Czy świeccy mogą pokropić wodą święconą zgromadzonych Mszy świętej, a w Środę Popielcową posypać głowy popiołem? Wydaje mi się, że jest to nadużycie, gdyż - te czynności należą wyłącznie do obowiązków kapłańskich. Pełnienie ich przez ludzi świeckich wynika - moim zdaniem - ze źle rozumianego pojęcia "dowartościowania" człowieka w Kościele.
Pokusa fundamentalizmu pojawia się bowiem nie tylko na gruncie amerykańskim, ale również europejskim, i nie ogranicza się jedynie do protestantyzmu, ale dotyka również członków katolickich wspólnot, i to zarówno z zewnątrz (częste przypadki „ratowania” przez sekty bazujące na fundamentalizmie biblijnym niebiblijnych rzekomo katolików z ich błędnych doktryn), jak i wewnątrz nich, kiedy nierzadko nieświadomi katolicy czytają Pismo Święte nie inaczej niż biblijni fundamentaliści, a często w oparciu o ich materiały formacyjne.
Antropologia pokusy to antropologia drogi na skróty z pominięciem drogi Rozumu oraz Objawienia, które przekracza Rozum, ale go nie niszczy. Tym, co niszczy Rozum jest mediumizm. Przekroczenie Rozumu nie jest skokiem przez Rozum - jak w mediumizmie - ale wykorzystaniem jego naturalnego światła, aby wejść w nadnaturalne czy raczej nadprzyrodzone światło Objawienia...
W poszukiwaniu pełnej prawdy o człowieku musimy dotknąć także tej trudnej, tajemniczej sprawy, jaką jest słabość ludzka, grzeszność człowieka, jego skłonność do ulegania złu, do ulegania różnym pokusom. Jak teologia moralna ujmuje problem pokusy w życiu chrześcijańskim?
Wiele razy spotkałem ludzi, którzy nie potrafili ukończyć pracy magisterskiej finalizującej studia, gdyż wciąż wydawało się im, że to, co napisali, dalekie jest od ideału. Czasem słyszę: Proszę Księdza, na nic nie mam czasu. Tylko praca, praca, praca. Zapominam, jak się nazywam, gdzie mieszkam i już nawet nie wiem, po co to wszystko.
Jedną z głównych pokus, jaka czyha na człowieka w każdej epoce, jest pożądanie dóbr materialnych i mylenie bogactwa ze szczęściem. Miłe jest posiadanie wypchanego portfela, luksusowego domu, drogiego samochodu. Przyjemne jest pozwalanie sobie na wystawny tryb życia i na zaspokajanie każdej zachcianki. Już dzieci zauważają, że kto ma dużo pieniędzy, temu wygodniej jest żyć. Łatwo wtedy o wyciagnięcie błędnego wniosku, że im bogatszy jest człowiek, tym szczęśliwszy. Kto ulega temu naiwnemu przekonaniu, tego najważniejszym pragnieniem jest chęć zdobycia wielkiego majątku – najlepiej szybko i bez wysiłku.
Lucyfer stał się upadłym aniołem, kiedy przestał adorować Boga, a zaczął adorować siebie. Kto odwraca się do Boga plecami i gapi się jedynie w siebie, ten odcina się od źródła miłości, piękna i światła. Pozbawiając się miłości, wpada w bezsens; pozbawiając się piękna, skazuje się na życie w kiczowatej masce – atrapie; pozbawiając się światła, skazuje się na ciemności. Tak upadł Lucyfer: z anioła światłości stał się istotą rozpaczy, kiczem anioła, aniołem ciemności. Do swojej ciemnej nory, obklejonej reklamami tandetnych produktów próbuje wciągnąć i nas.
Dziesięć przykazań Bożych, czyli Dekalog, jest swego rodzaju skrótem praw i norm, którymi człowiek powinien się kierować we własnym najlepiej pojętym interesie. Ogłoszony na górze Synaj Dekalog był jednym z pierwszych darów dla wyzwolonych z niewoli egipskiej Hebrajczyków. Wierność otrzymanemu prawu stała się warunkiem właściwego korzystania z darowanej im wolności.
Kto z nas nie zna słodko-kwaśnego smaku zazdrości? Pośród tej dwuznaczności rodzi się pokusa, pokusa zazdrości, otwarte drzwi do wszelkiej niegodziwości lub… cnoty. Gdybyśmy tylko mieli trochę więcej cierpliwości, gdybyśmy tylko trochę dłużej wytrwali w tym niewygodnym napięciu, gdybyśmy zachowali równowagę między tym atrakcyjnym "już" a bolesnym "jeszcze nie", to być może otwarłyby się nam oczy i dostrzeglibyśmy szansę na rozwój, a nie tylko śmiertelne zagrożenie. Trzeba tak niewiele, tylko… nawrócić się.
Wnikliwi obserwatorzy świata notują, że dzisiaj wielkim zagrożeniem dla człowieka jest pokusa nicości i nuda, które ciągną ku rozpaczy. Niektórzy wprost mówią o cichej rozpaczy jako kondycji współczesnego człowieka.
Wielkim problemem Laodycei jest fałszywe poczucie samowystarczal-ności i bezpieczeństwa, związane ze świadomością posiadanego bogactwa. Laodycea nie czuje potrzeby ciągłej więzi z Jezusem, wzywania Jego pomocy i miłosierdzia, bo przecież wszystko ma, wszystko idzie dobrze... Przyznam, że czasem ja też czuję się „mieszkanką Laodycei”...