logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marie-Dominique MOLINIÉ OP
Walka Jakuba
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
 
okładka


Czy można żyć z Bogiem?
Czy można żyć bez Boga?

Nie umiemy kochać Boga, ponieważ nie wiemy, że Bóg kocha nas. A nie wiemy, że Bóg nas kocha, bo sami Go nie kochamy. Objawienie próbuje wyrwać nas z tego błędnego koła. Żywot człowieka spowija wiele ciemności. Jednak Bóg, który zna naszą nędzę, z nieskończoną cierpliwością stara się nas wychowywać i doprowadzić do tego, że Go pokochamy.

 
 

Wydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych
Rok wydania: 2017
ISBN:978-83-76044-29-3
Format:125x195
Stron:165
Rodzaj okładki:Miękka

 
Kup tą książkę  
  
 

 
Rozdział II - BOŻE MÓJ, NIE KOCHAM CIĘ!
 
Sens ludzkich słów bywa bardziej lub mniej głęboki: można rozmawiać o pogodzie, przedstawiać jakąś ważną teorię naukową (a to już coś znacznie poważniejszego), można wreszcie próbować, dzięki jakiejś szczególnej intuicji, dzielić się tym, co w nas najbardziej osobistego i cennego.
 
Jednak żadne z podobnych słów nie posiada głębi Słowa, które oddaje bliźniemu swoje życie i serce. Jedynie Słowo Boga posiada tę właśnie głębię - Bóg pierwszy nas umiłował - zatem nazywamy je Objawieniem. Ten, który objawił swoją Miłość, powiedział wszystko, nawet jeśli On sam się ukrywa. Nie ma potrzeby wiedzieć o Nim więcej, gdyż przez to wyznanie dał się nam w całej swojej istocie. Późniejsze "odsłony" będą jedynie stopniowym przyjmowaniem tego, co w wymiarze wirtualnym już przynależy człowiekowi.
 
PODDAĆ SIĘ ALBO ODDAĆ SIĘ
 
Dostąpimy tego pod warunkiem, że przyjmiemy ofiarowaną nam miłość. W tym właśnie punkcie Objawienie staje się również pytaniem - nieodzownym a jednocześnie najbardziej niebezpiecznym, w istocie jedynym, jakie Bóg stawia człowiekowi. Dlaczego jest ono tak groźne? Ponieważ nie można przyjąć owej miłości, nie podając jej dalej. Za miłość płaci się jedynie miłością, co oznacza, że miłość nie ma ceny, jest ona bowiem bezinteresowna, darmowa - ale nie można przyjąć jej w swoim sercu, nie dzieląc się nią z innymi. Na tej płaszczyźnie dać lub przyjąć sprowadza się do tego samego: otrzymujemy miłość, odpowiadając na nią darem własnego serca.
 
Już w porządku ludzkim często popełniamy błąd, gdyż wydaje się nam, że możemy "przyjąć" miłość, nie odpowiadając na nią miłością równie absolutną i wielką. Korzystamy z miłości, nie przyjmując jej, gdyż z naszej strony nie podejmujemy dialogu. Ograniczając się do korzystania z jej oddziaływania, nie poznamy jej prawdziwego piękna: wykorzystujemy ją, wcale jej nie posiadając. Dlatego Bóg, obdarowując człowieka swoją miłością, nie musi jej ani chronić, ani stosować jakichkolwiek środków ostrożności. Dopóki nie nauczymy się w tym samym stopniu na nią odpowiadać i ufnie się jej poddawać, będzie się nam wymykać i nie posiądziemy jej.
 
Nie powinno nas zatem dziwić, że dzieci Boże, doświadczając trudnych prób, zastanawiają się, czy życie prawdziwie chrześcijańskie jest w ogóle możliwe. Miłość absolutną, nieco szaloną, o jaką prosi nas Bóg, zwykliśmy zastępować czcią, uniżeniem, narzucającym wobec Stwórcy pewien dystans. Ponad całkowity dar z siebie stawiamy poddaństwo - zdecydowanie bardziej smutne, ale zarazem łatwiejsze; wolimy zgiąć kark, aniżeli ofiarować serce. W takiej postawie wprawdzie staramy się być sprawiedliwi i oddawać Bogu i bliźniemu, co należne, ale bez miłości. Dopóki nasza sprawiedliwość nie zostanie w sposób nadprzyrodzony uniesiona przez ducha miłości, pozostanie wyłącznie sprawiedliwością uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Usiłowanie bycia posłusznym bez całkowitego oddania siebie pozostanie wysiłkiem bezowocnym. Serce, które się nie oddaje, pozostaje skoncentrowane na samym sobie; człowiek, który stawia siebie w centrum - grzeszy, nawet jeśli usiłuje się usprawiedliwiać, szczerze i wielkodusznie akceptując władzę Boga oraz Jego prawa. Nawet szczerze usiłując uznać wielkość Boga i pragnąc umieścić Go w naszym życiu, i tak będziemy mieć wrażenie, iż staramy się jednocześnie za dużo i za mało, dlatego, że każda ze stron domaga się wszystkiego. A zatem to nieustanne targowanie, mające doprowadzić do uzdrowienia sytuacji, przy jednoczesnej próbie zachowania choćby najmniejszej cząstki dla siebie, jest beznadziejne.
 
Tak jak młody człowiek, który chce otrzymywać od ojca regularnie kieszonkowe, pozwalające mu na planowanie własnych wydatków (i słusznie - ostatecznie bowiem ojciec jest mu najbliższy), tak owe istoty pragnęły same stanowić o sobie, troszcząc się o własną przyszłość, zapewniać sobie przyjemność i bezpieczeństwo, posiadać meum, z którego niewątpliwie płaciłyby Bogu jakąś umiarkowaną daninę, ofiarowując Mu swój czas, uwagę i miłość - które jednak byłyby ich, nie Jego własnością. Pragnęły one, jak mówimy, "nazwać swymi swe dusze". Oznacza to jednak życie w kłamstwie, bowiem nasze dusze nie są, w istocie, naszą własnością. Istoty te chciały jakiegoś zakątka we wszechświecie, o którym mogłyby powiedzieć Bogu: "To nasza sprawa, nie twoja". Lecz nie ma takiego zakątka. Chciały być rzeczownikami, lecz były - i wiecznie być muszą - tylko przymiotnikami [29].

________________________________________________
 
[29] C.S. Lewis, Problem cierpienia, s. 97. 

Zobacz także
ks. Jerzy Olszówka SDS

We współczesnym świecie nie ma takiej dziedziny życia, która nie podlegałaby pewnym przeobrażeniom. Zmieniają się warunki życia, zmieniają się ludzkie poglądy, obyczaje, tradycje, zmieniają się systemy wartości, wzorce postępowania, prawa rządzące życiem ludzkiej społeczności. Ten proces przemian nie ominął także sfery religijności. Choć wierzymy w tego samego Boga, w którego wierzyli nasi ojcowie i dziadowie to jednak zmienia się styl pobożności - zmienia się sposób modlitwy, sposób uczestnictwa w życiu Kościoła. 

 
Brat Moris
Artykuł został usunięty, ponieważ redakcja Tygodnika Powszechnego zakończyła współpracę ze wszystkimi serwisami internetowymi, także z naszym.

Zapraszamy do czytania innych ciekawych artykułów w naszej czytelni.
 
Tomasz Powyszyński

W życiu chyba każdego wierzącego pojawia się w pewnym momencie pytanie o to, jak się modlić. Czy robić to własnymi słowami, płynącymi prosto z serca, tak jak się w danym momencie czuje, zgodnie ze swoim aktualnym nastrojem? A może korzystać z modlitw sprawdzonych, zatwierdzonych już przez Kościół i proponowanych na różne okazje?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS