Wydawca: Wydawnictwo M |
|
Miłość to jest to
Konferencja I, 7 maja 1996 roku
Spowiedź i rekolekcje nie wystarczą
Najlepszy rekolekcjonista powie coś, co będzie doskonale zbudowaną informacją o Bogu, religii, wierze, cnotach, grzechach. Będzie nawoływał do nawrócenia. Często będzie to skuteczne. Rzeczywiście ludzie się nawracają – na misjach ludowych, rekolekcjach wielkopostnych czy adwentowych. Konfesjonały są oblężone. Rodzi to ogromne zadowolenie. "Proszę, polska młodzież jest katolicka. Mówi się, że nie, a jednak jest". Ale wiem, z wieloletniego doświadczenia, że potem mówi się: "Jak było na początku, tak jest teraz i zawsze na wieki wieków. Amen". Nic się tak naprawdę nie zmieniło. Człowiek za grzechy żałował, dostał rozgrzeszenie, postanowił poprawę, ale właściwie na dłuższą metę niewiele się zmieniło. Każde rozgrzeszenie jest bezcenne, ale na dłuższą metę nie wystarcza. Warto często chodzić do spowiedzi. Ja chodzę co tydzień w sobotę, po dzienniku telewizyjnym, bo mój spowiednik ogląda dziennik, a ja już nie. Częsta spowiedź jest konieczna, ale ona sama z siebie jeszcze wszystkiego nie załatwia, bo to jest jednak tylko powierzchnia. W czasie spowiedzi wyznaję, że zgrzeszyłem myślą, mową i uczynkiem. O tym, z czego to wypływa, co jest głębsze od moich myśli, mowy i uczynków, nic nie wiem.
O tym, co z pozoru jest trudne, nie mówi się na rekolekcjach. Mistrz Eckhart powiedział, że nigdy się ludzie nie rozwiną, jeśli się będzie mówić do nich tylko łatwe i proste rzeczy. Dlatego trzeba mówić o rzeczach najtrudniejszych, tajemniczych, bo tam się dopiero człowiek spotyka z fascynacją Bogiem. Istnieje również urok świata, fascynacja nim, ale on blednie, nie oszałamia. Jest, musi być, bo został stworzony, ale zanika. Ma on swoje właściwe barwy, a barwa najgłębsza to barwa ognia. Barwa płomienia, barwa szarego obłoku, wreszcie lśniąca kropla deszczu, rosa – to symbole, które mówią nam, że Bóg osiada w głębi ludzkiej duszy. W miejscu stworzonym tylko dla Niego.
To „historyczne wołanie”, którym pierwsi uczniowie zwracali się do Pana i wyrażali swoje głębokie pragnienie wydarzenia ostatecznego. Jest to słowo aramejskie, które oznacza oczekiwanie na Kogoś, kto przychodzi, aby uzdrowić, aby przynieść słodycz w gorzkiej codzienności dnia, aby podnieść z pochylenia się w samym sobie z nieufności i rozpaczy… Słowo Boże na Adwent pomoże nam przejść tę wędrówkę w kierunku spotkania z Przybywającym Panem… Maranatha!