logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Magia znaków czy język miłości?
Głos Ojca Pio
 


Podobne myślenie prowadzi niekiedy do erozji prawdziwej religijności. Ze zdumieniem oglądałem kiedyś nagranie zrealizowane ukrytą kamerą. Zarejestrowano na nim złodzieja, który przeżegnał się przed kradzieżą samochodu. Prawdopodobnie w jego pojęciu nabożnie wykonany znak krzyża miał go uchronić przed policją. Ciekawe, czy żywił potem pretensje do Pana Boga, kiedy już okazało się, że samochód, do którego się włamał, był pozostawioną przez stróży prawa pułapką... Obrazek ten wskazuje, że można nadużywać także różnych świętych znaków. W tym przypadku znak krzyża został potraktowany jako działanie magiczne mające danemu człowiekowi zapewnić powodzenie. Nadużycie polegało na tym, że działanie, które w ten sposób zostało „poświęcone”, było sprzeczne nie tylko z jakąkolwiek religijnością, ale i ze zwykłą etyką.
 
Od gestów zewnętrznych do odruchu serca
 
Pismo Święte ustami proroków wielokrotnie przestrzega nas przed nadmiernym zrytualizowaniem naszej religijności. W Księdze Izajasza odnajdujemy charakterystyczną skargę, w której Bóg stwierdza, że lud zbliża się do Niego tylko w słowach, sławiąc Go wyłącznie wargami, podczas gdy jego serce pozostaje z dala od Niego, co oznacza, że cześć oddawana Bogu jest tylko wyuczonym przez ludzi zwyczajem (por. Iz 29, 13). Tu dochodzimy do drugiej ważnej zasady określającej skuteczność znaków liturgicznych. Teologowie mówią, że sakramenty działają ex opere operantis, czyli mocą dokonującego dzieła.
 
Prawdą jest, że to głównie Chrystus działa w znakach sakramentalnych i liturgicznych, ale jeśli zarówno osoba posługująca się nimi, jak i je przyjmująca dopuszczą się lekceważenia, pozostaną poza zasięgiem ich zbawczego działania. Liturgia nie oddziałuje bowiem na człowieka w sposób automatyczny i nie wystarczy podczas Mszy Świętej stać w obrębie murów okalających kościół, aby doświadczyć pełni oferowanej przez Chrystusa łaski. Brak staranności przy sprawowaniu Najświętszej Ofiary czy antyliturgiczny śpiew mogą na tyle zakłócać czystość przekazu, że zamiast otwierać człowieka na doświadczenie sacrum, nie tylko go na nie zamykają, ale jeszcze wywołują dodatkową irytację. Stąd tak ważna jest ogromna dbałość w przygotowaniu liturgii oraz wewnętrzne usposobienie do uczestnictwa w niej.
 
Czy znaki liturgiczne wystarczą?
 
Trzeba zauważyć, że w ciągu wieków w Kościele katolickim dominowało podejście kładące nacisk na moc samych znaków liturgicznych. Liturgia odprawiana po łacinie, w języku nieznanym większości wiernych, była czymś tajemniczym i wzniosłym, jednak mało komunikatywnym.
 
Po II Soborze Watykańskim nastąpiła gruntowna zmiana: dopuszczono do liturgii języki narodowe i przesunięto akcent ku większej wspólnotowości (kapłan staje twarzą do wiernych itp.). Niekiedy jednak wydaje się, że ciągle jeszcze brakuje nam tego osobistego podejścia do Chrystusa, przez co liturgia zamiast objawiać Jego obecność, raczej ukrywa ją za historycznie ukształtowanymi elementami. Nie jest to oczywiście wina samych znaków liturgicznych ani też w pierwszym rzędzie sposobu ich celebrowania. Często największą naszą trudność stanowi rutyna i przyzwyczajenie. Uczestnictwo w liturgii jako we wspomnianym przez proroka Izajasza „wyuczonym przez ludzi zwyczaju” to za mało, aby móc kosztować jej zbawczych owoców.
 
Niekiedy wydaje się, że uczestnicy naszych zgromadzeń liturgicznych przypominają uczniów, którzy w drodze do Emaus spotkali nieznajomego wędrowca. Słuchali go, przyglądali się mu z zaciekawieniem, ale przez dłuższy czas tak naprawdę nie miał on żadnego wpływu na ich życie. Gdyby nie wypowiedziane w ostatniej chwili słowa „zostań z nami”, przypadkowe spotkanie w drodze szybko stałoby się tylko odległym wspomnieniem, zacieranym stopniowo przez coraz to nowe, bardziej aktualne i ekscytujące wydarzenia. Owo wypowiedziane mimochodem „zostań z nami” nagle doprowadziło uczniów do rozpoznania w nieznanym wędrowcu Jezusa, który objawił się im przy łamaniu chleba.
 
Owo wypowiedziane w sercu „zostań z nami” również w naszym przypadku jest kluczowe dla religijności, jaką reprezentujemy. Tylko ono może sprawić, że Jezus obecny w Eucharystii będzie miał szansę nie tylko towarzyszyć nam podczas uroczystych celebracji, ale także w całej naszej codzienności, we wszystkich sferach naszego życia.
 
Cezary Sękalski
 
Zobacz także
ks. Zygmunt Kosowski
Nabożeństwo Drogi Krzyżowej upamiętnia ostatnią drogę Pana Jezusa: z pretorium Piłata na Golgotę, ukrzyżowanie, śmierć i złożenie do grobu. Polega na rozważaniu Męki Pańskiej połączonej z symbolicznym przejściem poprzez 14 stacji przypominających poszczególne jej etapy. Do dzisiejszego dnia istnieją w Jerozolimie schody, po których prawdopodobnie szedł Pan Jezus na Golgotę, niosąc poprzeczną belkę, której waga wynosiła 30 kilogramów...
 
Roman Zając
Protestanci zarzucają katolikom, że nie opierają się tylko na Piśmie Świętym, ale również na tradycji, co powoduje odejście od nauki biblijnej na rzecz ludzkich domniemywań i dociekań, a przecież sam Jezus wielokrotnie krytykował ludzką tradycję. Nasi bracia niekatolicy posuwają się nawet do twierdzeń, że nie jesteśmy w ogóle biblijnym chrześcijaństwem. Jak ustosunkować się do tych zarzutów? 
 
ks. Adam Kiełtyk
Przypowieści o zagubionej owcy, drachmie i synu marnotraw­nym są główną belką, na której opiera się cała narracja św. Łu­kasza o Synu Człowieczym, który przyszedł odnaleźć to, co zo­stało zagubione. Wszystkie trzy przypowieści są ze sobą głęboko powiązane, układając się w tryptyk, który na swoich tablicach odsłania pięk­no i istotę Bożego miłosierdzia.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS