logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marcin Jakimowicz
Zapukał do mnie po śmierci
Gość Niedzielny
 


Przyszedł pożegnać się z przyjacielem?

Nie wiem. Tak to odebrałem. W drodze do nieba zapukał do Tyńca…

Te światy są naczyniami połączonymi? Czasami słyszałem opowieści: w rodzinie zmarł mąż. Po latach wdowa borykająca się z problemami finansowym westchnęła: „Jasiu (to imię męża), zrób coś”, i nagle pojawiała się możliwość zarobienia jakiejś sumki…

Konkret: telefon sprzed dwóch dni. Dzwoni do mnie doktor, człowiek wielkiego zawierzenia, związany z Janem Pawłem II, ufający ojcu Pio. Ma żonę chorą na raka. Kobieta mocna, energiczna, tryskająca życiem, ale choroba sprawia, że staje się jak stół toczony przez korniki: na zewnątrz pięknie, ładnie, a w środku coraz gorzej. I nagle ten lekarz mówi: „Śnił mi się ojciec Joachim Badeni. Uśmiechał się: »Nie martw się, żona jest zdrowa! Wszystko w porządku«”. Niezwykle wyraźny sen. Rano jadą na badania, a lekarz mówi: „Wszystko jest w porządku, proszę przyjechać na kontrolę za pół roku. To prawda, niczego nie wymyślam…

Powiedział kiedyś Ojciec, że tajemnicę ojca Joachima odkryjemy dopiero po jego śmierci. Co to znaczy?

Jego świętość nie była nachalna. Tak jak Jana Pawła II. Tłum krzyczał: „Santo subito”, ale teraz z dnia na dzień dowiadujemy się, że on na szczęście był normalnym człowiekiem, twardo stąpającym po ziemi i nie wszystko mu się tak do końca udawało. Miałem kiedyś do czynienia z panią Hanną Chrzanowską – pielęgniarką. Dziś jest kandydatką na ołtarze. Znakomita kobieta, tryskająca humorem, zaradna, oddana całkowicie chorym. Gdy przesłuchiwano mnie jako świadka w czasie procesu beatyfikacyjnego, odpowiadałem na mnóstwo pytań. I na każde uczciwie odpowiadałem „tak”. A potem usiadłem w celi i podrapałem się po głowie: „Leon, bez mizdrzenia się, przecież gdyby te pytania dotyczyły ciebie, na wiele z nich musiałbyś odpowiedzieć »nie«”. I pomyślałem: „Co się stało? Dlaczego zaciągnąłem ręczny hamulec?”. Świętość takich ludzi jak o. Badeni czy pani Hanka rozbłyska dopiero po śmierci.

Cytat z ojca Badeniego: „Niedawno nagle zjawiła mi się dusza, bardzo wyraźna, dokładnie wiem, kto to był, i prosiła, bym koniecznie w jej intencji odmówił część bolesną Różańca. Zrobiłem to i poszło mi całkiem dobrze. Nawet dość pobożnie odmówiłem. I ta dusza zniknęła”. Miał odwagę mówić takie rzeczy…

Tak, nie bał się wyśmiania. Matka Teresa wołająca bezradnie w ciemnościach: „Panie Boże, gdzie jesteś?” też miała tę odwagę. Boimy się, że jeśli okażemy słabość, będziemy skazani na pożarcie. Nieprawda. Jan Paweł II wołał w Starym Sączu: „Nie lękajcie się świętości”. Nie polega ona na achach i ochach czy lewitacji. Lubię modlić się w naszym zakonnym chórze: jeden fałszuje, drugi ledwo duka. Ale wszyscy razem się modlą!

Ksiądz pyta: „Kto chce pójść do czyśćca?”. Las rąk. Czy to nie jest jakiś plan minimum? Tak jakbyśmy już nie wierzyli, że Bóg przygotował nam niebo.

W czyśćcu nie możemy już zgrzeszyć. To dobra wiadomość. Może ten las rąk bierze się stąd, że zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy tak święci, na jakich pozujemy? Czyściec jest tęsknotą. To jest tak jak z tym oknem. Widzę za nim skały, piękny wiślany brzeg, pola, jesienne drzewa. Cóż z tego, skoro nie mogę tego dotknąć? Pozostaje tęsknota. Widzę piękne niebo, ale jest za szybą. I zaczynam cierpieć, myśleć: „Boże, jaki ja byłem głupi, że rozglądałem się na boki, zamiast skupić się na niebie! Trafiłbym tam wówczas bez przesiadki. A tak? Siedzę w czyśćcu”. Ale na szczęście tu już nie mogę zgrzeszyć. I czekam na niebo. To jest one way – nie ma możliwości powrotu. Mur, beton będę w niebie.

Co Ojciec mówi młodym: by starali się o czyściec czy wprost o niebo?

By nie myśleli ani o tym, ani o tym, tylko o Panu Bogu, który ich bardzo kocha. I aby oddawali się Mu, jak to mówiła błogosławiona serafitka, siostra Sancja, „na przepadłe”.

Jak benedyktyni modlą się za swych zmarłych braci?

Bardzo ciekawa rzecz. Przed kilkoma miesiącami w drodze do refektarza umieszczono na korytarzu fotografie wszystkich braci, którzy w Tyńcu żyli i umierali. Taka ścieżka nadziei…

… i zerka na nich Ojciec w drodze na schabowego?

Raczej na zupkę. Gotują nam tu naprawdę świetne zupy. Zmarłych zakonników wspominamy też w rocznice ich śmierci. Niezależnie, czy to druga, czy pięćsetna rocznica. Odprawia się za nich Mszę. Po śmierci benedyktyna modlimy się za niego przez 30 dni i odprawiamy Msze gregoriańskie…
 
Zobacz także
Vittoria Prisciandaro

Bardzo ważnym wydarzeniem jest to, gdy słowo Boże uobecnia się. Nagle pojmujemy życie duchowe, jesteśmy pewni, że coś się zmienia. Wcześniej wiedzieliśmy na poziomie racjonalnym, że życie to istnieje, potrafiliśmy dać odpowiednie wyjaśnienia, argumenty; gdy jednak staje się ono obecne, osiągamy odmienną, wewnętrzną pewność, tak mocną, że scala ona całą osobę.

 

Z André Loufem SOCist, kierownikiem duchowym i rekolekcjonistą, rozmawia Vittoria Prisciandaro 

 
Fr. Justin
Słyszałem kiedyś, że szczęście w niebie będzie polegało na oglądaniu Boga "twarzą w twarz". Obawiam się, że takie "widzenie" może nas upokarzać i wywoływać strach, gdyż Bóg jest wszystkim, a my niczym.
 
O. Rafał Skibiński OP
Zdarza się, że wierny uczeń Chrystusa ogłasza sobie i światu, że szuka Mistrza. I rzeczywiście, wszyscy widzą, że idzie coraz szybciej, przyspiesza. Wkrótce jednak okazuje się, że jest człowiekiem zapatrzonym w siebie, idącym za własnymi pragnieniami, szukającym siebie. Jak to się dzieje, że dawny wierny uczeń staje się egoistą? Co roku w Wielkim Poście słyszę te same słowa, widzę te same problemy, ale kiedy ten okres przeminie, odkrywam że w gruncie rzeczy w ogóle ich nie zrozumiałem, nie skorzystałem z nich...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS