logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Andrzej Grudzień
Szukając Pacanowa
eSPe
 


Samodzielność
 
Powodzenie na drugim etapie dojrzewania, który można nazwać samodzielnością, zależy przede wszystkim od tego, jak głęboko zostało nam zaszczepione poczucie odpowiedzialności oraz jak sumiennie przyswajaliśmy je sobie. Człowiek, który poczuł swobodę decydowania o własnym losie, ale nie potrafi lub nie chce przewidywać konsekwencji swoich wyborów, wcześniej czy później zostanie zniewolony. W sposób bardziej lub mniej świadomy ulegnie własnym słabościom. Przykładem z naszej bajki – jednym z wielu – może być sytuacja, gdy
„…Koziołka, co był skromny,
Wielka napełniła pycha”.
 
Czy zatem aby być prawdziwie wolnym wystarczy być samodzielnym i odpowiedzialnym jednocześnie? Niektórzy odpowiedzą, że tak. Istnieje jednakże jeszcze jedno niebezpieczeństwo.
 
Powrót do bycia dzieckiem
 
Im jesteśmy starsi i bardziej doświadczeni, spada na nas coraz więcej obowiązków. W poczuciu odpowiedzialności dążymy do doskonałości, starając się jak najlepiej wypełnić powierzone nam zadania. Docieramy wreszcie do punku, w którym stwierdzamy, że nasze ludzkie możliwości wywiązania się ze wszystkich obowiązków się kończą. Nasze życie może wtedy przypominać nieustanną gonitwę za nieosiągalnym celem, który różnie nazywamy: szczęśliwa rodzina, błyskotliwa kariera, wewnętrzna harmonia. Dla naszego Koziołka celem takim był Pacanów. Odkrywamy w końcu, że ów cel też w pewien sposób nas zniewala. Nawet po jego fizycznym osiągnięciu nie czujemy się szczęśliwi. Dzieje się tak, gdy nie zapraszamy Pana Boga do naszego życia.
 
Trzeci, ostatni etap w naszej drodze ku prawdziwej wolności wymaga zaufania Panu Bogu i uznania własnych niedoskonałości. Dochodzimy do sytuacji w bajce o Koziołku Matołku przywołanej na początku tego artykułu. Zwykle spotykamy wtedy na swojej drodze mądrego człowieka, który zatrzyma nas w pędzie i powie: „Zaufaj Panu Bogu, On cię poprowadzi”. Życie według tej recepty daje szczęście, choć wielu uważa, że takie życie ogranicza. Spójrzmy na Chrystusa, Naszego Mistrza. Zaufał swemu Ojcu bezgranicznie, szukał Jego woli. Był najbardziej wolny i najwięcej dokonał w sytuacji, która po ludzku wydawała się Jego największym ograniczeniem – przybity do krzyża.
 
Dojrzewanie ku prawdziwej mądrości jest trudną drogą. Można zatrzymać się na różnych jej etapach. Dla osób wierzących źródłem nadziei jest fakt, że Pan Bóg wychodzi nam na spotkanie i wciąż nas szuka. Czasem warto więc zatrzymać się i zastanowić, czy przez wydarzenia naszego życia Pan Bóg nie pragnie czegoś nam powiedzieć – On przecież pragnie tylko naszego szczęścia. Używając w innym kontekście słów bajki Kornela Makuszyńskiego, okazać się może, że wyszliśmy:
„Po szerokim szukać świecie
Tego, co jest bardzo blisko”.
 
Trzeci, ostatni etap w naszej drodze ku prawdziwej wolności wymaga zaufania Panu Bogu i uznania własnych niedoskonałości.
 
Andrzej Grudzień
 
Zobacz także
Roman Bielecki OP
"Szczęśliwi miłosierni, ponieważ oni miłosierdzia dostąpią” – pisze ewangelista Mateusz. To jedyne spośród ośmiu błogosławieństw, które samo dla siebie jest miarą – miłosierdzie za miłosierdzie. Przewodnikiem po miłosierdziu w Nowym Testamencie jest święty Łukasz. To on najwięcej mówi o dobroci, którą Bóg okazuje grzesznikom. 
 
Ks. Rafał Masarczyk SDS
Już w średniowieczu próbowano rozwiązać problem z bezrobotnymi, żebrakami i sierotami. Dla pierwszych powstawały domy pracy, na które państwo miało dotować, jednakże gospodarze takich ośrodków wykorzystywali podopiecznych maksymalnie. Racje żywnościowe były wręcz głodowe, często tylko chleb i woda, bo przecież trzeba było jak najwięcej zyskać. Dla sierot "miłe rodziny" miały zapewnić opiekę, a w rzeczywistości jedzenia było jak najmniej, pracy jak najwięcej, bo przecież rodzina musi mieć z tego jak najwięcej pożytku. "Piękną ideę zamieniono w koszmar, na skutek koszmarnej realizacji. Człowiek potrafi zepsuć najpiękniejszy pomysł". A jak jest obecnie?
 
Ks. Krzysztof Wons SDS
Gdy byłem brzdącem, biegałem jak oszalały po podwórku i nie cieszyłem się wśród kolegów opinią świętego. Nikt mi nie mówił "pochwalonego", bo nie urodziłem się w koloratce. Wszyscy wiedzieli, że nie spadłem z nieba i że mieszkam w bloku na parterze. Na podwórko schodziłem bardzo szybko, po trzy schody, wolniej za to maszerowałem do szkoły. Każdy z moich kompanów założyłby się wówczas ze mną, że takiemu jak ja nigdy habitu nie uszyją...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS