logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Dziedzina
Szczypta soli, nie kilogram
Gość Niedzielny
 


O Polsce nieraz mówiono w takich kategoriach, ale Polska nigdy nie cierpiała niewinnie. Powiedzieć o sobie, że my jesteśmy ludźmi, którzy cierpią niewinnie, bez grzechu i w sposób zawsze niezasłużony, to jest grube bałwochwalstwo. Mówię o tym w kategoriach religijnych. I nie ja to wymyśliłem, tylko prof. Oskar Halecki, który był patriotą nieprzeciętnym i który musiał opuścić Polskę w czasie II wojny, więc pisał swoje prace na emigracji. On miałby prawo do idealizowania Polski w sposób niezwykły, a jednak nigdy w to nie wpadł. Przeciwnie, mówił, że to jest bałwochwalstwo i megalomania. Polska nie cierpi niewinnie. Ja jestem grzesznikiem, pan też, pan fotograf także. Więc jak ja cierpię, wiem, że moje cierpienie nie jest zbawcze w takim sensie jak Chrystusa. Ten mesjanizm nie jest do pogodzenia z prawdziwym chrześcijaństwem.

A w Grzechyni on jest dodatkowo podszyty potrzebą zidentyfikowania wroga. Ja nie mam takiej potrzeby. Nie kłócę się z ludźmi, którzy ją mają. To jest pewien sposób myślenia, któremu już w pewnym momencie trudno postawić tamę. Pytania idą jedne za drugim. Czy dobrą rzeczą jest piętnować zło? Tak. Czy należy słuchać biskupa, który tego zła publicznie nie piętnuje? To są konkretne pytania, które stawiają ludzie jeżdżący do Grzechyni. Gdzie jest moment, w którym się zatrzymamy? Bo następne pytanie będzie takie, czy należy słuchać papieża, który nie odwołuje tego biskupa, który nie piętnuje zła w taki sposób, który byłby zadowalający dla tej grupy ludzi. To jest ciąg wynikań, który nie ma granic. Tam jest również przemieszanie rzeczy ze świata wiary z obszarem polityki. Na przykład idea, żeby ogłosić Chrystusa Królem Polski i że to mają zrobić wspólnie senat, sejm, prezydent i episkopat, jest karkołomna. Ja nie mówię nawet o tym, czy Chrystus ma być Królem Polski, natomiast sam sposób przeprowadzenia tego, który miesza kategorie polityczne z religijnymi, dla mnie jest nie do zrozumienia po Soborze Watykańskim II.

Po komentarzach internautów pod naszymi tekstami o soborze wnioskuję czasem, że broni go już tylko garstka „modernistów”, podczas gdy „w terenie”, także wśród księży, jest tęsknota za Kościołem przedsoborowym.

Ja tego nie rozumiem, bo przecież wszyscy oddychamy soborem. Kiedyś o. Leon Knabit powiedział mi, że sobór to on przeżył. To jego pokolenie widziało, jakie zmiany się dokonują. Musieli się z nimi zmierzyć, przyjąć, przetrawić i jeszcze przekazać.

To skąd ta moda na sprzeciw wobec ducha soboru? Chodzi głównie o ekumenizm, dialog międzyreligijny, reformę liturgii.

Trzeba zejść głębiej i pytać o przyczyny. Jeśli chodzi o „Asyż w Krakowie”, organizowany w ubiegłym roku, to był tylko jeden protest powielany w licznych kopiach. Wszystkie cytowane w nim fragmenty z tradycji Kościoła kończyły się na Piusie XI, jako ostatnim papieżu „prawdziwego Kościoła”. Czyli po nim mamy całą serię papieży, którzy błądzą w wierze? Przeciwnicy „Asyżu” mówią, że przez tego typu spotkania może się zwiększyć indyferentyzm wśród młodzieży. No może. A może się zmniejszyć. A może się zwiększyć pragnienie jedności chrześcijan. Mój profesor i mistrz, ks. Jan Kracik, mówił, że najbardziej niebezpiecznym miejscem jest łóżko, bo najwięcej ludzi w nim umiera. To proszę się nie kłaść. Paweł VI mówił, że są tylko dwa środki ewangelizacji: dialog i świadectwo. Spotykając się z pastorem, nie poprawiamy dogmatów. Natomiast poważnie traktujemy wyznanie wiary: wierzę w jeden, powszechny i apostolski Kościół. Jak mówię, że wierzę w jeden Kościół, to nie może być tak, że mnie to nie boli, że nie jesteśmy zjednoczeni, i robię wszystko, żeby tylko te podziały umocnić i zabetonować na wieki wieków. W „Asyżu w Krakowie” nie było zacierania różnic religijnych.

Natomiast była idea zbudowania razem studni w Sudanie. Mogę razem z muftim muzułmańskim dać pieniądze na budowę studni? Z tego będzie woda dla ludzi. Pani Janina Ochojska pięknie mówiła, że przy tej studni ludzie będą stać w kolejce i rozmawiać ze sobą, nie będą do siebie strzelać. Kościół na soborze powiedział o sobie, że jest sakramentem, czyli skutecznym znakiem jedności całego rodzaju ludzkiego. Jak chcemy to osiągnąć? Ktoś przyjmuje tę definicję? Jak mówimy A, to mówmy też B i aż do Z. Wtedy nie będziemy mówić o jakimś duchu soborowym, bo to nic nie znaczy. Duch Soboru Watykańskiego II to jest Duch Święty.

„Nigdy nie masz tyle, żebyś nie miał niczego więcej dostać”, mówił Ksiądz Biskup niedawno, rozważając przypowieść o talentach. Za nami kolejny Adwent, przed nami kolejne Boże Narodzenie. Czy w takiej corocznej sekwencji świąt możemy w ogóle spodziewać się czegoś nowego?

Za każdym razem jesteśmy w innym miejscu. Pan też jest w tym roku innym człowiekiem niż był rok temu. Na każdym etapie swojego życia mam możliwość doświadczenia Chrystusa na nowo. Nieraz człowiek jest bardzo przywiązany do dawnej formy i chciałby na przykład zawsze mieć wiarę młodzieńca z oazy. Nie tyle wiarę, ile sposób jej przeżywania. A tymczasem ma piątkę dzieci i nie ma czasu na codzienny Namiot Spotkania. Albo w nim będzie nostalgia za tym, jak to bywało lat temu 20, i ta nostalgia go, mówiąc brzydko, zeżre, albo ma odwagę zapytać się w kolejny Adwent, co to znaczy, że Chrystus przychodzi do jego życia takiego właśnie jak teraz, do człowieka, który przestał być młodzieniaszkiem, a jest dorosłym mężczyzną, który ma żonę i rodzinę na głowie. To jest jeden wymiar. Drugi jest taki: naprawdę nigdy nie jest tak, że ktoś już wie, co to znaczy chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo jest ciągle przed nami. Jest taka książka Taleca „Bóg przychodzi z przyszłości”. Wyraża przekonanie, że to, co najlepsze w wierze, mamy jeszcze przed sobą. Nie chodzi o to, że dotąd obecność Boga w naszym życiu nie była ważna. Ale ważniejsze jest to, żeby wiedzieć, że On nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Bóg jest niezmordowany.


Jacek Dziedzina
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
Agnieszka Toczko-Rak
Możemy przyjąć dwa kierunki. Pierwszy jest taki: „Ty mały ośle, ja ci powiem, jak masz żyć!”. Czyli nastawienie z góry, kiedy ktoś ma poczucie przewagi. Drugi, który oczywiście ja bardziej lubię, polega na tym, że kiedy człowiek gdzieś tam się zagubi, to zaczyna być otwarty na przyjmowanie wskazówek, porad. 
 
Z ks. Jackiem Stryczkiem, duszpasterzem ludzi biznesu, prezesem Stowarzyszenia Wiosna, twórcą Szlachetnej Paczki, rozmawia Agnieszka Toczko-Rak.
 
Anna Lasoń-Zygadlewicz

Gdy emocje w nas się gotują, gdy życie płynie nie w tę stronę, którą wybraliśmy, gdy Pan Bóg nie daje szybkich rozwiązań, gdy ktoś wystawia nasze nawrócenie na próbę… jak reagujemy? Zrzędzimy, krytykujemy, kłujemy sarkazmem lub użalamy się nad sobą. Po pewnym czasie staje się to naszą drugą naturą. Ot, taka narodowa choroba cywilizacyjna: Polacy-lubią-ponarzekać. A co na to Jezus?

 
Paweł Zuchniewicz
Przeszło pięćdziesiąt lat temu w mieście Pampeluna w Hiszpanii powstał Uniwersytet Nawarry. Dziś jest to jedna z najlepszych uczelni w tym kraju. Jej częścią jest znajdująca się w Barcelonie, wspomniana już szkoła IESE uznana przez angielski tygodnik „Economist” za najlepszą szkołę biznesu na świecie. Uniwersytet szczyci się również wydziałem medycznym i kliniką, której pacjentami byli między innymi słynny kolarz Miguel Indurain oraz ojciec obecnego króla Hiszpanii...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS