logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Łukasz Kaźmierczak
Nasz Święty Ojciec
Przewodnik Katolicki
 


A Ksiądz Arcybiskup mógł to wszystko oglądać niemal każdego dnia…

Oczywiście, mam świadomość, że możliwość przebywania w pobliżu Jana Pawła II w roli jego sekretarza była dla mnie wielką łaską i wielkim wyróżnieniem, na które z całą pewnością w niczym sobie nie zasłużyłem. Odczytuję to jako rzecz opatrznościową, jako dar Pana Boga. Jako coś niespodziewanego, niesamowitego i niezapomnianego.
 
Wasze relacje miały wymiar przyjacielski?

Raczej bardziej ojcowsko-synowski. Każdego dnia mogłem doświadczać jego bezpośredniej dobroci, życzliwości i właśnie owej – tak charakterystycznej dla Jana Pawła II – ojcowskiej troski. Naprawdę czułem się pewnie i bezpiecznie pod jego skrzydłami. Papież był zresztą niezwykle serdeczny i ciepły dla wszystkich swoich współpracowników, czy to dla pierwszego sekretarza, ks. Stanisława, czy dla mnie, czy dla sióstr zakonnych pracujących w papieskim otoczeniu. Zwracał się do nas w sposób bardzo bezpośredni, prosty, kordialny, wymieniając nasze imiona zdrobniale – Stasiu czy Mieciu. To oczywiście tylko jeszcze bardziej podkreślało wrażenie bliskości Ojca Świętego.
 
Jak bardzo ta bliskość wpłynęła na kapłaństwo Księdza Arcybiskupa?

Przebywanie w pobliżu osoby takiego formatu duchowego i intelektualnego jak Jan Paweł II na pewno wzbogaciło moje kapłaństwo i odcisnęło trwałe piętno na mojej osobowości. Nie mogło być inaczej. Ojciec Święty uczył nas wszystkich poprzez swoją modlitwę, swoje postępowanie, swoje nauczanie, swoją ciężką pracę. Był dla mnie wychowawcą w każdej dziedzinie. W niezwykle silny sposób wpłynął na pogłębienie mojej duchowości i życia wewnętrznego, a także na większą pieczołowitość, z jaką podchodzę dziś do modlitwy. Dzięki niemu zupełnie inną miarę przykładam do mojej odpowiedzialności za słowa, za czyny i za stosunek do drugiego człowieka. W nim mam drogowskaz, którego chciałbym się trzymać każdego dnia.
 
Ta najważniejsze lekcja odbyła się na samym końcu?

Mogę powiedzieć, że na pewno jedna z najważniejszych. Z tamtych ostatnich dni ziemskiego życia Jana Pawła II zapamiętałem przede wszystkim jego wielką pokorę, miłość i bezgraniczne zawierzenie Panu Bogu. Nauczyłem się wówczas, że kiedy człowiek w całym swoim życiu wypełnia sumiennie wolę Bożą i spełnia dobrze swoje powołanie, zasługuje właśnie na takie spokojne, pełne ufności spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym. To jest na pewno wyjątkowa nagroda.
 
Wraca Ksiądz Arcybiskup często pamięcią do tego Wielkiego Tygodnia z Janem Pawłem II?

Przez cały czas. Ciągle staje mi przed oczami właściwie cały tydzień poprzedzający odejście Jana Pawła II. Po operacji papieża prognozy powrotu do zdrowia były pozytywne, a rokowania lekarzy dość dobre. Dlatego też z abp. Stanisławem Dziwiszem zaczęliśmy zastanawiać się i planować, jak dalej mogą wyglądać audiencje Ojca Świętego i co można zrobić dla ich usprawnienia. Nagle jednak pojawiły się komplikacje zdrowotne. W środę po audiencji Ojciec Święty poczuł się słabiej. W czwartek po porannej Mszy św. nastąpiło gwałtowne pogorszenie. Papież resztkami sił po zakończeniu nabożeństwa powrócił do swojej sypialni. Stan zdrowia cały czas się jednak pogarszał. W pewnym momencie lekarze stwierdzili całkowite zakażenie organizmu.
 
Wierzyliście jeszcze wówczas w poprawę?

Lekarze powiedzieli nam, że raczej nie ma już w tej sytuacji nadziei, że to są ostatnie dni, jeśli nie ostatnie godziny życia Ojca Świętego.
 
Jak na to zareagował sam papież?

Ojciec Święty przez te ostatnie trzy dni był cały czas świadomy, każdy jego dzień przebiegał w sposób normalny – jak zwykle była Msza św., były stałe modlitwy, było czytanie Pisma Świętego i innych lektur. Jan Paweł II spotykał się także z wieloma gośćmi – przychodzili biskupi, kardynałowie, przyjeżdżali również jego najbliżsi przyjaciele i współpracownicy, po to, żeby jeszcze ostatni raz się z nim zobaczyć, pożegnać. W piątek również została odprawiona Droga Krzyżowa, oczywiście wszystko już przy papieskim łóżku. Znaczna część soboty także przebiegała jeszcze w miarę normalnie, dopiero w godzinach popołudniowych Ojciec Święty powoli zaczął słabnąć, usypiać.
 
Jakie były ostatnie papieskie gesty?

Jan Paweł II tylko nam błogosławił. Podchodziliśmy do Ojca Świętego, całowaliśmy jego pierścień. Ja bardzo chciałem podziękować mu za wszystko, co dla mnie uczynił. Ojciec Święty tylko kiwnięciem głowy żegnał nas i kreślił nad nami znak krzyża. Wieczorem, kiedy widzieliśmy już, że papież jest coraz bardziej słaby i w wyraźny sposób traci siły, odprawiliśmy Mszę św. z Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Potem Ojciec Święty leżąc spokojnie, powoli zasypiał. I w taki właśnie sposób przeszedł do wieczności, bez żadnych zewnętrznych objawów lęku, strachu czy nawet bólu. Było to po prostu, można powiedzieć, spokojne, ciche zaśnięcie.
 
Została nam jednak wspaniała spuścizna Jana Pawła II. Co z niej moglibyśmy wziąć „na codzienność”, w naszą osobistą drogę ku świętości?
 
Ojciec Święty uczył nas i zachęcał do tego, abyśmy w swoim życiu starali się akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy, abyśmy realizowali swoje pasje i rozwijali nasze talenty. Prosił, żebyśmy w sposób godny, odpowiedzialny realizowali swoje powołanie i dążyli do świętości, pamiętając o tym, aby w codziennym życiu jak najlepiej służyć drugiemu człowiekowi. Uczył nas także całkowitego zawierzenia Panu Bogu, przypominając nieustannie to pamiętne Jezusowe wezwanie: „Nie bój się, wypłyń na głębię”. Te dwie rzeczy warto sobie mocno zapamiętać. Bo to nie są żadne wydumane i nierealne teorie, tylko czysta chrześcijańska praktyka realizowana codziennym życiem Karola Wojtyły. Ja zresztą wielokrotnie powtarzałem w różnych wystąpieniach i powtórzę to teraz jeszcze raz: Żadna inna encyklika nie przyprowadziła do Boga tylu ludzi, co życie Jana Pawła II.  

Łukasz Kaźmierczak
 
Zobacz także
Marie Cofta
Słowo, które stało się Ciałem 2000 lat temu, obecne jest dzisiaj w Eucharystii. Fakt ten sprawił, że Msza św. stała się centrum życia chrześcijańskiego, centrum życia Kościoła. W niej odnajdujemy Tego, który umarł dla naszego zbawienia i, co więcej, pozostał, wręcz „uwięził się” pod postacią chleba i wina, by być wśród nas wciąż obecnym...
 
Jan Uryga
I znów - jak każdego roku - uroczysty nastrój świętego wigilijnego wieczoru zawładnie sercami wszystkich. Od pokoleń uwrażliwieni na atmosferę tego wieczoru, spotykamy się, by w rodzinnym gronie przeżywać święto braterstwa i wzajemnej miłości, której najdoskonalszy przykład dał nam przychodzący na świat Jezus Chrystus...
 
ks. Zbigniew Sobolewski
Niewiara nie jest zjawiskiem jednorodnym. Można mówić o ateizmie teoretycznym, który próbuje podawać rozumowe "dowody" przeciwko istnieniu Boga. O wiele bardziej rozpowszechniony jest w naszej ateizm praktyczny – ludzie żyją tak, jakby Boga nie było. Polski ateizm ostatnich lat stał się zażartym antyteizmem. Nie chodzi o zorganizowany ruch, chociaż ateiści jednoczą się i mobilizują. Próbują "wypłynąć" na forum publicznym na fali antyklerykalizmu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS