logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Bogusław Szpakowski SAC
Zaufanie
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Rytm bliskości i oddalenia

Człowiek w  relacji z drugim żyje w rytmie bliskości i oddalenia. Na początku ludzkiego rozwoju jest relacja. Matka i dziecko stanowią jedno, a nawet w tej symbiotycznej więzi obecny jest rytm bliskości i chwilowego oddalenia. W późniejszych fazach rozwoju człowiek wyodrębnia się, zaznacza swoje granice, osiąga emocjonalną autonomię. Sam wyznacza z kim chce być bliżej, a z kim dalej. W dorosłym życiu doświadczamy niegasnącej nigdy potrzeby więzi, bliskości emocjonalnej, cielesnej. Chcemy być z innymi i dla innych. Pragniemy być i działać razem dla określonego celu, wspólnego dobra. Obok więzi wspólnotowych i społecznych wyodrębnia się w nas potrzeba samotności. Potrzebujemy odosobnienia. Chcemy być sam na sam ze sobą dla autorefleksji, wglądu w siebie, we własny świat myśli i uczuć, by otworzyć się na siebie. Gdy podejmujemy ważne życiowo decyzje i uzyskaliśmy wiele cennych rad od osób nam życzliwych, potrzebujemy samotności, by dokonać rozważnego procesu osobistej decyzji. Samotność jest niezbędna, by sam na Sam spotkać się z Bogiem we własnym sercu. Więź i oddalenie wyznacza rytm naszej ludzkiej egzystencji. Zaburzone uczucie ufności zaburza rytm więzi i oddalenia. Jeśli człowiek kompulsywnie ufa, bezkrytycznie oczekuje emocjonalnej fuzji z drugim, tworzy więzi symbiotyczne, oparte na współuzależnieniu się osób od siebie. To rodzi ambiwalentne uczucia.

Osoby chcą i nie chcą być ze sobą zarazem. Ich potrzeby więzi pozostają nienasycone, a zarazem nie mogą od siebie odejść. Wzajemnie się usidlają. Jeśli człowiek nie daje sobie prawa, by zaufać innym, powierzyć się im, związać się z kimś, to buduje mury w swoim  sercu, za którymi ukrywa się głodny kontaktu, więzi. Bywa i tak, że gdy jestem z innymi chcę się w nich zatracić, bądź chcę od nich uciec, by zatracić się w izolacji i tęsknocie za bliskością emocjonalną z innymi. To rodzi cierpienie. Ból bycia z innymi i ból bycia w samotności. Pojawia się dominujące uczucie, że tak naprawdę to nie ufam samemu sobie, własnym uczuciom, pragnieniom i nie ufam innym osobom. Zawsze możemy ujawnić listę zarzutów pod adresem innych, jak bardzo nas zawiedli, rozczarowali, nadużyli naszego zaufania. Czasem doświadczamy gorzkiej lekcji, gdy ktoś brutalnie rani niewinność naszej szczerej ufności. Dotyczy to zwłaszcza dzieci, które bywają głęboko ranione przez dorosłych. Nierzadko jednak stykamy się z mechanizmem generalizacji i skryptem typu: nigdy nikomu nie można ufać! Przyczyny takiego stanu mogą być różne. Warto jednak w tym kontekście prześledzić wagę rozwoju uczucia ufności w pierwszej relacji międzyosobowej. Więź ta stworzyła "interpersonalny most" stanowiący podstawę przyszłych związków.

Zaufanie w pierwszej relacji międzyludzkiej

Zaufania stracić nie można. Jest ono wpisane w ludzki byt. Od najwcześniejszych momentów życia ujawnia się ono w ruchu biologiczno-emocjonalnym "do". Ufność jest mocą, która uruchamia proces ekspansywności ludzkiego "ja", które dąży do komunikacji międzyosobowej, zaspokojenia elementarnych potrzeb takich jak pokarm, kontakt, więź. Pierwsze kontakty człowieka z człowiekiem nacechowane są intensywną dramaturgią emocjonalną. Mogą one wzmocnić pierwotną zdolność do ufności lub ja osłabić. Zranienie pierwotnej ufności wnosi w nasze życie wiele cierpienia, które stygmatyzuje naszą samotność jak i bycie z innymi i dla innych. Dzięki temu, że ufność jest niezniszczalna, może odradzać się w człowieku na drodze terapii psychologicznej i duchowej. W szczerym spotkaniu z Bogiem, który jest Dobrocią ten cenny dar nabiera blasku.

Pierwotna ufność

Człowiek jest istotą, która komunikuje. Psychologowie prenatalni dostarczają nam wiele dowodów empirycznych na to, że dziecko jeszcze przed urodzeniem wykazuje zdolności komunikacyjne. Po urodzeniu, choć noworodek brany jest na ręce i karmiony przez matkę, ujawnia swoją pierwotną aktywność w ruchu "do". Współcześni psychoanalitycy i pediatrzy wykazują na podstawie obserwacji, że noworodek przejawia własną aktywność ujawniając swoje zmysłowo-emocjonalne "ja". Niemowlę nawiązuje kontakt z matką, zdobywa ją. Warto tu zwrócić uwagę na to, że poczęte dziecko zdobywa na poziomie biologicznym ciało matki. Cały jej ustrój biologiczno-psychiczny przestawia się na rzecz dziecka. W tym wyraża się służebność kobiecości wobec dziecka. Poczęte dziecko zdobywa gościnny dom, obdarowując matkę darem macierzyństwa. Z chwilą zapłodnienia proces macierzyństwa zostaje otwarty na poziomie biologicznym i psychicznym. Zamknie go radosny fakt narodzin. Dziecko po trudzie narodzin zdobywa matkę na poziomie emocjonalnym. Mówi językiem zmysłów i emocji. Apeluje do matki: usłysz i zrozum co mówię językiem ciała i emocji. Odgadnij moją prawdziwą potrzebę. Odczytaj mój apel. Pierwotną aktywność dziecka, ów ruch "do" możemy zinterpretować jako pierwotny przejaw ufności. Ruch jest manifestacją życia, ekspansją cielesną duszy, jej tańcem. "Skoro Bóg stwarza w człowieku duszę – pisał o. Thomas Philippe – to nie ulega wątpliwości, że On również nadaje jej pierwszy ruch" [1].

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Teresa Kołodziej

Konsekwencją decyzji zostania uczniem Jezusa jest to, że odtąd już nic nie będzie takie samo. To, co było, minęło. Teraz ważne jest tylko to, aby odkrywać, do czego Bóg nas w tej konkretnej sytuacji życiowej zaprasza i konsekwentnie za tym, z Jego łaską, podążać. Z taką postawą z pewnością będziemy przydatni w królestwie Bożym. Nagrodą za to jest On sam.

 
Norbert Siedlecki
Jak często szukamy cudów w życiu codziennym. Narzekamy, że obecnie cuda rzadko się zdarzają. Prawie nie zauważamy, że cały świat jest jednym wielkim cudem, jak głosił św. Augustyn. Cud był i jest nadal rzeczą niezwykłą, budzącą zdumienie, a niekiedy nawet lęk i strach. W Piśmie Świętym nie brak opisów cudów i nadzwyczajnych znaków dokonywanych przez Jezusa w sposób widzialny, jak chociażby uzdrowienie ślepego, trędowatego czy paralityka, ale także w sposób niewidzialny – dokonujący się w duszy uzdrawianego. 
 
Agnieszka Turska
Któż o niej nie słyszał? Któż nie podziwiał jej za skromność i za oddanie się najbardziej potrzebującym? Któż wreszcie nie ubolewał z powodu jej śmierci? "Oni" szczególnie odczuli tę stratę. Całe życie walczyła nie o sławę, nie o bogactwo, ale o każdą najdrobniejszą istotę, o jej prawo do miłości, do godnej śmierci. Ile w niej było dobra, tyle niezrozumienia i zła atakowało ją z każdej strony. Na szczęście jej starania nie poszły na marne. Nauczyła Miłości wielu innych, którzy poszli w jej ślady. Dowody na to są widoczne w wielu miastach Indii, ja jednak chciałam dotrzeć do źródeł, do miejsc, które wpłynęły na taką, a nie inną postawę Matki.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS