logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ewelina Drela
Szczęście w nicości
Poważne sprawy - poważne odpowiedzi
 


Ateizm, w różnej formie rozwijał się już od czasów starożytnej Grecji i Rzymu. Był obecny w Średniowieczu, Renesansie, Oświeceniu, w każdej epoce zdobywając stale nowych, wiernych wyznawców. Wydawało się, że wiek XIX i XX to wielki triumf ateizmu i ateistycznych tez. To właśnie wtedy Fryderyk Nietsche ogłosił, że  "Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili!". Po "śmierci Boga" i moralności wszystko jest dozwolone i nieuniknione jest wkroczenie silnego i wyzwolonego ze wszystkich skrupułów człowieka na poziom, na którym nie podlega on żadnemu sądowi. Pojawiło się przekonanie, że należy odrzucić wszelkie skrupuły i zahamowanie bezwzględnej siły przez resentyment dla starych religii. To właśnie te słowa tak bardzo zainspirowały XX-wiecznych dyktatorów. Skoro Bóg nie żyje, można siłą i podstępem zdobywać władzę, mordować miliony ludzi, podporządkowywać sobie masy.  Jednak końcówka XIX i początek XX wieku wraz z odkryciami naukowymi obalały z bezwzględną precyzją kolejne tezy niewierzących.

Max Planck, publikując swoją teorię kwantową załamał decydujący argument, którym do tej pory posługiwali się ateiści. Okazało się bowiem, że natura nie jest opanowana przez deterministyczne prawa, które muszą być absolutnie precyzyjne, a istnieją jedynie prawdopodobieństwa statystyczne, obarczone możliwością występowania anomalii. Niemożliwe stało się istnienie Boga "wtrącającego się" w swoje stworzenie, dlatego, że wprowadzałby On zamieszanie w napęd świata funkcjonujący według niezłomnych praw.

Kilka lat później Albert Einstein, dzięki idei zakrzywionej przestrzeni uczynił możliwym wyobrażenie skończonego, ale nieograniczonego Wszechświata. Tym sposobem obalona została najczystsza forma materializmu. Wraz z teorią Wielkiego Wybuchu upadło ateistyczne przekonanie o wieczności Wszechświata, który miał nie mieć początku.

Do tej pory ateizm mógł czerpać ducha z postępu nauki, ale, paradoksalnie, to właśnie ten postęp doprowadził do całkowitego załamania zorganizowanego ateizmu, który skurczył się do niewielkich zgromadzeń, podobnych do sekt. To, co pozostało jest jedynie staromodną gadaniną na niskim poziomie intelektualnym, z dawno już odpartymi argumentami[3].

To, co najważniejsze to fakt, że do tej pory nikt nie uzasadnił ateizmu, nikomu nie udało się przeprowadzić racjonalnego i sensownego dowodu na nieistnienie Boga. Owszem, Było wiele takich osób, które próbowały, jak choćby Zygmunt Freud. Próbował on udowodnić, że wiara w Boga jest rodzajem zaburzenia psychicznego. Uznał on, że jeśli założymy, że Boga nie ma, wszystkie religijne zachowania ludzi, rytuały i modlitwy niczemu nie służą, a religia staje się czymś na kształt nerwicy natręctw. Jednak to rozumowanie można odwrócić. Jeśli założymy, że Bóg istnieje, ateistyczne sposoby na życie można opisać jako absurdalne odruchy ucieczki i utratę poczucia rzeczywistości – czyli równie ciężka patologia. Teza Freuda opiera się na nie udowodnionym argumencie, że Boga nie ma. Nie odpowiada ona na pytanie, czy Bóg istnieje, czy też nie.

Podobnie rzecz ma się z Ludwikiem Feuerbachem. Istotą jego argumentacji jest zjawisko projekcji. Uważa on Boga za wytwór wyobraźni, tęsknot i nadziei, które mają uczynić nasze życie bardziej znośnym i lekkim. Argumentacja ta nie uzasadnia jednak ateizmu, a jedynie wyjaśnia, dlaczego istnieją ludzie, którzy nie są ateistami. To, że psychologicznie można życzyć sobie istnienia czegoś, np. tortu śmietanowego. Nie oznacza to, że tort ten istnieje tu i teraz, jednak, na szczęście nie oznacza również, że w ogóle nie istnieje. Dowodzi to tezy, że zarówno psychologia jak i psychoterapia nie mogą dotrzeć do Boga i prawd egzystencjalnych[4].

Poszukiwanie szczęścia bez Boga

Pomimo faktu, że ateizm stracił wiele ze swoich argumentów, wciąż jest ciekawą alternatywą. Czy poszukiwanie szczęścia, chęć ominięcia nakazów i zakazów stawianych przez wiarę i religię jest świadomym i pełnym poświęceniem się nicości? Zapewne teraz środowiska ateistyczne bardzo by się oburzyły. Ateizm i nicość – trudno znaleźć lepsze porównanie. Skoro nie ma Boga, nie ma religii, a śmierć kończy życie, jest to nicość, pustka, od początku do końca.

Gdzie zatem szukać sensu życia? Jak nadać znaczenie radości, miłości, cierpieniu? Co zrobić w godzinie śmierci ze świadomością, że to już koniec i nigdy nie będzie żadnego "potem"? Jaki sens ma takie życie? Jeden z internautów na forum internetowym napisał:

"Ateiści to dość ciekawe stworzenia. Zastanawia mnie czy negują też istnienie miłości. Przecież nikt jeszcze nie udowodnił jej istnienia, przynajmniej nie w sposób naukowy. Pytanie o istnienie Boga wydaje mi się tak samo bezsensowne jak pytanie o istnienie Miłości. Skoro Bóg nie istnieje, nie ma sensu w niego wierzyć, skoro nie istnieje Miłość – nie ma sensu kochać. Tylko czy w ten sposób nie pozbawilibyśmy się pewnej pięknej części człowieczeństwa, sfery dostępnej w pełni tylko człowiekowi. Miłość i Bóg to synonimy tego samego Słowa, można więc powiedzieć że są tożsame, mimo że występują między nimi pewne różnice. Dlatego też pozwoliłem sobie na takie porównanie. Jedno jest pewne, Miłości jak i Boga można jedynie doświadczyć, nie można natomiast ich udowodnić w metodologii naukowej lub na drodze filozoficznej analizy."
 
Zobacz także
Ks. Mateusz Pindelski SP
Co odróżnia wspólnotę od innych grup? Kogo można nazwać członkiem wspólnoty? Na czym polega wspólnota chrześcijańska, czyli Kościół? Ludzie ze swej natury łączą się w najróżniejsze grupy, nie trzeba chyba nikogo specjalnie o tym przekonywać. Do wielu z nich przynależymy siłą rzeczy (ze względu na narodowość, wiek, płeć, stan zdrowia, kategorię poborową itd.); inne możemy sobie - przynajmniej teoretycznie - wybrać. (...) Jak się w tej mnogości odnaleźć?...
 
O. Luis Jorge Gonzáles OCD
Święci karmelitańscy, w tym wypadku fundatorzy Karmelu Terezjańskiego, ukazują nam poprzez oryginalność swych charakterów, że Bóg otwiera przed każdym człowiekiem drogę, po której jeszcze nikt nie szedł; drogę, która prowadzi nie tylko do realizacji jednostki jako osoby, ale także do zjednoczenia miłości z Bogiem, przez Jezusa Chrystusa, by tak osiągnąć pełnię ludzką. To dlatego Jan Paweł II podkreśla: „Jest też oczywiste, że istnieją różne indywidualne drogi do świętości, wymagające prawdziwej pedagogiki świętości, która zdolna jest dostosować się do rytmu poszczególnych osób” (Jan Paweł II).
 
ks. Eugeniusz Zarzeczny MIC
Oto Pan Bóg wchodzi w historię człowieka w sposób nieoczekiwany i najgłębszy z możliwych. W swoim Synu, Jezusie Chrystusie, staje się człowiekiem. Bierze udział w ludzkim życiu jako jeden z nas. To „wejście” Boga czyni historię życia każdego z nas świętą. To ważne, gdyż często mamy pokusę myślenia, że niewiele znaczymy. Nie należąc do „wielkich tego świata”, czujemy się trybikiem w potężnej maszynie rzeczywistości.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS