logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Józef Augustyn SJ
Przypowieść o winnicy
Mateusz.pl
 


I oto znowu gospodarz zdaje się powtarzać ten sam elementarny błąd. Za drugim razem posłał wprawdzie więcej sług, ale tak samo bezbronnych. Także tym razem nie zabezpieczył ich przed przemocą ze strony zbuntowanych rolników. Dla rolników zaś był to ewidentny znak, że gospodarz nie jest człowiekiem interesu i nie można traktować go na serio. Także za drugim razem rolnicy zrobili to samo, co za pierwszym: jednych obili, drugich zabili, jeszcze innych ukamienowali. Masakra sług była tym razem większa niż za pierwszym razem.
 
A teraz spróbujmy wczuć się w sposób rozumowania samego gospodarza, który podsuwa nam także sama przypowieść Jezusa. Chociaż gospodarz jest jednocześnie potężnym władcą posiadającym liczne wojska, to ma jakąś odrazę wobec stosowania przemocy. Stąd też wbrew wszelkiej oczywistości zakłada w sposób maksymalny dobrą wolę u rolników i chce im wyjść naprzeciw. Za wszelką cenę pragnie z nimi pojednania i ugody. Gospodarz usiłuje najpierw znaleźć wytłumaczenie idące po linii ich rzekomej dobrej woli. Gospodarz myśli: Być może nie zrozumieli mnie do końca i dlatego doszło do przypadkowej bójki. Jeżeli nawet niektórzy z nich zawinili, to być może zreflektują się, uznają swój błąd, przyznają się do winy. Przecież nie mogą nie być świadomi, że mam wojsko i mogę także siłą odebrać to, co moje. Ale po co stosować zaraz siłę. Podaruję im ten pierwszy wybryk. Za drugim razem wyślę więcej sług. Kiedy jednak druga misja sług nie powiodła się, gospodarz zamiast ukarać ich, co wydawało się być naturalne, dalej szuka usprawiedliwienia dla buntowników. Wprawdzie tym razem wysłałem więcej sług, ale może nie byli dość stanowczy, może pozwolili się zlekceważyć. Prawdopodobnie doradcy gospodarza podpowiadali mu, aby rozwiązał problem od razu wysyłając oddział wojska, by ukarać buntowników.
 
W końcu posłał swojego syna
 
Po drugim bezkarnym buncie stało się dla rolników niemal oczywiste, iż gospodarz jest człowiekiem słabym, który nie umie dochodzić swoich praw. Pomyśleli, iż teraz gospodarz będzie bał się przysłać kogokolwiek. Ale oto staje się rzecz niesamowita, która może zdarzyć się jedynie w mitycznych opowiadaniach lub też w przypowieści Jezusa. Do zbuntowanych rolników, którzy już dwukrotnie zmasakrowali wysłanników, gospodarz w końcu posłał swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Gospodarz ciągle wierzy w dobrą wolę rolników i ich lojalność względem niego. Zakłada, iż rolnicy uznają jego prawo własności do winnicy. Jeżeli rolnicy nie uznali autorytetu sług, to teraz z pewnością uznają autorytet mojego syna. Z pewnością przed moim synem uznają swoją winę, ukorzą się i oddadzą należne mi plony. Wraz z misją mojego syna rozpocznie się nowy okres współpracy z rolnikami.
 
Rozumowanie rolników było jednak zupełnie inne. Kiedy zobaczyli syna gospodarza, bynajmniej się nie przestraszyli. Nie mieli też ochoty do dialogu i do pertraktacji. Skoro znieważyli i zabili sługi gospodarza, dlaczego mieliby nagle okazać się uległymi i pokornymi wobec syna gospodarza? Przyzwyczaili się do stosowania przemocy. Przemoc, w ich mniemaniu, okazała się skuteczną metodą na życie. Skoro gospodarz nie mógł ukarać nas za pierwszym i drugim razem – myślą sobie rolnicy – to nie będzie w stanie ukarać nas i dochodzić swoich praw także za trzecim razem. Ostatecznie potwierdziło się, iż gospodarz nie umie rządzić i jest słaby. Jeżeli syn ma otrzymać w spadku winnicę, to wystarczy go teraz zabić, a winnica będzie już nasza na zawsze. Skończy się ostatecznie uciążliwa zależność od gospodarza, sami będziemy sobie gospodarzyć. Zrobili tak, jak postanowili. Chwyciwszy więc syna, wyrzucili go z winnicy i zabili.
 
Gospodarz posyłając swojego syna ryzykuje wszystko, ale wbrew wszelkiej oczywistości ma do nich zaufanie. Wierzy, iż uznają jego autorytet i ze względu na autorytet pana uznają autorytet syna. Słabość gospodarza nie wynika z braku siły i wojska, ale z zaufania i miłości do rolników. Posyłając do nich syna pragnie, aby w końcu się opamiętali. Okazuje im najwyższy dowód zaufania. Przecież nie mogą nie dostrzec – myśli gospodarz – jak bardzo mi na nich zależy.
 
Ostatecznym źródłem słabości Boga w Jezusie Chrystusie jest niewiarygodne zaufanie Boga do człowieka, niewiarygodna Jego miłość do ludzi. To właśnie to bezgraniczne zaufanie, bezgraniczna miłość karze Bogu zachowywać się w sposób po ludzku nielogiczny. W Jezusie Chrystusie Bóg, podobnie jak gospodarz, wszystko stawia na jedną kartę i ryzykuje wszystko.
 
Kiedy jednak wchodzimy w rozważania męki i śmierci Jezusa trudne staje się stosowanie jakichkolwiek porównań i przypowieści. Wydaje się dziwne, że gospodarz posyła syna wiedząc, że będzie zabity. Ale w tym właśnie wyraża się bezwarunkowość zaufania, bezgraniczność miłości. Miłość nie kalkuluje, nie oblicza. Biblia powie nam, że Bóg nie oszczędził nawet swojego Jedynego Syna, ale Go wydał za nas na śmierć krzyżową. To nieskończona miłość Boga do człowieka każe stać się Bogu słabym, bezbronnym i nielogicznym w spotkaniu z człowiekiem. Miłość nie łamie nigdy wolności. Bóg nie złamie i nie zgwałci nigdy wolności swoich stworzeń za pomocą krzyku, lęku, przymusu, przemocy. I właśnie dlatego gospodarz nie posyła wojska, aby ukarać buntowników. Bóg zawsze staje się pokorny i słaby, kiedy staje wobec wolności ludzkiego serca. Bóg nieustannie, w historii każdego człowieka osobiście naraża się, że zostanie osądzony, odrzucony, zelżony, pobity, ukrzyżowany.
 
Możliwość powiedzenia Bogu "nie"
 
Straszliwą konsekwencją, negatywną konsekwencją naszej wolności, jest możliwość powiedzenia Bogu "nie". Daje ona możliwość zabicia sług i syna gospodarza, zabicia Jezusa Syna Bożego. Człowiek, podobnie jak owi rolnicy, może fałszywie odczytać swoją sytuację przed Bogiem. Wchodzi w grzech, sprzeciwia się Bogu, łamie przykazania, łamie podjęte zobowiązania, krzywdzi bliźnich i jednocześnie zauważa, że to uchodzi mu bezkarnie. Życie toczy się dalej. Nikt go nie każe. Kiedy człowiek raz spróbuje stosować metodę przemocy i dostrzeże, że to się opłaca, wówczas może sądzić, iż jest to dobry sposób na życie. Wyrzuty sumienia, które może nawet pojawiają się od czasu do czasu, są jednak coraz słabsze, aż wreszcie gdzieś znikają. Pierwsze lęki, że Bóg może nas ukarać jakąś nagłą chorobą, śmiercią kogoś bliskiego, życiowym niepowodzeniem itp., okazują się jedynie projekcją na Boga naszych osobistych obaw. Człowiek nieprawy szybko przekonuje się, że nic takiego nie zagraża mu ze strony Pana Boga. W sytuacji życia w nieprawości człowiek może sobie rozwiązaćproblem Boga deklarując się agnostykiem, ateistą; może też – co okazuje się najczęściej stosowaną metodą –uśpić Boga w swoim życiu.
 
 
Zobacz także
o. Piotr Krupa OCD
Dzisiejszy świat poszukuje drogi wiodącej do doskonałości. Tego pragnienia człowiek nigdy nie będzie mógł się pozbyć. To takie nasze szczęście w nieszczęściu. Ale jak sobie radzi świat? Szuka w religiach wschodu natchnienia, człowieka, który gardzi bólem, cierpieniem, jest ponad wszystkim, co doczesne. I choć wielu współczesnych guru wykrzywia prawdziwy sposób myślenia kultury Dalekiego Wschodu, bardzo dużo ludzi, także chrześcijan, daje się uwieść...
 
O. Jacek Salij OP
Co robić, kiedy ktoś bardzo nam bliski oddala się od Kościoła, a nawet traci wiarę? Z tym pytaniem różni ludzie zwracali się do mnie chyba już setki razy. Może najboleśniej ten dramat dotyka wówczas, kiedy od wiary odchodzi rodzone dziecko. Pytanie, co wtedy robić, na pewno trzeba sobie stawiać, zwłaszcza że nasze próby przyciągnięcia dorastającego lub dorosłego już dziecka do wiary i praktyk religijnych są zazwyczaj nieporadne i dlatego nieskuteczne.
 

Z Adwentem jest trochę tak, jak z urodzinami. Kiedy ktoś nam bliski ma urodziny, życzymy mu dużo szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń i w ogóle wszystkiego, co najlepsze. I choć te życzenia składamy mu tylko raz w roku, to wcale nie oznacza, że w inne dni życzymy mu źle albo że nasza relacja z nim jest przez resztę roku jakaś gorsza. Można powiedzieć, że w Adwencie przygotowujemy się do świętowania urodzin Pana Jezusa...

 

Z Remigiuszem Recławem SJ, dyrektorem Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, opiekunem wspólnoty Mocni w Duchu, rozmawia Iwona Świerżewska

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS