logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Tomasz Wiścicki
Wszystkie nasze zdrady
Więź
 


Czy to jednak nie będzie w jakimś sensie oparte na fałszu? Druga strona jest przekonana, że jest niemożliwe, by współmałżonek zdradził, a przecież do tego doszło.
 
Miłość buduje się tylko opierając się na rzeczywistości. Tu chodzi właśnie o miłość, a nie o to, ile ktoś znaczy dla drugiej osoby.
 
Ale to też jest ważne.
 
Ale nie jest wyznacznikiem miłości. Małżeństwo jest relacją obustronną i chodzi tu o ocenę dobra obu osób. Czy lepiej, żeby powiernikiem tajemnicy został ksiądz i Pan Bóg, czy współmałżonek, jeśli nie potrafiłby przeżyć rozczarowania? To nie oznacza, że zdradzony małżonek nie byłby dalej kochany i że to wszystko, co byłoby wkładem w związek osoby, która zdradziła, nie miałoby wartości. 

Z tego co mówi Ojciec wyłania się przekonanie, że na ogół lepiej jest nie mówić o zdradzie.
 
Nie – wyraźne przekonanie, że należy powiedzieć, jeśli uważa się, że nie można żyć inaczej z odpowiedzialnością za to, co się zrobiło. Jezus mógł przyjąć skruchę Piotra i powiedzieć: “No cóż, tak mnie zawiodłeś, że zostajesz apostołem, ale nie będziesz Piotrem”. Ale nie zrobił tego. Rzecz w tym, że środek ciężkości leży w skrusze i w umiejętności odniesienia tego doświadczenia do Boga. Dla dobra drugiej osoby mogę część tej tajemnicy i odpowiedzialności za nią przeżywać tylko w relacji do Boga i prosić Go także o to, żeby Jego łaska jeszcze obficiej spływała na osobę dotkniętą moją zdradą.
 
To wszystko powinno być także przedmiotem rozmowy, zanim ludzie zostaną małżonkami. Jak by zareagowali, gdyby do czegoś takiego doszło?
 
Czy to nie jest polisa ubezpieczeniowa od następstw nieszczęśliwych wypadków?
 
To nie jest żadna polisa ubezpieczeniowa. To jest paszport.
 
Łaska zapomnienia
 
Czy do zdrady trudniej się przyznać niż do innych słabości?
 
Statystyki mówią, że 46% Polaków i 43,1% Polek deklaruje gotowość przyznania się swojemu partnerowi do zdrady. To są jednak deklaracje, rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Badania te nie brały pod uwagę reakcji osoby zdradzonej.
 
Dla mnie zagadką jest to, że osoby, które współpracowały z komunistycznymi tajnymi służbami, a więc dopuściły się zdrady, bez względu na różnicę swojej sytuacji, ciężar zarzutów, nasilenie zlej woli i wszelkie inne różnice – wszystkie reagują prawie jednakowo. W odróżnieniu na przykład od ludzi stających przed sądem, gdzie najróżniejszym sytuacjom odpowiada cały wachlarz reakcji, od buty do skruchy – byli agenci mimo wszelkich różnic zachowują się identycznie. Na początku wszyscy mówią “nie”, a potem najwyżej powoli przyznają się do tego, na co istnieją mocne dowody, w miarę ich ujawniania. Jedyna różnica jest taka, że niektórzy nie przyznają się nawet gdy są mocne dowody. Nikt nie przyznał się sam z siebie, bez bezpośredniego zagrożenia ujawnieniem. Dlaczego tak się dzieje?
 
Potrzebą wszystkich ludzi – to jest zbadane przez psychologów – jest to, żeby za wszelką cenę zachować dobry wizerunek samego siebie. To jest powszechne. Jesteśmy w stanie tolerować wiele wewnętrznego kłamstwa tylko po to, żeby nie stracić szacunku w czyichś oczach. Byli współpracownicy SB tamtą cześć swojej historii bardzo mocno wyparli i uważają to wyparcie za łaskę. Stali się nowymi ludźmi. Nikt nie chce nosić w pamięci rzeczy, które mu przeszkadzają. Każdy z nas je wyrzuca, mniej lub bardziej świadomie i skutecznie. I oni wiele takich zabiegów poczynili. Aby to wszystko pomieścić w sobie i zachować poczucie godności, musieli dokonywać wewnętrznej ekwilibrystyki. I dlatego dzieło końcowe jest dokonane za cenę bardzo dużego psychicznego wysiłku. Jeżeli współpraca miała miejsce kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, człowiek nie chce się do tego przyznać, bo chce, żeby go pamiętano takim, jakim jest teraz, a nie takim, jakim był kiedyś i co wielkim psychicznym kosztem wyparł. Dlatego broni się za wszelką cenę. W przypadku biskupa ten efekt wzmacniany jest jeszcze przez to, że w powszechnym przekonaniu biskup powinien być nadczłowiekiem. Z takim oczekiwaniem łatwo się zidentyfikować, jeśli związane jest z osobistą gratyfikacją.
 
Oczywiście, to nie jest usprawiedliwienie, tylko wyjaśnienie. Nasze decyzje mają konsekwencje, ale trudno nam przychodzi je akceptować. Tak byśmy chcieli, żeby nasze decyzje nie miały konsekwencji, a one, niestety, mają, przez to jednak stajemy się ludźmi...
 
Tomasz Wiścicki        
 
poprzednia  1 2 3 4 5 6 7
Zobacz także
Joanna Świątkiewicz
W języku angielskim istnieje nawet takie błędne powiedzenie: Forgive and forget! (Przebacz i zapomnij!). Raczej trzeba byłoby powiedzieć „przebacz i pamiętaj, ale pamiętaj już w inny sposób”: bez chęci zemsty, odwetu, bez zastygnięcia w bolesnej przeszłości. Przebaczenie jest aktem woli, nie zaś aktem pamięci. 

O trudnej sztuce przebaczania z psychologiem Piotrem Kwiatkiem OFMCap rozmawia Joanna Świątkiewicz
 
Kinga Gierula
Dzisiejszy świat bez mass mediów byłby niewyobrażalny. Telewizja, radio, prasa, Internet zdobyły ogromne zaufanie ludzi. Czy jednak można ufać im bezgranicznie? W jakim stopniu mass media mogą wpłynąć na decyzje człowieka? Czy są na tyle silne, aby zmienić wybór jego wartości życiowych? Kto jest najbardziej podatny na ich wpływ?...
 
ks. Janusz Nagórny
W poszukiwaniu pełnej prawdy o człowieku musimy dotknąć także tej trudnej, tajemniczej sprawy, jaką jest słabość ludzka, grzeszność człowieka, jego skłonność do ulegania złu, do ulegania różnym pokusom. Jak teologia moralna ujmuje problem pokusy w życiu chrześcijańskim?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS