logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Rafał Sulikowski
Pokój wam! O pozornym konflikcie w Kościele
materiał własny
 


Ksiądz Piotr Natanek publicznie podarł suspensę od hierarchów. Na mój zdrowy rozum ksiądz znajduje się w ostrej fazie religijnej psychozy. Problem w tym, że to minie, jednak po psychozie, wedle sztuki lekarskiej, przychodzi wyczerpanie. Ludzie przestaną przyjeżdżać, wszystko rozejdzie się po kościach, lecz właśnie wtedy trzeba będzie zaopiekować się kapłanem, bo depresje popsychotyczne leczy się trudno. Nie wolno zapominać, że kapłani to też ludzie. I też mogą chorować.

Kościół jest jeden

Hierarchowie nie chcą żadnego konfliktu, podobnie, jak nie chce go również inicjator akcji społecznej intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski. To nie jest jakaś wojna "kościołów". Kościół jest jeden, jest powszechny. Trzeba nam teraz wrócić do katechizmów, wyśmiewanych za "regułki", dogmaty i rzekomo pozorne rozróżnienia.

Nie ma żadnego "kościoła toruńskiego" ani "kościoła łagiewnickiego". Kościół przechowuje od dwu tysięcy lat wiarę: "Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, a Pana naszego". A pierwszą prawdą wiary, którą dzieli z judaizmem i islamem jest zdanie: "Jest jeden Bóg". A Bóg jest Duchem czystym, który "wieje kędy chce", przed wiekami unosił się nad wodami, po upadku ludzkości wcielił się w Ciało ludzkie, aby upadłą ludzkość zbawić, a także – uświęcić. Nie ma tu co kombinować – w porównaniu z innymi religiami, nie mamy aż tak wielu prawd wiary, które rzekomo mają dzielić wierzących.

Pamiętam, jak pewnego razu katecheta na lekcji religii podał temat: "Jest Bóg". Trochę, jak starotestamentalne "jestem, który jestem". Wszystkie religie powinny głosić istnienie rzeczywistości duchowej, a wtedy okaże się, że istnieje jedność nie tylko w Kościele, ale tajemnicza więź między wszystkimi wiarami z pnia Abrahama – cudowne działanie Ducha świętego w świecie, który jednak zapomniał o prawdach podstawowych. Nie ma co spierać się o szczegóły, czy intronizować czy nie, bo żeby intronizować Osobę Jezusa w Polsce (a czemu nie w całej Europie?), trzeba zwyczajnie w Niego uwierzyć.

Potem dopiero prosić, żeby zmiłował się nad Polską i całym światem. Mam nieodparte wrażenie, że wielkie akcje społeczne o charakterze religijnym trochę maskują pewien rodzaj niedowierzania, tuszują go rytuałami, obrzędami i werbalnymi skokami o tyczce. Jeśli konsekwentnie wierzymy, że mamy prawo intronizować Jezusa, to należy to uczynić najpierw w swoim życiu. "Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, otwórzcie drzwi systemów ekonomicznych, politycznych, społecznych, nie lękajcie się!" Dla mnie są to mocne słowa – Papież wzywa do wpuszczenia Jezusa do życia, a nie do uczynienia Go królem. Mam wrażenie, że kiedy patrzymy na Jezusa jako Króla, to podświadomie staje się On daleki. Przecież nie każdy miał w średniowieczu dostęp do tronu monarchy! Jezus jest Królem, ale chce być osobistym Panem i Zbawicielem. Przede wszystkim Doradcą, Pocieszeniem i Miłosierdziem, którego nie będę się bał w przeciwieństwie do niedostępnego Władcy.

Kościół jest jeden od dwu tysięcy prawie lat. Przywoływanie analogii ze sprawą mariawitów sprzed stu lat nie jest najlepsze. Dziś ksiądz, który ma niewątpliwie co najmniej charyzmę, którą może wykorzystać jeszcze nie raz, nie chce odłączać się od Kościoła. Nie sądzę, aby ktoś, kto przyjął chrzest, bierzmowanie, Komunię świętą i poświęcił całe życie Jezusowi w momencie święceń kapłańskich, miał wadliwe intencje.

Jezus jest królem

Zanim dojdę do sedna omawianego problemu kilka uwag, które zawodowym teologom wydadzą się banalne, jak gdyby uczeń liceum udowadniał profesorowi matematyki, że dwa plus dwa daje cztery. Niemniej wiem, również z doświadczenia, że konflikty, różnice zdań należy rozwiązywać, idąc od ogółu do konkretu.

Nie jest sednem problemu intronizacja Chrystusa, ponieważ jeśli na serio wierzymy w Ewangelię, Jezus jest królem i to nie tylko żydowskim (jak kazał napisać Piłat), lecz wedle ewangelii, jest jedynym Królem wszechświata. Istnieje nawet święto Chrystusa Króla, a w Polsce powstał pomnik Jezusa. "Dlatego też Bóg Go wywyższył ponad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie Imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca". Co więcej, nie dano pod niebem innego Imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. Podczas swego męczeństwa św. Szczepan widział otwarte niebo i Jezusa po prawicy Najwyższego.

Nie ma żadnych przeszkód teologicznych, aby uznać Chrystusa za króla, ponieważ czy to uznajemy czy nie, On i tak nim jest. Mogę nie uznawać istnienia czegoś niewidzialnego, np. prądu albo innych galaktyk, a one i tak istnieją. Czy wierzę mocniej czy słabiej, nic to nie zmienia poza tym, że wierząc mocniej jestem bardziej zintegrowanym człowiekiem. Tak zatem z Pisma świętego wynika, że Jezus był pogardzonym królem żydowskim, potomkiem Dawida, a następnie został Królem wszechświata, ponieważ uniżył siebie samego, przyjąwszy postać sługi.

Tak zatem analiza merytoryczna wykazała, że ogłaszanie Jezusa królem nie jest herezją, prowadzącą do schizmy. Czy ktoś tego chce, czy nie – Jezus powstał z martwych i zasiada po prawicy Ojca, któremu służył. Problem leży gdzie indziej. A właściwie problemy. Istotna pozostaje forma, czyli wszystko to, co robimy, czynimy, jak się zachowujemy, czym żyjemy. Można mieć świętą rację, a nie umieć jej przedstawić i wtedy pomimo, że znamy prawdę, nie umiemy jej wyrazić. Bywały prawdy mistyczne, których nikt nie rozumiał, ponieważ mistycy nie znajdowali słów adekwatnych do danej sytuacji. Polityk może mieć w czymś rację, ale szwankuje forma. Innymi słowy - ocieramy się tutaj o sferę społeczną.
 
Zobacz także
ks. Mariusz Pohl
Określenie: "dar z siebie samego" to także trafna definicja miłości. Zakłada ona wyraźnie, że miłość nie jest braniem, lecz dawaniem. A jeśli chcemy mówić o braniu, to tylko w znaczeniu: biorę za ciebie odpowiedzialność, wybieram ciebie, by żyć z tobą i dla ciebie - na dobre i na złe...
 
ks. Jacek Poznański SJ
Jedną ze skarg, którą ksiądz słyszy bardzo często, jest wyznanie: Nie potrafię się skupić na Mszy Świętej, moje myśli ciągle gdzieś uciekają. Wielu niepokoi fakt, że nie mogą w spokoju całkowicie zanurzyć się w Eucharystii, nie potrafią wychwycić każdego słowa, świadomie uczynić każdego gestu.
 
ks. Edward Staniek
Dwanaście lat cierpienia. Szereg spotkań z różnymi lekarzami i całe mienie wydane na lekarstwa. Wszystkie zabiegi okazały się bezowocne. Lekarze nie pomogli. Pacjentka czuła się coraz gorzej. Jakże łatwo w tej nieszczęśliwej kobiecie z Ewangelii może rozpoznać siebie każdy, kto został dotknięty nieuleczalną chorobą...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS