logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Dylematy wiary i niewiary w Boga cz. II
Kwartalnik Homo Dei
 


Co się stało z tymi, którzy Jezusa Chrystusa nie przyjęli? Jakie konsekwencje dla życia powoduje odrzucenie Chrystusa? 

Ci spośród członków Izraela, którzy Jezusa Chrystusa nie przyjęli, dali podstawy pod głęboką przebudowę życia biblijnego Izraela, która pod koniec I w. ery chrześcijańskiej zakończyła się wyłonieniem istniejącej do dzisiaj formy judaizmu, którą nazywamy judaizmem rabinicznym albo talmudycznym. Jego główne zasady zostały ujęte w Misznie (ok. 220 r.) i w dwóch dziełach, które otrzymały nazwę Talmudu - Palestyńskiego (ok. 400 r.) i Babilońskiego (ok. 500 r.). Z czasem normatywny stał się Talmud Babiloński. Czym jest Nowy Testament dla chrześcijan, tym jest Talmud dla wyznawców judaizmu. Dzisiejszy judaizm nie jest religią Starego Testamentu, analogicznie jak i chrześcijaństwo nie jest religią Starego Testamentu. Chrześcijaństwo przyjmuje i odczytuje Stary Testament w świetle Nowego Testamentu, czyli przez pryzmat Jezusa Chrystusa, natomiast judaizm przyjmuje i odczytuje Biblię Hebrajską bez Jezusa Chrystusa, a nawet wbrew Niemu, bo przez pryzmat Talmudu.

Jak z chrześcijańskiej perspektywy oceniać to odrzucenie Jezusa? Przede wszystkim trzeba być bardzo ostrożnym, bo nie możemy sobie uzurpować prawa do wydawania ostatecznych wyroków, do których uprawniony jest jedynie Bóg. Trzeba pamiętać, że od ponad dziewiętnastu wieków wyznawcy judaizmu rodzą się w określonej żydowskiej tradycji. Swoją wiarę, a także obraz Chrystusa i chrześcijaństwa przejmują z tego, co otrzymują w rodzinach i swojej wspólnocie religijnej. Być może byłoby dobrze, gdyby obraz Chrystusa mogli im przedstawić chrześcijanie, ale jest to niemożliwe, bo tradycja żydowska jest bardzo hermetyczna i nie dopuszcza jakichkolwiek dyskusji na temat Jezusa ani religijnych czy teologicznych kontaktów z chrześcijanami. Dwaj papieże, Jan Paweł II i Benedykt XVI, odwiedzili rzymską synagogę, ale nie słychać, by reprezentatywni dla judaizmu rabini udali się do Bazyliki Św. Piotra. To nam ilustruje asymetrię we wzajemnych stosunkach i potwierdza, że wyznawcy judaizmu unikają głębszego spotkania z Jezusem Chrystusem i chrześcijaństwem. Daje to nam wiele do myślenia, lecz ocenę tego zjawiska lepiej jest zostawić Bogu.

Czy trudności związane z przyjęciem Jezusa Chrystusa, z którymi musieli zmierzyć się Izraelici, są obecne również dzisiaj w naszych zmaganiach? Jest nam łatwiej czy trudniej?

Z całą pewnością ich trudności z przyjęciem Mesjasza były większe niż nasze, bo oni dwa tysiące lat temu stanęli wobec Człowieka, który nauczał z wielką mocą i dokonywał nadzwyczajnych znaków, ale nie sytuował siebie w długim ciągu wielkich bohaterów wiary Starego Testamentu, lecz wznosił się ponad nich wszystkich. Jego tożsamość to nie rezultat ewolucji wiary biblijnego Izraela, ale radykalnej rewolucji. Co prawda Jezus nigdy nie mówił do swojego pokolenia, że jest Bogiem, bo zostałoby to potraktowane jako bluźnierstwo. Tylko jeden raz, i to w krytycznym momencie, przed Sanhedrynem, na żądanie arcykapłana: Poprzysięgam cię na Boga żywego, powiedz nam: czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? (Mt 26,63), Jezus odpowiedział: Tak, Ja Nim jestem (Mt 26,64). Ale cały czas podprowadzał swoich słuchaczy pod próg tej wiary. Opowiadając o tym, Ewangelie patrzą na Jezusa już przez pryzmat zmartwychwstania, podczas gdy ci, którzy powiedzieli Jezusowi "nie", pozostali niejako w sytuacji przedpaschalnej.

Prowadzę wiele pielgrzymek do Ziemi Świętej. Czasami, gdy na Górze Błogosławieństw znajdujemy się w stanie podniosłego zachwytu, prowokuję pielgrzymów do znalezienia się w sytuacji dawnych świadków życia Jezusa. Stawiam pytanie: gdyby w tym momencie Jezus stanął przed nami, polecił zostawić wszystko i nie wracać do Polski, to co byśmy zrobili? Grupa na pewno znacznie by się przerzedziła, bo księża chcieliby wrócić do powierzonych im parafii, a większość wiernych do swoich bliskich i obowiązków. Ta sytuacja pokazuje skalę trudności, z którymi musieli się zmierzyć Izraelici w spotkaniu z Jezusem historycznym. Nam wierzyć jest dużo łatwiej, bo Jezusa historycznego oglądamy przez pryzmat zmartwychwstania i wiary Kościoła, która liczy sobie już prawie dwa tysiące lat.

Innymi słowy, jesteśmy w sytuacji św. Pawła, który od razu spotkał Jezusa Zmartwychwstałego. Czy jednak św. Paweł przeszedł jakąś drogę zmagania o wiarę i czy w nim również musiała się dokonać jakaś rewolucja?

Paweł musiał w sobie pokonać bardzo wiele trudności. Musiał zdobyć pewność, że to, co przeżył pod Damaszkiem, nie było złudzeniem ani przywidzeniem, ale że było to realne spotkanie z Jezusem Chrystusem, który zmartwychwstał i żyje. On, który doskonale znał tradycję Izraela i Biblię, musiał uzgodnić swoje osobiste doświadczenie z obietnicami mesjańskimi i osiągnąć pewność, że spełniły się one w Jezusie Chrystusie, który przeszedł przez mękę i śmierć. Dlatego po przemianie pod Damaszkiem udał się do Arabii (tereny dzisiejszej Jordanii) i tam pozostał dwa lata, które wypełnił żmudnym utwierdzaniem się w tym, iż to, co przeżył, pozostaje w najgłębszej i pełnej zgodzie z treścią ksiąg świętych. Doszedł do przekonania, że Bóg objawił się w Jezusie nie tak, jak wyobrażali to sobie Izraelici i on sam, kiedy prześladował Kościół, ale że objawił się w Jezusie Chrystusie uniżonym i cierpiącym. Dlatego później Paweł odważnie przyjmuje cierpienia, a nawet dochodzi do niezwykłej konkluzji: Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20). Nigdy nie skarżył się na krzywdy i prześladowania, jakie go spotykały, bo traktował je jako współcierpienie z Chrystusem.

 
Zobacz także
Dorota Hołubecka
Ale spójrz na dzisiejszy świat. Czy widzisz, jak rośnie liczba rozwodów, jak rozpadają się związki, czasem po kilku latach znajomości, a czasem po kilku lub kilkunastu latach małżeństwa? Przyczyn takiego stanu rzeczy jest zapewne wiele. Jednak pozwoliłabym sobie sprowadzić je do wspólnego mianownika: czegoś w nich zabrakło... Czegoś, co buduje związek od podstaw i utwierdza jego trwałość. 
 
o. Stanisław Morgalla SJ, Dorota Mazur
Miłość to niekończąca się historia. Nie sposób zamknąć jej bajkową puentą: "... i żyli długo i szczęśliwie". Po nocy poślubnej trzeba wstać i posprzątać po weselu, a po najbardziej romantycznym uniesieniu trzeba zejść na ziemię i wrócić do codziennych obowiązków, dlatego w miłości bardziej się liczy szukanie niż znalezienie jej ostatecznego znaczenia...
 
Grzegorz Ginter SJ

Nasze życie duchowe bez modlitwy nie istnieje. Życie duchowe, rozumiane jako wiara, nie istnieje jeśli nie karmi się modlitwą. Dla chrześcijanina ta afirmacja, która jest mocna, powinna być jak pierwsze przykazanie. Ale myślę, że wchodząc w temat modlitwy należy najpierw określić, co przez nią rozumiemy i co sprawia, że możemy jakąś modlitwę nazwać prawdziwie chrześcijańską.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS