logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Józef Augustyn SJ
O życiu człowieka i psychologii komunikacji
Życie Duchowe
 


Według jakiej metody dokonywać owego porządkowania?
 
Pewną szansę dostrzegam w selekcji. Nadmiar bodźców, który jest właściwy dla współczesności, sprawia, że owe dostępne nam bodźce albo odbijamy, albo wchłaniamy jedynie powierzchownie, nie analizując ich, nie pytając o ich źródła czy zamierzone cele. Spójrzmy na przykład na niemal ustawicznie bombardujące nas reklamy. Są czymś bardzo powierzchownym, działają na nasze najprostsze, elementarne potrzeby, nie proponując niczego głębszego. Tymczasem chodziłoby tu o pewną ascezę intelektualną i umiejętność odrzucenia, porządkowania poprzez selekcję. Człowiek nie jest w stanie wchłaniać wszystkiego, co w niego uderza. Oczywiście, zdarzali się geniusze, którzy potrafili dyktować jednocześnie cztery listy i nie mieszali ich, ale to przywilej jednostek wybitnych. Podobno Napoleon tak pracował. Przeciętny zjadacz chleba musi odcinać się od bodźców i nauczyć się sztuki wyboru.

Kiedy Aleksander Sołżenicyn został wydalony ze Związku Radzieckiego i musiał wyjechać na Zachód, w konfrontacji z ową wielością bodźców i rzeczy zachodniego konsumpcjonizmu mówił o konieczności samoograniczenia.
 
Chodzi o to, że nie wszystko, co do mnie dociera, jest dla mnie. Nieraz trzeba się po prostu odciąć od różnych kanałów i wybrać jeden. Podobnie jak w przypadku telewizji – można oglądać tylko jeden program. Każdy z nas powinien decydować, co wybiera i na czym skupia uwagę.
 
Czasem jednak docierają do nas bodźce wbrew nam i naszej selekcji.
 
Na pewno, dlatego ważne jest kryterium selekcji: jaką wartość wybieram przede wszystkim. Potrzebujemy jakiegoś centralnego tematu, na którym się skupimy, odrzucając wszystko, co nam przeszkadza. Oczywiście tych wartości, które człowiek akceptuje i przyjmuje, może być kilka. Skupienie się literalnie na jednej wartości może bowiem prowadzić w skrajnych przypadkach do fundamentalizmu: odcinania się od wszystkiego, co jest inne, i koncentracji na jednym systemie. To oczywiście człowieka zubaża.
 
Jeśli więc nie wystarcza samoograniczenie i selekcja, która może prowadzić do tak niebezpiecznego dziś fundamentalizmu, to co dalej?
 
To pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Być może jest to kwestia promowania wartości, które się wybiera. Dla mnie jest to głoszenie słowa Bożego. Zwróćmy uwagę, że fundamentalizm nie głosi światu wartości. Jest zamknięty i broni się przed tym, co reprezentuje świat zachodni. Nie ma w nim tego, co nazwalibyśmy apostolstwem. Jeśli chcemy uporządkować własne przeżywanie świata i siebie, musimy najpierw poznać swoją wartość, swoje granice i otwierać się na rozwój. W żadnym momencie życia nie jesteśmy pozbawieni szansy na rozwój, poza momentem śmierci.
 
Zajmuje się Pani także psychologią komunikacji. Jak dziś komunikować się z człowiekiem, kiedy wydaje się, że przepaść między ludźmi jest coraz większa.
 
Psychologią komunikacji zachwyciłam się w pewnym sensie ze zmęczenia tak zwaną pracą nad sobą. Pierwotnie bowiem zakładaliśmy, że człowiek musi się zmienić, by zmieniło się jego zachowanie. Psychologia komunikacji wyrzeka się diagnostyki osobowości człowieka i akceptuje go takim, jaki jest tu i teraz. Otwiera to nową możliwość rozwoju, ponieważ w psychologii komunikacji nie koncentrujemy się na człowieku, tylko na tym, co się rozgrywa pomiędzy ludźmi – w przestrzeni między nimi, w relacji między nimi i w ich komunikacji. Psychologia komunikacji wypracowała wiele narzędzi, dzięki którym komunikacja ta może stać się elementem bardziej łączącym i nastawiającym człowieka na innych ludzi. Wiąże się to ze zmianą pewnych prostych zachowań i podjęciem pewnych narzędzi komunikacji, a to wtórnie sprzyja rozwojowi człowieka.

Samoobserwacja i wolitywne wpływanie na siebie mogą więc okazać się złudne.
 
Mogą być złudne z tego względu, że człowiek w takim przypadku nieustannie pozostaje przy sobie. Natomiast otwierając się na proces komunikacji i na drugiego człowieka, a ponadto biorąc odpowiedzialność za spotkanie z nim, możemy odwrócić uwagę od siebie. Jednak zachowując koncentrację na spotkaniu – i tu ważna jest wspomniana wcześniej wielowarstwowość przeżywania – nie tracimy jednocześnie komunikacji z samym sobą. To sprawia, że się zmieniam, ale nie dlatego, że chcę. Pracując nad sobą, chcemy często zrealizować jakieś marzenia o sobie, tworzymy sobie jakieś "ja idealne". Psychologia komunikacji w jakiś sposób zmusza nas do pozostania przy "ja realnym", przy naszych granicach i akceptowaniu ich. Nie jest to rzucanie się z pięściami na owe granice, by je rozwalić. Tylko wyjątkowe sytuacje wymagają jakiegoś napięcia. Wszystko to sprawiło, że niejako odnalazłam nową ścieżkę dla rozwoju człowieka. Świadczą o tym warsztaty komunikacji, które podejmowałam przez wiele lat. Zbliżały one ludzi, ułatwiały im samopoznanie w sposób często dla nich zaskakujący, ponieważ jest to samopoznanie bez ocen. To bardzo służy więziom międzyludzkim. Kryzysy małżeństwa czy rodziny, które dziś obserwujemy, w dużej mierze wynikają z kryzysu więzi międzyosobowych. Więzi te można uleczyć poprzez uleczenie komunikacji. To błędy komunikacji zagrażają więziom międzyludzkim. Jeśli skoncentrujemy się na komunikacji, możemy nie tylko ratować więzi, ale także je pogłębiać i rozwijać.

Teoria komunikacji niejako zrewolucjonizowała pojęcie pracy nad sobą. Zamiast hasła: "Stań się lepszy, a wówczas będziesz miał lepsze kontakty z innymi", propaguje ona raczej hasło: "Zostaw siebie. Możesz komunikować się z innymi taki, jaki jesteś".
 
Rzeczywiście tak jest. Wynika to też z mojej obserwacji rozwoju osób, z którymi pozostawałam w kontakcie przez wiele lat. Widziałam na przykład, jak często intensywna praca nad sobą, to znaczy nad realizacją jakiegoś ideału siebie, prowadziła do iluzji, a pielęgnowana iluzja zmienia się w poczucie doskonałości. To odrzucenie swojego "ja realnego". Dlatego psychologowie komunikacji kwestionują ten typ pracy nad sobą, ponieważ realizacja "ja idealnego" jest tak naprawdę zwichnięciem pracy nad sobą. W młodości pozostawałam pod dużym wpływem literatury, która nawoływała do wypracowywania takich czy innych cech, by tworzyć "ja idealne": jakim chcę być, jakim chce minie widzieć Pan Bóg... Stosunkowo łatwo przyjmuje się z zewnątrz takie czy inne zachowania, trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że wchodzą one w głąb i stanowią zagrożenia dla naszego "ja realnego".
 
Czy nie w tym upatrywałaby Pani przyczyn dość radykalnego odejścia od współczesnej ascetyki?
 
W pewnym sensie tak. W swoim życiu miałam możliwość obserwowania ludzi, którzy intensywnie i szczerze pracowali nad sobą nawet przez czterdzieści lat. Patrząc na efekty tej pracy, widzę cierpienie tych ludzi. Zresztą sama – jak wspomniałam – też przeżyłam rozczarowanie pracą nad sobą. Wciąż jestem w tym początkująca. Czas nie zweryfikował tej zasady, dlatego z takim entuzjazmem zajęłam się teorią komunikacji, która zdaje się dużo bardziej owocna. Nie ukrywam i zawsze powtarzam to moim kursantom, że zasady psychologii komunikacji to w jakimś sensie też asceza, tylko w innym wymiarze.
 
Zobacz także
Agata Rajwa, Joanna Świątkiewicz
Mamy dzisiaj do dyspozycji mnóstwo możliwości. Możemy swobodnie przebierać w tej bogatej ofercie, wyszukując w niej dla siebie najlepsze propozycje. Tymczasem okazuje się, że coraz częściej ludzie mają problem z dokonywaniem wyborów i potrzebują wsparcia. Najłatwiej dostrzec to na przykładzie celebrytów, którzy zatrudniają trenerów osobistych. W sferze religijnej poszukiwany jest dobry kierownik duchowy.
 
 
O duchowym rozeznawaniu z o. Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCap, kierownikiem duchowym i długoletnim dyrektorem Szkoły dla Spowiedników, rozmawiają Agata Rajwa i Joanna Świątkiewicz. 
 
O. Anselm Grün OSB

W historii swojego życia każdy doznaje zranień. Nikt nie może ich uniknąć. Sam fakt zranienia nie jest jeszcze problemem. Decydującą sprawą jest to, w jaki sposób do nich podchodzimy. Kto nie przyjrzy się swoim zranieniom pochodzącym z dzieciństwa, ten będzie skazany albo na zadawanie ran samemu sobie, albo na przekazywanie tych ran innym. Spoglądając na nasze rany, nie powinniśmy nikogo oskarżać... Nie powinniśmy również zbyt szybko usprawiedliwiać... Po prostu spoglądajmy na nie i zastanówmy się, jak do nich doszło.

 
Mariusz Gajewski SJ
W sektach mamy przede wszystkim do czynienia ze zwodzeniem duchowym. Polega ono na tym, że pod płaszczykiem pomocy duchowej wąska elita sekty realizuje swoje ukryte przed adeptami cele. O celach tych wierni nie mają najmniejszego pojęcia. Sekta jest więc miejscem wykorzystania ludzi autentycznie poszukujących lepszego świata, prawdy, wolności, miłości itp. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS