Dziś słowo „posłuszeństwo” jest bardzo niepopularne. Na pierwszy plan wysunęła się wolność, którą posłuszeństwo zadaje się ograniczać. Wolność stała się dziś naczelną wartością, której należy bronić zawsze i w każdej sytuacji, nawet z naruszeniem dobra innych. A kto z nas lubi, kiedy ograniczana jest jego wolność, jego prawa?
Adwent w polskiej rzeczywistości religijnej jest szczególne pięknym okresem liturgicznym. Przemawia za tym bardzo rozbudowana w naszej tradycji jego symbolika oraz znaczenie. Liturgia Adwentu trwa cztery tygodnie, a ostatni IV tydzień jest pełnym napięcia i radości oczekiwaniem na Narodzenie się Mesjasza. W czytaniach mszalnych wyczuwa się podwójne napięcie eschatologiczne.
Niewysłuchany człowiek nosi w sobie wiele agresji, która blokuje go przed przyjęciem tego, co jest mu przekazywane. Ten, kto głosi Boże przykazania, musi najpierw zrobić sobie rachunek sumienia z tego, czy słucha, czy ci, którym przekazuje naukę, czują się przez niego wysłuchani.
Wśród zagrożeń, skutecznie przesłaniających piękno Bożego Narodzenia, zwykle jednym tchem wylicza się nachalną reklamę, komercję sięgającą coraz to intymniejszych zakamarków ludzkiej duszy, przekonwertowanie historii zbawienia w tabloid czy sprowadzenie jej do poziomu płaskiej tradycji. I to jest prawda. Ale jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Próba przekształcenia Bożego Narodzenia w banał ma głębsze przyczyny...
To w pewnym sensie temat, który można określić jako "gorące żelazo". Takim gorącym żelazem w dzisiejszym społeczeństwie jest sprawa ludzi niewierzących - ateistów i im pokrewnych. Oni absolutnie nie uważają się za jedną, zwartą grupę - na ogół każdy po swojemu nie wierzy, czyli każdy ma swoje dogmaty niewiary. Najistotniejsze w tym temacie jest stwierdzenie, że każda osoba, bez względu na wiarę i światopogląd jest pełnowartościowym człowiekiem.
Wiara stanowi pewne oparcie. Różnie można wiarę definiować, ale ja chciałbym na nią spojrzeć jako na pewien system wartości. Taki system wartości jest człowiekowi potrzebny, bo bez nich człowiek jest nieszczęśliwy...
O życzliwości, zaufaniu i wierze, która potrzebuje praktyki, z prof. Andrzejem Blikle rozmawia ks. Mirosław Tykfer.
Chrześcijanie czasów apostolskich oczekiwali z ufnością na rychłe, powtórne przyjście Chrystusa, czyli na… koniec świata. Byli głęboko przekonani, że przyjdzie niedługo. Może jutro, może za kilka dni. W Liście św. Jakuba Apostoła czytamy: „… bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie” (Jk 5, 8). To przekonanie było tak wielkie i niecierpliwe, że odbijało się na życiu społecznym i gospodarczym pierwszych gmin.
Łatwo chyba wyobrazić sobie człowieka – automat, który odwiedza wystawę i niczym maszyna stosuje normę rozdzielania zachwytu dla dzieł, nie rozumiejąc przy tym niczego. To daje punkt wyjścia dla stwierdzenia, że owo zaprogramowanie jest jawnym przeciwieństwem twórczości, która przecież – jakby na to patrzeć – jest wydobywaniem prawdy. Na czym zatem polegać ma twórczość i w jaki sposób ją ujawnić? – zapytamy.
Paradoks polega na tym, że okres świąt – jak żaden inny – wnosi do publicznych miejsc wiele religijnych symboli. Pojawiają się w sklepach, na ulicy. Widok wszechobecnych elementów świątecznej scenerii może sprawiać wrażenie, że żyjemy w świecie chrześcijańskim. Jest chyba jednak inaczej. To nie znak szacunku dla Boga, ale raczej próba wykorzystania Pana Boga na usługi świata...
Gdy zbliża się czas świąt, niejednokrotnie narasta w nas napięcie związane z przygotowaniem i odbyciem spowiedzi: z jednej strony widzimy potrzebę pojednania się z Bogiem, ale z drugiej dostrzegamy trudności związane z przystąpieniem do sakramentu. Dlatego warto przygotować sobie plan działania, który da nam więcej pewności i pomoże przezwyciężyć często wyolbrzymione przeszkody
Więcej o Spowiedzi Świętej
Wnikliwi obserwatorzy świata notują, że dzisiaj wielkim zagrożeniem dla człowieka jest pokusa nicości i nuda, które ciągną ku rozpaczy. Niektórzy wprost mówią o cichej rozpaczy jako kondycji współczesnego człowieka.
Dzieci są nam dane jedynie na wychowanie, że mają własne światy i do własnych światów odejdą. Ile je nauczę, tyle nauczę, ale nie będą takie, jakbym chciał, bo nie są z plasteliny... Coraz bardziej cieszę się z tego, że są takie, jakie są. Z drugiej strony denerwuje mnie, że inni próbują wchodzić w moją rolę...