logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
wywiad z dr Clarindą Calmą
Z szacunku do siebie
eSPe
 


Często mówimy, że to nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę. Ale obecnie strój czy nawet bardziej metka na stroju definiuje bardzo mocno. Często szata powoduje, że ludzie nie chcą poznać człowieka, który jest pod tą szatą. Czy jest jakiś sposób przejścia przez tą barierę?

Myślę, że tak. Ja traktuję ubieranie się jak ćwiczenia z kompozycji, małe dzieło sztuki. Najłatwiej jest zwrócić na siebie uwagę ubierając się prowokująco, ale zawsze myślę o kimś tak ubranym, że tej osobie brakuje inwencji, a przecież jest jeszcze tyle innych pięknych linii, kolorów.

Pamiętam zajęcia z literatury angielskiej XIX w., na których prowadzący komentował postacie kobiece występujące w książkach z tamtej epoki, mówiąc z taką pewną nostalgią, że były skromne (w niektórych przynajmniej kręgach), nie chciały się narzucać swoim strojem i (cytuję): "Wtedy to się chciało zabiegać o taką osobę. To, że kobieta nie wszystko na raz pokazała, kusiło żeby ją bliżej poznać. Ta odrobina tajemniczości". Nie chodzi teraz o to, żeby czarować innych ludzi, ale mieć przekonanie, że to, co na siebie zakładam: łańcuszek, spódnica, buty, ta cała kompozycja jest wyrazem mojej osoby, mojego gustu, tego kim jestem. I jeśli dobrze to robimy, to jak każda dobrze wykonana praca, na pewno będzie zachęcać innych do poznania nas bliżej.

Nie jest to proste. Czasem zwracam uwagę moim koleżankom i spotykam się z różnymi reakcjami, ale reaguję mimo to. Bo skoro się ktoś wystawia na widok publiczny w określony sposób, to wydaje mi się, że musi też być gotowy na odpowiednią reakcję innych ludzi.
Myślę, że odpowiedni dobór ubrań często jest zachętą do kontaktu. I przynajmniej wśród moich koleżanek jest tak, że często rozmowa zaczyna się od uwagi dotyczącej tego, że mam ładną spódnice lub korale. I przez to, że dobrze dokonałam wyboru stroju, inni chcą więcej wiedzieć o mnie.

Ważne też jest, żeby łamać swoje przyzwyczajenia co do stroju. Nigdy bym nie sądziła, że mogę dobrze wyglądać w różowym, takim intensywnym, aż kiedyś koleżanka mi powiedziała: "Fajnie wyglądasz w tym kolorze!" Do pewnego czasu, jak szłam na zakupy, to zakładałam: "Chcę taką bluzkę, taką spódnicę", ale nigdy nie znajdowałam dokładnie tego, co sobie wymarzyłam. Tak było, dopóki nie poznałam dziewczyny, która mi powiedziała: "Wiem, jakie mi pasują fasony i kolory, więc kiedy idę do sklepu, kieruję się tą wiedzą i ograniczam mój wybór do tego, co widzę na wieszakach".

Spodobało mi się to podejście, bo pomaga zmieniać swoją garderobę i odkrywać nowe rzeczy. Dzisiejsza moda łamie konwencje i trzeba być na to otwartym. Oczywiście trzeba pamiętać o swoich ograniczeniach związanych z typem sylwetki i kolorystyką, co swoją drogą wcale nie jest złe. Moja koleżanka jest architektem i opowiadała, że Gaudi, który był geniuszem architektury, pracę zaczynał od tego, że określał maksymalne możliwości materiałów budowlanych: metalu, szkła, betonu. Jego podejście do materii było bardzo pozytywne, akceptujące:"Dobrze, to są ramy, w których mam się zmieścić z projektem". Przenosząc się na rzeczywistość naszego ciała: należy pamiętać, że figura, twarz, karnacja czy proporcje ciała nie są ograniczeniem. I myślę, że częstym błędem jest staranie się o to, by jedynie zwrócić uwagę na pewne punkciki swojego ciała przy równoczesnym zapominaniu, że przecież ciało kobiety to jest całość, kompozycja ubioru musi dotyczyć całości.

Wiem, że Opus Dei prowadzi dla zainteresowanych program "Moda i ja". Jak wyglądają te spotkania?

"Moda i Ja" nie jest inicjatywą Opus Dei, jest natomiast osobistą inicjatywą paru osób z Dziełem związanych. Panie te prowadzą stronę internetową i organizują różne rodzaje warsztatów. Są to warsztaty o charakterze filozoficznym, ale także bardziej praktycznym. Zwykle przedstawiana jest teoria: antropologia, teologia ciała, głównie pisma Jana Pawła II, który bardzo dużo napisał na ten temat na początku pontyfikatu. Muszę powiedzieć, że i w filozofii chrześcijańskiej temat ciała, wstydliwości, szacunku zawsze był omawiany, na różne sposoby.

Potem są już bardziej praktyczne zajęcia: z doboru kolorów, krojów, poznania typu własnej figury, to też jest bardzo ważne przy ubieraniu się. Później są osobiste konsultacje, bo istnieją podręcznikowe podziały, ale nie jest to tak proste, jak się wydaje - naprawdę. Każda osoba jest inna i to jest właśnie piękne. Warto to podkreślić, że kobiecość jest czymś naprawdę pięknym, ale trzeba siebie poznać, to znaczy akceptować swoją figurę. I tu jest podstawa, bo moda, zwłaszcza dzisiejsza, daje nam wiele, wiele możliwości, żeby podkreślić i wydobyć piękno każdej kobiety.

Myślę, że problem jest głównie w braku akceptacji dla zróżnicowania: wszyscy mają być szczupli, wysocy, wysportowani...

Kiedyś poznałam dziewczynę, która pracowała pewien czas jako modelka. Skarżyła się na to, że pracując w tym zawodzie musiała naprawdę bardzo mało jeść. Było to odmawianie człowiekowi prawa do zaspokajania naprawdę podstawowych potrzeb. I w imię czego? Przecież to jest elementarny brak szacunku wobec człowieka! Bo jeśli nie szanujemy ludzkiego ciała, to nie szanujemy osoby, bo przecież człowiek jest jednością duszy i ciała.
 
Zobacz także
o. Remigiusz Recław SJ
Czytając Ewangelie, widzimy, że Pan Jezus przez całe trzy lata zmagał się z dwoma problemami apostołów. Pierwszym z nich był lęk, w którym przejawiało się ich niedowiarstwo i brak wiary, dlatego Jezus ponawiał pytanie: „Czemu tak bojaźliwi jesteście?”. A drugim problemem były ambicje, postawa: „Ja muszę być wyżej niż ten drugi”. Obie te tendencje, lękliwość i chore ambicje, także współcześnie są utrapieniem ludzi posługujących.
 
Grażyna Starzak
To Pan Bóg sprawił, że się udało. Rodzina i miłość – to moja recepta na szczęśliwe życie. Mąż, dziecko, prawdziwy dom, a dopiero potem plan zdjęciowy, makijaż i wyuczone role. Taka jest teraz kolejność, którą wybrałam – mówi jedna z najbardziej popularnych i lubianych polskich aktorek.

Z Małgorzatą Kożuchowską rozmawia Grażyna Starzak 
 
Jacek Salij OP
W świecie, który oddalił się od Boga i został zdominowany przez rozmaite potęgi bałwochwalcze, nic nie jest takie, jakim by być mogło i jakim być powinno. „Stworzenie bez Stwórcy marnieje” – trafnie określił to ostatni sobór. Tam, gdzie przestajemy liczyć się z Bogiem, nie tylko my sami mało już wiemy, kim jesteśmy i po co żyjemy, ale również wszystko, co tworzy nasz świat, jest jakoś wypaczone i pozbawione autentyczności. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS