Zazdroszczę świętym, którzy odczuwają bliskość Boga, bo ja czuję, że jest od nas bardzo daleko. Nawet gdy się modlę, nie odczuwam Jego obecności. Czy zwykły śmiertelnik może odczuć bliskość Boga?
Nie wiem, czy dobrze się modlę. Coś mnie odpycha od wielomóstwa. Wole raczej cicho usiąść w kościele i zatopić się w myślach o Bogu. Ale czy to wystarczy?
Najlepiej modlę się samotnie, np. na łonie przyrody. Modlitwa z innymi w kościele mnie rozprasza. Wielu uczęszcza do kościoła tylko z obowiązku lub z przyzwyczajenia.
Apostołowie prosili Jezusa, aby nauczył ich modlić się, wiec i ja ośmielę się wobec Ojca. Moja największa trudność w modlitwie to gnuśność, ospałość duchowa, brak nastroju. Gdy tylko zacznę się modlić, wciąż spoglądam na zegarek, aby jak najszybciej skończyć.
Słyszy się nieraz, że nie należy absorbować Boga głupstwami i drobiazgami, zanudzać Go kłopotami naszego dnia codziennego, pytać Go o sprawy, które sami możemy rozwiązać, prosić o pomoc w błahostkach, które dla Niego są niczym. Myślę, że nic nie jest błahe dla Jego miłości, prawda?
Ludzie niewierzący z wielką zaciekłością walczą, by modlitwa nie została wprowadzona do szkół publicznych. Widzę w tym pewną niekonsekwencje, gdyż jednocześnie zgadzają: się na to, aby Biblia była omawiana na lekcjach literatury.
Byłam przejęta pogadanką o św. Teresie z Avila i o życiu mistycznym. Wobec tych osiągnięć ducha wszystkie inne sprawy wydają się małe i śmieszne, jak np. walka o władze i panowanie, żądza chciwości; to wszystko wypełnia nieraz życie ludzi, a nawet całych narodów. Czy istnieje jakaś metoda, która by umożliwiła z pomocą Bożą wznieść się na wyżyny ducha?
Zgodnie z tradycją rodzinną odmawiam rano, w południe i wieczorem modlitwę "Anioł Pański". W ten sposób pragnę uczcić wcielenie Syna Bożego i macierzyństwo Maryi, a także uprosić sobie Jej wstawiennictwo. Skąd się wzięła ta modlitwa i jak nazywa się ów "anioł Pański"?
Wnikliwi obserwatorzy świata notują, że dzisiaj wielkim zagrożeniem dla człowieka jest pokusa nicości i nuda, które ciągną ku rozpaczy. Niektórzy wprost mówią o cichej rozpaczy jako kondycji współczesnego człowieka.