logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Magdalena Lesiak
Zagłuszyć sumienie
Wieczernik
 


Muszę mieć dziecko

Jestem gotowa na wszystko, będę walczyć do końca, nic i nikt mnie nie powstrzyma. Muszę mieć dziecko!

Pragnienie posiadania potomstwa to naturalna potrzeba człowieka. Wydawałoby się prosta droga… Jednak nie zawsze jest tak prosto, zarówno dla rodziców, jaki dla dziecka. Możemy przekonać się obserwując nasze środowiska, że bycie rodzicem jednym przychodzi łatwo, innych wieść o nowym życiu zaskakuje i przeraża, jeszcze inni czasami niby chcą, ale później nie są gotowi do dojrzałej odpowiedzialności za dziecko. Jest też, niestety co raz większe, grono małżeństw, które chcą być rodzicami, ale im nie wychodzi. Starają się, próbują, diagnozują, leczą, wydają majątek na specjalistów i uzdrowicieli, modlą się, płaczą i cierpią tęskniąc za dzieckiem. To droga - żmudna, wieloletnia, pełna smutku, trudu i niestety, jak wskazują również statystyki, często bezowocna. To droga rozważań i dylematów na gruncie medycznym, psychologicznym, religijnym i etycznym.

Konfrontacja emocji z sumieniem


Kiedy małżonkowie mają problem z poczęciem dziecka, przychodzi czas odczytywania powołania do rodzicielstwa, czas kiedy ich emocje muszą spotkać się z rozumem i sumieniem. I mylą się Ci, którzy próbują wykluczyć jeden z tych elementów.

Wieloletnie doświadczenie pracy z małżeństwami, pokazało mi, że tylko uczciwe skonfrontowanie potrzeby rodzicielstwa ze swoją sytuacją życiową, z potrzebami współmałżonka pozwala na dojrzałą płodność duchową i fizyczną.

Inaczej, nie licząc się z mężem czy żoną, gotowi są poświęcić wiele, żeby "mieć" zaplanowane dziecko. I nie mówię tu o aspekcie materialnym, choć powszechnie wiadomo, że in vitro kosztuje, ale o zdrowiu, psychice, relacjach rodzinnych, przyjacielskich i zawodowych, a przede wszystkim o sumieniu.

Gdzie są granice?

Czasami zbyt późno małżonkowie budzą się z pytaniem, gdzie są granice? To pytanie powinno pojawić się na początku - na co jesteśmy gotowi i dlaczego?

Spotkałam pary, które podchodziły do prób in vitro nawet 15 razy (!), bezowocnie – twierdzili, że będą próbowali do skutku… nie liczyło się dla nich zdrowie, ani to, że są coraz starsi, ani finanse, ani sumienie. Minęło 14 lat, dalej są bezdzietni, a do tego – zgorzkniali, znerwicowani, smutni i samotni.

Były też pary, które czuły "pod skórą", że robią coś wbrew sobie, ale za wszelką cenę szukały wytłumaczenia swojej sytuacji, usprawiedliwienia i poparcia – "przecież nie zabijają, tylko dają życie", "Pan Bóg daje życie, więc jak się uda in vitro to znaczy, że Bóg tak chciał". Spora liczba osób stosujących metody sztucznego zapłodnienia tłumaczyła swoje postępowanie złością, żalem i buntem wobec Boga i losu, za tę niesprawiedliwość, jaka ich spotkała - tak bardzo pragnęli mieć dziecko, a nie mogą…

Jeszcze inni starali się zapominać o aspekcie duchowym swojego rodzicielstwa, sprowadzając go jedynie do reprodukcji.

Natomiast te pary, które trafiały do mnie, bo chciały pogodzić się z niepłodnością, a wcześniej leczyły się intensywnie, stosując wszelkie dostępne metody, mówiły, że mniej lub bardziej świadomie, próbowały zagłuszać sumienie, rezygnowały z praktyk religijnych, nie przyjmowały sakramentów, a nawet przystępowały do świętokradczej spowiedzi zatajając grzechy związane z in vitro. Ale to wszystko wracało, jako wyrzuty sumienia, poczucie winy, czy lęk. I teraz muszą sobie z tym radzić…

To nie będzie dziecko mojego męża…

Pamiętam kobietę, która przychodziła do mnie wiele razy z różnymi sprawami dotyczącymi jej relacji z mężem i teściami. I niby po każdym spotkaniu była zadowolona i trochę spokojniejsza, ale ciągle coś pozostawało niedopowiedziane… aż pewnego razu wybuchła bomba! 
–  "To nie jest dziecko mojego męża! Owszem, jest ojcem, ale to nie jego dziecko. Zrobiłam to dla niego…"

Płacząc całą sesję, opowiadała o trudnej decyzji, o decyzji wbrew sobie i swojemu sumieniu (a sumienie miała wrażliwe i na dodatek była katechetką) - o inseminacji nasieniem dawcy. Jej mąż był bezpłodny, ucierpiała jego, stereotypowo pojęta, męska duma i nie mógł się z tym pogodzić, więc zdecydowała, że wszystko weźmie na siebie. Urodziła dziecko, kocha je nad życie, teściowie zadowoleni przestali jej dokuczać, że jest bezpłodna, tylko mąż jakoś dziwnie traktuje synka… a przecież zrobiła to dla męża.

 
1 2  następna
Zobacz także
Stefan Wilkanowicz
Od dłuższego czasu obserwuję narastanie plagi bezrobocia na całym świecie - i nie tylko bezrobocia lecz także ekonomicznej, kulturowej i społecznej degradacji (wykluczania z życia społecznego) coraz szerszych kręgów ludzi w wielu krajach. I coraz bardziej jestem przekonany, że bezrobocie nie jest problemem jedynie ekonomicznym lecz cywilizacyjnym, jednocześnie globalnym i lokalnym...
 
Elżbieta Ruman
Pani Renata z Warszawy walczyła z chorobą nowotworową od kilku lat. Jej dwuletnia córeczka często bywała tylko z ojcem lub dziadkami, kiedy Renata trafiała na kolejną chemię. Wszystko zaczęło się w pierwszych miesiącach po urodzeniu Julii. Jeszcze przed rozwiązaniem Renata zauważyła na szyi guz. Do lekarza poszła trzy miesiące później...
 
O. Grzegorz B. Błoch OFM
Dziś bardzo ważna jest rzetelna wiedza na temat ludzkiego embrionu, a to przede wszystkim ze względu na różne eksperymenty i manipulacje dokonywane na nim. Dlatego spróbujmy bliżej naświetlić całą kwestię wyjaśniając, co to jest embrion ludzki, jaki jest jego status i jaką zawiera treść z punktu widzenia genetyki, filozofii i teologii...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS