Ile razy doświadczyłem ludzkiej bezradności? Ile czasem kosztowało mnie to wysiłku? Ile nieprzespanych nocy, kołatających się w głowie myśli, planów? Ile może nawet i łez wylanych tak cicho i po kryjomu? I miałem nieraz poczucie, że zostałem sam z tym wszystkim. Bez pomocnej dłoni człowieka, a jeszcze bardziej bez światła Boga.
Czy możemy mówić o innych wszystko, co nam przychodzi do głowy? Czy wypowiadanie opinii na temat innych osób, czyli krytykowanie ich, bądź chwalenie zawsze wtedy, kiedy mamy ochotę – jest wskazane jako poprawiające jakość życia społecznego? Czy to jest mówienie prawdy niosące dobro, zmianę? A może to chęć dania upustu swoim emocjom, złości, chęci do narzekania, potrzebie władzy bądź kontroli?
Żyjemy w świecie ludzi ciężko chorych na posiadanie władzy. Zmaganie trwa w każdym środowisku. Wielu doświadcza skutków tej choroby już w rodzinnym domu, gdy rodzice zamiast kochać chcą rządzić. Dziecko potrzebuje miłości, a ta jest zawsze mądra i dlatego umie mobilizować, bez wydawania rozkazów.
Gdy przekraczamy drzwi kościoła, to znajdujemy się w kruchcie, albo inaczej w przedsionku. Czasem w kruchcie są ustawione klęczniki, aby mogli się pomodlić przez chwilę wszyscy nawiedzający dom Boży w ciągu dnia, kiedy wnętrze świątyni jest zamknięte.
Często słyszymy słowo „medytacja”. Dla jednych jest ono obce, dla innych wzbudzające ciekawość i pragnienie poznania medytacji, a jeszcze dla innych – stałą praktyką. Wielu słyszało o różnych medytacjach wschodnich czy medytacjach, jakie proponują manipulujące człowiekiem sekty. Od razu chcemy powiedzieć, że nie mają one nic wspólnego z medytacją chrześcijańską, katolicką
Według ludowych wierzeń Śmierć mieszkała w Niebie, a przebywając na ziemi, miała swoją siedzibę na cmentarzu, w wypróchniałej wierzbie lub olszy, czasem też błąkała się po świecie, by dopiero na końcu czasów, po wypełnieniu swojej misji, udać się do raju.
Jako dorośli musimy otworzyć oczy przywykłe do słodkiej dziecinnej bajki. Zobaczyć świat, jaki jest naprawdę. Przyjąć prawdę. A ona nie daje spokoju. Ona stawia na baczność, zmusza do czujności, refleksji, namysłu, pracy nad sobą i swoim poznaniem. Prawda dużo kosztuje.
Pewien mężczyzna odmawiał modlitwę wieczorną. Podszedł do niego Pan Jezus i przyglądał mu się uważnie. „Może byśmy porozmawiali” - zaproponował. „Poczekaj, aż skończę modlitwę” - odpowiedział mężczyzna... Historia brzmi być może humorystycznie, lecz kryje w sobie wielki dramat. Co zrobić, aby - odmawiając modlitwę - nie odmówić spotkania?
Zranienia w relacjach pojawiają się wtedy, gdy ludzie żyjący w bliskich więziach odnoszą się do samych siebie lub do innych ludzi inaczej niż z dojrzałą miłością. Nie trzeba się nad kimś znęcać, kogoś bić czy szantażować, by zaczął cierpieć. Wystarczy nie kochać lub mylić miłość z naiwnością...
Niewątpliwym problemem współczesnych wysoko rozwiniętych społeczeństw jest postępująca indywidalizacja życia. Przejawia się ona w ucieczce w prywatność, w izolacji uczuciowej oraz w niechęci do podejmowania obowiązków rodzinnych, społecznych, politycznych.
Wnikliwi obserwatorzy świata notują, że dzisiaj wielkim zagrożeniem dla człowieka jest pokusa nicości i nuda, które ciągną ku rozpaczy. Niektórzy wprost mówią o cichej rozpaczy jako kondycji współczesnego człowieka.
Między Bogiem i światem istnieje rzeczywista i prawdziwa różnica. To bardzo ważna idea chrześcijańskiej Tradycji, którą przypomina i podkreśla I Sobór Watykański. Bóg jest czym innym, świat jest czym innym.