logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Sławomir Zatwardnicki
Pokusa fundamentalizmu biblijnego
Kwartalnik Homo Dei
 


Zdrada sensu dosłownego i duchowego
 
Tradycyjnie wyróżnia się dwa podstawowe sensy Pisma Świętego: dosłowny i duchowy. Sens dosłowny ,i. jest to sens oznaczany przez słowa Pisma Świętego i odkrywany przez egzegezę, która opiera się na zasadach poprawnej interpretacji [43] innymi słowy, chodzi o takie znaczenie, jakie zostało wyrażone bezpośrednio przez natchnionych autorów ludzkich. Będąc owocem natchnienia, znaczenie to jest również zamierzone przez Boga, głównego Autora [Biblii] [44]. Fundamentaliści, odrzuciwszy narzędzia krytyczno-historyczne, chcieliby jednak odczytywać Pismo nie tyle dosłownie (w powyższym rozumieniu tego słowa), co literalnie, bez podjęcia wysiłku zrozumienia, co naprawdę autor zamierzał wyrazić właściwymi jemu i jego epoce środkami, bez wzięcia pod uwagę historycznych nawarstwień i rozwoju tekstu.
 
Sens duchowy natomiast to sens wyrażony przez teksty biblijne, kiedy się je czyta pod wpływem Ducha Świętego, w kontekście tajemnicy paschalnej Chrystusa i nowego życia, które z Niego wynika [45]. Wymaga się najpierw dotarcia do sensu dosłownego, aby móc dobrze odczytać sens duchowy. Nie dziwi więc subiektywizm fundamentalistycznej lektury, jeśli opiera się ona na sensie nie dosłownym, lecz literalnym; a zdarza się przecież i tak, że niektórzy fundamentaliści zatrzymują się na tym literalnym sensie, w ogóle nie próbując dotrzeć do duchowego (stąd traktowanie sformułowań prawnych Starego Testamentu jako obowiązujących również chrześcijan).
 
W ferworze walki o literę wyparowuje z niej duch [46]. Podejście fundamentalistyczne jest wybitnie niebiblijne, ponieważ można bez trudu znaleźć w Nowym Testamencie wypowiedzi Chrystusa czy apostoła Pawła, którzy na pewno nie uprawiali takiej „literalnej” interpretacji Pisma, owszem, ich egzegeza była wprost przeciwieństwem lektury fundamentalistycznej.
 
Ocenę fundamentalizmu należy jednak nieco zniuansować. Nie tak literalny fundamentalista, jak próbują go malować kościelne dokumenty czy też opracowania dotyczące fundamentalizmu [47], które zajmują się chyba bardziej fundamentalizmem w wersji doprowadzonej do absurdu przez różne wspólnoty religijne (by nie powiedzieć: sekty) niż fundamentalizm „tradycyjnym” (by użyć tego ryzykownego sformułowania).
 
Temu bowiem zależy nie tyle na ślepej wierności literze, co raczej na upragnionej bezbłędności Biblii, co z kolei prowadzi fundamentalistę do przerzucania się od interpretacji literalnej do przenośnej czy symbolicznej, a tam, gdzie się nie da, tłumaczy on sprzeczności wewnątrzbiblijne w taki sposób, jakby chodziło o różne wydarzenia; byle tylko uratować bezbłędność Biblii, przy czym zawsze jej prawda polegać ma na maksymalnej zgodności relacji biblijnej z wydarzeniami historycznymi i rzeczywistością empiryczną [48] (pamiętamy o tym, że fundamentalista jest dzieckiem swoich czasów!).
 
Warto w tym miejscu przypomnieć słowa soborowej konstytucji: Skoro wszystko to, co autorzy natchnieni, czyli hagiografowie, twierdzą, należy uważać za stwierdzone przez Ducha Świętego, to z całą mocą należy też wyznać, że księgi Pisma w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Boga została zapisana w księgach świętych dla naszego zbawienia [49].
 
Na tym tle fundamentalizm jawi się jako reakcyjny, opierający się trudowi refleksji, która byłaby zdolna wziąć pod uwagę współczesną krytykę i wypracować koncepcję natchnienia i bezbłędności Biblii przystającą do nieprostej rzeczywistości, która stopniowo odkrywana, wymaga korekty wcześniejszej interpretacji. Zauważmy, że nowoczesne wyjaśnienie katolickie nie ujmuje nic z pewności oparcia się wierzących na Biblii, a jedynie wskazuje na to, czego należy w niej szukać (prawd związanych ze zbawieniem), a czego nie wolno od niej wymagać (np. prawd przyrodniczych).
 
Niezdolność przyjęcia w pełni prawdy o Wcieleniu
 
W zakończeniu Interpretacji Biblii w Kościele raz jeszcze pojawia się odwołanie do fundamentalistów: Wzbraniając się przed pójściem za badaniami egzegetycznymi, nie zdają sobie sprawy, że na skutek godnej pochwały troski o pełną wierność słowu Bożemu w rzeczywistości wstępują na drogę, która ich oddala od dokładnego sensu tekstów biblijnych, jak również od pełnej akceptacji konsekwencji Wcielenia [50]. Autorom dokumentu widać zależy bardzo na podkreśleniu zagrożenia lekturą fundamentalistyczną, przy czym samo nazwanie problemu zdaje się wskazywać również punkt wyjścia do ewentualnej rozmowy z fundamentalistą. Wydaje się, że trzeba by zacząć właśnie od tajemnicy Wcielenia, o której lektura fundamentalistyczna niefrasobliwie zapomina.
 
Powołując się na św. Jana Chryzostoma, sławiącego „nachylenie się” Boga ku człowiekowi, papież Pius XII mógł napisać w swojej encyklice dotyczącej studiów biblijnych następujące słowa: Jak współistotne Słowo Boże stało się podobne ludziom we wszystkim „prócz grzechu”, tak i słowa Boże wyrażone ludzkim językiem upodobniły się do słów ludzkich we wszystkim z wyjątkiem błędu [51]. Do tej analogii odwołują się również ojcowie Soboru Watykańskiego II: Boże słowa wyrażone ludzkimi językami upodobniły się do ludzkiej mowy, podobnie jak niegdyś Słowo Wiekuistego Ojca, przyjąwszy słabe ludzkie ciało, upodobniło się do ludzi [52].
 
Idąc dalej tropem tej analogii, możemy powiedzieć, że istnieje również analogia między błędami teologicznymi popełnianymi w stosunku do Jezusa i Pisma Świętego. Błędy dotyczące Jezusa kwestionują bądź Jego człowieczeństwo, bądź Bóstwo. Podobnie jest z Pismem Świętym: kwestionuje się jego Boskie lub ludzkie autorstwo [53], przy czym ten ostatni błąd (a może, jeśli pamiętać o wojnach chrystologicznych toczonych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, należałoby analogicznie powiedzieć: „herezja”?) popełniają właśnie fundamentaliści.
 
Ciekawe byłoby usłyszeć, jak tłumaczy sobie fundamentalista ten wyłom w żelaznej logice, z jaką niezmienny Bóg lubi (musi?) przecież postępować. Czemu w historii zbawienia, do której przynależą zarówno słowa, jak i czyny, wewnętrznie ze sobą połączone [54], wcielenie Logosu w ciało polega na połączeniu dwu natur – ludzkiej i Boskiej – w jednej Osobie Syna Bożego, ale wcielenie Bożej mowy miałoby „wchłonąć” ludzki język („monofizytyzm biblijny”!), tak że obcując z tekstem Biblii mielibyśmy do czynienia tylko z Boską naturą słowa?
 
Odrzucając pełnię prawdy o Wcieleniu, fundamentalizm pomija ścisłą relację tego, co Boże, z tym, co ludzkie, w stosunkach z Bogiem [55]. I znów można byłoby doszukiwać się źródła tego pominięcia w czasach reformacji – choćby w akcencie słusznie stawianym na łaskę, ale niesłusznie lekceważącym wymiar ludzki. Sama Biblia powiada jednak, że nikt nigdy Boga nie oglądał (1 J 4,12), i na nic się nie zda powoływanie się na słowa Jezusa wskazujące, że kto widzi Jego, widzi i Ojca (por. J 14,9): wszak byli tacy, którzy Go widzieli, a nie zobaczyli; zresztą sam Jezus wskazał na konieczność łaski w rozpoznaniu Jego tożsamości (por. Mt 16,17).
 
Czyżby Bóg fundamentalistów potrafił zaprzeczyć samemu sobie i „zmieścił się” w „ciele i krwi”? A może w życiu duchowym fundamentalisty – zakładam w dobrej wierze, że jakieś życie wewnętrzne on ma – Bóg mówi wprost, bezpośrednio, nie „wcielając” swoich słów w ludzką mowę? W takim razie mielibyśmy do czynienia nie tyle z mistycyzmem, co raczej z jakąś chorobą psychiczną, bo pacjent upierałby się przy czymś absolutnie nielogicznym (wszak albo Bóg mówi w Bożym języku, którego człowiek z natury rzeczy słyszeć nie może, albo używa ludzkiej mowy, i tylko w tym przypadku człowiek jest w stanie coś zrozumieć).
 
Zakończenie: Odpowiedź na fundamentalizm biblijny
 
Tło malowane przez socjologów na pierwszym planie ukazuje nowoczesność i reakcyjny względem niej fundamentalizm, który nie stanowi oazy ocalałej tradycji, ale opozycję względem nowoczesności, z którą wchodzi w dialektyczny kontakt. Jakkolwiek obraz taki pozwala rzeczywiście lepiej zrozumieć zjawisko fundamentalizmu, to przecież maluje go jedynie świeckimi narzędziami, pomijając teologiczne, na których zależy najbardziej nie tylko fundamentalistom, ale wszystkim wierzącym. W związku z tym trzeba by ocenić przekonania fundamentalistyczne z pozycji rozumu i wiary (czy może rozumnej wiary). W artykule zajęto się jedynie fundamentalistyczną lekturą Biblii, która jest nie do przyjęcia z przyczyn, na które starano się zwrócić uwagę.
 
Na koniec trzeba by jednak zapytać o postawę racjonalnie myślącego wierzącego wobec metody historyczno-krytycznej, przeciw której kieruje się ostrze fundamentalizmu. Rzeczywiście bowiem nie można ignorować niebezpieczeństwa stosowania tej metody, na które wskazuje w sposób szczególny również obecny papież; pośród wielu zagrożeń Ojciec święty zwraca uwagę na pęknięcie między „historycznym Jezusem” a „Chrystusem wiary”, do czego doprowadziły badania historyczno-krytyczne, co stanowi zagrożenie dla wiary chrześcijańskiej, ponieważ niepewny staje się punkt jej odniesienia: zachodzi obawa, że wewnętrzna przyjaźń z Jezusem, do której przecież wszystko się sprowadza, trafia w próżnię [56].
  
Jednak w przeciwieństwie do „hermeneutyki lęku” [57] stosowanej przez fundamentalistów Benedykt XVI, w oparciu o soborowe wskazówki [58], pokazuje rozwiązanie dla współczesnej egzegezy, jakim powinna być, według niego, „hermeneutyka wiary”[59]. Jeśli egzegeza ma odpowiadać na Bosko-ludzką naturę Pisma Świętego (znów wracamy do przywołanej w tekście analogii między wcieleniem się Boga w ciało a wcieleniem Boskiej mowy w ludzki język), to potrzebuje uwzględnić zarówno naukowe, jak i teologiczne zasady interpretacji tekstów.
 
Dlatego w drugiej części książki Jezus z Nazaretu papież wzywa nie do odrzucenia naukowego narzędzia, ale do ewolucji metody historyczno-krytycznej, która powinna dokonać metodologicznie nowego kroku i uznać się ponownie za dyscyplinę teologiczną, nie rezygnując przy tym ze swego charakteru historycznego [60].
 
Autor książki Jezus z Nazaretu, omawiając drugą pokusę, jakiej został poddany Jezus, powołuje się na Krótką opowieść o Antychryście Władimira Sołowjowa. Pojawia się u niego postać Antychrysta, który zdobywa tytuł doktora teologii i jest wybitnym biblistą. Benedykt XVI nie waha się użyć tego literackiego bohatera za symbol tego rodzaju naukowej egzegezy, która dokonuje destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary.
 
Antychryst, z miną wielkiego uczonego, mówi nam, że egzegeza, która czyta Biblię w duchu wiary w żywego Boga, [...] jest fundamentalizmem [61]. W interpretacji papieża spór między Jezusem a diabłem jest dotyczącą wszystkich czasów dysputą na temat właściwej interpretacji Pisma [62].
 
Czy więc tylko metoda historyczno-krytyczna narażona jest na diabelskie pokusy, a za fundamentalizmem miałby stać dobry anioł (pozostańmy przy takim dualizmie duchowym, jako że dobrze odpowiada on wojennej retoryce używanej przez fundamentalistów)? Wydaje się, że pokusa fundamentalizmu, jako zjawiska mniej wymagającego intelektualnie, nie potrzebuje diabła doktora, wystarczy jakiś zły duch niżej stojący w piekielnej hierarchii; ot, taki sobie rogaty samouk w interpretacji Biblii.
 
Moce piekielne lekturę w duchu wiary nazywają fundamentalizmem, a fundamentaliści swoją interpretację literalną, dokonywaną analogicznie do tej stosowanej przez diabła na pustyni (por. Mt 4,1–11), chcieliby uważać za chrześcijańską. Jeden jest ojciec kłamstwa, ale liczne ma potomstwo, skłócone jak reprezentanci fundamentalistycznej i liberalnej metody egzegezy.
Skoro jednak Jezus pokonał Antychrysta uczonego, powinniśmy Jego mocą odeprzeć również pokusę antychrystów niedouczonych, których pojawiło się wielu (por. 1 J 2,18).
 
Sławomir Zatwardnicki
Homo Dei (2012) nr 4
 
fot. Lee Pickup Best brick forward
Flickr (cc)
____________________________________________
Przypisy:
 
[44] IBwK II, B (EB 1407).
[45] IBwK II, B (EB 1413).
[46] J. Kracik, Święty Kościół …, dz. cyt., s. 349.
[47] Por. np. ocenę wyrażoną w: R. Pietkiewicz, Gdy otwierasz Biblię. Podręcznik, seria „Aby lepiej słyszeć Słowo Pana” 1, red. H. Lempa, Wrocław 2000, s. 48: Fundamentalizm biblijny, uznając wyłącznie Boskie autorstwo Pisma Świętego, przyjmuje bezkrytycznie za pewne i prawdziwe wszystkie informacje tam zawarte. Dotyczy to również historii, chronologii, geografii. Mimo tych na gruncie polskim zrozumiałych uproszczeń (por. przypis nr 3) książkę tę należy ocenić jako b. dobre narzędzie do wykorzystania czy to w duszpasterstwie czy też w formacji w kościelnych wspólnotach. 48. D. Motak, Nowoczesność i fundamentalizm, dz. cyt., s. 107.
[49] Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum, nr 11.
[50] IBwK, Zakończenie (EB 1556).
[51] Pius XII, Encyklika Divino afflante Spiritu, cyt. za: R. Pietkiewicz, Biblia w dokumentach Kościoła, seria „Aby lepiej słyszeć Słowo Pana”, II, red. H. Lempa, Wrocław 1997, s. 104.
[52] Sobór Watykański II, Dei Verbum, nr 1    
 
poprzednia  1 2 3 4 5
Zobacz także
o. Piotr Nyk OCD
Wydaje się, że nienawiści – jako silnego uczucia niechęci wobec innego człowieka – nie można zrozumieć bez jej przeciwieństwa, czyli miłości. Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć do słowników biblijnych, w których wskazane jest na przykładach, że nienawiść w Biblii często rozumiana jest jako brak miłości. Miłość i nienawiść są uczuciami lub postawami wyłącznie ludzkimi. 
 
o. Jerzy Zieliński OCD

Jeśli spotkanie z cierpieniem ma przynieść człowiekowi zwycięstwo, a nie porażkę, potrzeba dwóch ważnych umiejętności. Jedna z nich to zdolność dostrzegania nadprzyrodzonej, a więc i nieprzemijającej wartości trudnych doświadczeń. Druga to siła wytrwałości. Obydwie umiejętność są darem Ducha Świętego. Jezus posyła Go każdemu z nas i uczy zwracać się do Niego wymownym imieniem – Pocieszyciel.

 
Damian Belina

Mogłoby się wydawać, że głoszenie chrześcijańskich wartości w dzisiejszej dobie, gdy każdy próbuje wyznaczać sobie własną prawdę, nie ma większego sensu i zostanie potraktowane za nieaktualne czy staroświeckie. Jednak nie możemy zapominać, że jest to także czas działania Ducha Świętego, czas należący do historii zbawienia, której punktem centralnym jest Chrystus. A On złożył swoim uczniom obietnicę: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS