Jako kapłan starałem się od kilku lat pouczać wiernych o różnicy, jaka istnieje miedzy niepokalanym poczęciem Maryi a dziewiczym poczęciem Jezusa. Musze powiedzieć, ze czytania mszalne przeznaczone na 8 grudnia nie ułatwiają zadania. Gdyby Ewangelia została ograniczona do pozdrowienia anioła: "Bądź pozdrowiona, łaski pełna....", byłoby w porządku. Jednak fragment ewangeliczny obejmuje wątek o poczęciu Jezusa. I tu właśnie powstaje zamęt. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Ojciec podzielił się swoją refleksją na ten temat.
Dlaczego po zwiastowaniu Maryja udała się do swej kuzynki Elżbiety, a nie do swej matki, by obwieścić jej miłosierdzie Boga Zbawiciela? Czyżby rodzice Joachim i Anna już nie żyli?
W naszej pięknej katolickiej modlitwie "Zdrowaś Maryjo" jest - tak mi się wydaje - jakaś niekonsekwencja, gdyż mówimy: "Zdrowaś", tzn. "Bądź zdrowa", "Życzę Ci zdrowia". Przecież Matka Boża jest w niebie, w chwale niebieskiej, najbliżej swego Syna, Boga Ojca i Ducha Świętego. Czyż nie mam racji?
Dlaczego Jezus powiedział z krzyw do swojej Matki: "Niewiasto, oto syn Twój", a nie: "Matko"? (J 19, 26). Luteranie i inni upierają się, że Jezus nie uważał swej Matki za świętą, gdyż i za Nią musiał cierpieć, podobnie jak za nas, grzeszników.
Czy określenie "pierworodny" (Łk 2, 7), odnoszące się do Jezusa lub też wymienieni w Piśmie Świętym "bracia Jezusa" (Mt 13, 55) przemawiają za tym, że Maryja miała jeszcze inne dzieci?
Wnikliwi obserwatorzy świata notują, że dzisiaj wielkim zagrożeniem dla człowieka jest pokusa nicości i nuda, które ciągną ku rozpaczy. Niektórzy wprost mówią o cichej rozpaczy jako kondycji współczesnego człowieka.
Grzech jest raną nieufności. Jest odwróceniem się od miłości, którą Pan mnie obdarza i której dla mnie pragnie. Jest skazą na mojej wierze, która martwa jest bez uczynków, która nie może więc być jedynie słowną deklaracją, lecz weryfikować się w życiu. Co zaś weryfikuje mój grzech? Obnaża bolesną słabość wiary, zaświadcza o niewierze!