chodzą zbyt często. A ja się nie pytam, czy ty odczuwasz potrzebę, tylko czy ty tego realnie potrzebujesz.
Czy kiedyś będzie możliwa spowiedź na odległość?
o. T. Grabowski OP: Nie ma i nie będzie takiej możliwości, przede wszystkim dlatego, że sakrament dotyczy relacji między mną a Bogiem, która musi zaistnieć w realnym – nie wirtualnym spotkaniu.
Były takie dramatyczne historie, że ludzie więzieni w obozach niemieckich czy łagrach chcieli się wyspowiadać listownie. Ktoś pisał do spowiednika, spowiednik mu odpuszczał grzechy – również na papierze, a potem się okazywało, że, no niestety, odpuszczenia nie było. Jest też druga strona. W filmie „Purpura i czerń" Gregory Peck gra księdza, który przyszedł w przebraniu do swojego przyjaciela, też księdza, więzionego przez gestapo: „Może cię wyspowiadam?" – zapytał. „Nie, ja już się wyspowiadałem" i wskazał na nakreślony kredą na ścianie krzyżyk. W sytuacji śmierci, zagrożenia życia, niemożności, Pan Bóg sobie radzi. To znaczy pozwala, by wyznać grzechy przed Nim lub przed kimkolwiek. Możemy mieć wówczas nadzieję, że takie wyznanie ma skutek sakramentalny.
Czyli teoretycznie, gdybyśmy byli pewni, że jesteśmy w stanie żalu doskonałego, to spowiedź byłaby niepotrzebna?
o. T. Grabowski OP: Teoretycznie tak, natomiast praktycznie zaleca się w takiej sytuacji skorzystanie ze spowiedzi sakramentalnej. Nawet po spowiedzi nie mam pewności, że mój żal był doskonały, że byłem we wszystkim szczery, że realnie postanowiłem poprawę. Mimo to, jak mówiliśmy, sakrament daje nam pewność działania łaski. Wobec tego mam pewność nadziei na Boże miłosierdzie.