logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ela Konderak
Rzecz o mediach
List
 


Katolicki temat

Wszystko może być tematem. Świat ludzi wierzących jest ciągle światem nieprzedstawionym. Ci, którzy żyją z dala od Kościoła, z dala np. od ruchów i wspólnot katolickich, w ogóle nie wiedzą o istnieniu rzeczywistości, w której Bóg ciągle mówi do człowieka, w której trwa nieustannie ofiara Chrystusa, a święci żyją i umierają jak przed wiekami, chroniąc świat przed zagładą. Kiedy kilka lat temu przyprowadziłam niewierzącego znajomego do kościoła na noc czuwania przed Zesłaniem Ducha Świętego, długo siedział milczeniu, aż w końcu powiedział: "To niemożliwe żeby taki świat w ogóle istniał". Ludzie, których zobaczył i z którymi rozmawiał podczas krótkiej przerwy w środku nocy, świat, o którym mówili i w którym, jak powiedział, "najwyraźniej żyli" - wszystko to wydało mu się tak niezwykłe, że aż nierzeczywiste. Przysłał potem swojego syna do duszpasterstwa szkół średnich, ale syn jakoś się w tym świecie nie odnalazł.

Jest jednak i inne nieprzedstawienie - gorsze, naprawdę szkodliwe. Katolickie media boją się katolickich tematów podejmowanych z myślą o ludziach wierzących. Boją się tematu "Kim jest Bóg?". Kiedyś dla Ojców Kościoła było to najważniejsze pytanie. W XIII wieku kontynuował ich rozważania św. Tomasz. Mniej więcej dwieście lat później narodził się św. Ignacy Loyola, św. Teresa Wielka, św. Jan od Krzyża i inni, którzy opisywali dokładnie i z wielkim talentem, jakie są drogi poznania Boga i czego doświadcza człowiek, który Go szuka. Dziś, patrząc na katolickie media, można pomyśleć, że pytanie kim jest Bóg i jakie są drogi, które do Niego prowadzą, nikogo już nie interesuje. Tego pytania nie ma ani w telewizji, ani w popularnych pismach. Podobno temat źle się sprzedaje... Są teksty z pogranicza psychologii, socjologii, polityki i życia codziennego, czasem coś pobożnego o modlitwie, ale w oderwaniu od pytań podstawowych.

Można, oczywiście, upierać się, że dorosło jakieś cherlawe pokolenie, które nie jest w stanie skupić się na pytaniach podstawowych dla ludzi wszystkich czasów, ale na ogół jest tak, że źle się sprzedaje, to co jest źle zrobione.

Katolickie czyli gorsze

Te spostrzeżenia dotyczą głównie telewizji i popularnych pism. W Polsce istnieją znakomite katolickie periodyki dla ludzi wykształconych, są doskonałe oficyny wydawnicze, a coraz piękniejsze katolickie księgarnie uginają się pod cudownymi książkami. Tylko, że ludzi czytających trudne teksty jest niewielu. Do tych, którzy nie czytają, bo np. tak dużo pracują, że nie są w stanie potem przebrnąć przez niebanalną książkę czy gęsto zadrukowane stronice ambitnych miesięczników, trzeba dotrzeć inaczej. Jeśli nie znajdziemy na to sposobu oni na zawsze zasną w objęciach wysokonakładowych kolorowych gazet, w których na jednej stronie jest piękna chrześcijańska ikonografia z życzeniami świątecznymi dla czytelników a na następnej pytanie o seks grupowy. Najbardziej narażeni na zaśnięcie są ludzie młodzi. Do nich kolorowe tygodniki i miesięczniki przemawiają najmocniej.

Codziennie pod nasze drzwi przynoszone są szeleszczące reklamówki supermarketów. Zawieszają je nam na klamkach, wsuwają pod drzwi. To makulatura lądująca szybko w śmieciach. A co pomyśleć o pismach katolickich wydawanych w podobny sposób, na podobnym papierze, w podobnym stylu, a nawet w podobnej, nikłej objętości? Jeśli porównamy je do kolorowych, znakomicie redagowanych magazynów łaszących się do ludzi z witryn kiosków i empików, przychodzi do głowy jedna myśl: gorsze, bo katolickie. Nieudolne naśladownictwo grafiki i kolorystyki znanych młodzieżowych szlagierów, też nie jest drogą. Drogą w ogóle nie jest naśladownictwo stylu świata, to tylko równanie do przeciętności. Nowy styl trzeba dopiero znaleźć.

Kościół jest piękny, jego historia pełna głębi i mądrości, Chrystus, który nam towarzyszy opromienia wszystko blaskiem niewypowiedzianym. Artyści, mędrcy, święci wszystkich pokoleń cierpieli, starając się to wyrazić, a nasza epoka nie chce nad tym pracować. Zostawia w ten sposób poszukujących Boga w samotności.

Obojętna kamera

W wywiadzie z Jędrzejem Majką o. Jan A. Kłoczowski OP przytacza opinię osoby chorej, która zauważa, że radio nadaje Mszy św. intymność, zaś telewizja nie pozwala się skupić. Jest w tym sporo prawdy, ale nie do końca jest to wynik gorszego przekaźnika, jakim jest telewizja. Radio ma niewiele środków wyrazu i pewnie dlatego dobrze je wykorzystuje. Telewizja natomiast posiada całe bogactwo środków wyrazu, ale na tym, że je posiada, sprawa się kończy. Pomijając transmisje Mszy św. papieskich - które ze względu na Czcigodnego Celebransa i obecność milionów, po jednej i po drugiej stronie ekranu są wielkim widowiskiem i w jakiś tajemniczy sposób jednoczą wszystkich wokół ołtarza - transmisje "zwykłych" Mszy św., o których się mówi, że są dla chorych, to niestety, klęska. Nie ma w tych transmisjach żadnej głębszej myśli realizacyjnej, żadnej próby zbudowania na ekranie tego, czym Msza św. naprawdę jest, żadnego myślenia o widzu. Obojętne kamery wzajemnie się filmują, wszystkie kąty patrzenia nietrafione, rozproszone światło rozkłada obraz na atomy, ostry, nieprzyjemny dźwięk, skłania do natychmiastowego użycia pilota i zmiany kanału; montaż nastawiony na oglądanie, a nie na budowę właściwego dla danej części Mszy św. klimatu. Żadnej walki o uczestnictwo widza.


 

 
Zobacz także
o. Remigiusz Recław SJ

O rodzajach dusz. Nie każdy człowiek jest taki sam. To niby oczywiste, jednak w życiu duchowym mało kto bierze to pod uwagę. Ponieważ każdy z nas jest inny – nie wszystko służy wszystkim. Co więcej, zmienia się to również z biegiem lat i z doświadczeniem życiowym. Ostatnio rozmawiałem ze znajomym o tym, jak Bóg przychodzi do nas na różne sposoby. Pytaliśmy siebie: „a miałeś tak kiedyś...?”

 
o. Remigiusz Recław SJ
„Boga prawdopodobnie nie ma. Dlatego przestań się martwić i ciesz się życiem” – takie napisy pojawiły się jakiś czas temu najpierw na londyńskich autobusach i w metrze. Wkrótce ateistyczna akcja reklamowa ruszyła także w Hiszpanii, we Włoszech, Niemczech, Australii i Kanadzie. Reakcje, jakie wywołała w kręgach chrześcijańskich, były skrajnie różne: od oburzenia poprzez obojętność aż po akceptację i zadowolenie. 
 
ks. Marek Lis

Są takie filmy, które warto obejrzeć wiele razy. Choć na pozór proste i łatwe w odbiorze, są wielowarstwowe i gęste od znaczeń. Jednym z nich jest „Uczta Babette”, arcydzieło duńskiego reżysera Gabriela Axela, nagrodzone – jako pierwszy duński film – Oscarem w 1988 roku, a w 1995 roku, gdy kino świętowało stulecie istnienia, wpisane na Listę 45 wartościowych filmów, ogłoszoną przez Filmotekę Watykańską i Papieską Radę do spraw Kultury.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS