Symboliczne jest imię tego człowieka. Barabasz znaczy: syn ojca. A przecież każdy człowiek jest dzieckiem swojego ojca! Jedno nie ulega wątpliwości: Gdyby Piłat nie skazał Jezusa na ukrzyżowanie, Barabasz, wtedy już skazany na śmierć, na pewno zostałby stracony. Zatem, patrząc nawet w perspektywie czysto cielesnej, to dzięki śmierci Jezusa Barabasz został ocalony i uniknął śmierci.
Jak się troszczyć o swoją wiarę? Nie zapomnę dobrotliwego uśmiechu znajomej rehabilitantki, kiedy na jej propozycję, że zajmie się moją złamaną ręką, odpowiedziałem, że rehabilitacja nie będzie potrzebna, bo ręka ma być w gipsie zaledwie pięć tygodni. Zrozumiałem ten uśmiech po zdjęciu gipsu. Ręka była jak uschnięta. Wystarczyło pięć tygodni nieużywania.
Wiara katolicka z całą dosłownością wyznaje jedno i drugie: że Syn Boży jest prawdziwym Bogiem, równym przedwiecznemu Ojcu, oraz że On „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Nowy Testament nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Syn Boży, stając się człowiekiem, był do nas podobny we wszystkim za wyjątkiem grzechu.
Co się dzieje, kiedy człowiek, nieraz po długim błądzeniu, przystępuje w końcu do sakramentu pokuty? Taki człowiek jakby „pozwala” Dobremu Pasterzowi, żeby wziął swoją zagubioną owieczkę na ramiona i przyniósł do owczarni. Spowiedź jest jakby jękiem, który przywołuje Dobrego Samarytanina, żeby się nade mną pochylił i opatrzył moje rany.
Wolno nam ufać, że wielu naszych bliskich i znajomych już dostąpiło zbawienia wiecznego, bo przeszli przez swoje życie naprawdę pięknie i blisko Boga. A jednak nadal modlimy się o ich zbawienie i nie modlimy się do nich ani ich nie wzywamy, tak jak wzywamy świętych oficjalnie uznanych przez Kościół. Dlaczego? Bo tylko Bóg naprawdę wie, czy oni są już zbawieni.
Katolikami niepraktykującymi nazywamy tych, którzy w kościele pojawiają się bardzo rzadko, tych, którzy na niedzielną mszę przychodzą mniej więcej raz na miesiąc, ale również takich, którzy choć w ogóle nie chodzą do kościoła, chcieliby jednak przed śmiercią przyjąć święte sakramenty, a przynajmniej mieć katolicki pogrzeb.
Istnieją różne tradycyjne sposoby moralnego potępienia za złe postępowanie. Na przykład podlecowi szanujący się człowiek nie podaje ręki, nie mówiąc już o tym, że unika wszelkiego z nim towarzystwa. Taka kara ma sens: jednych powstrzyma przed niegodziwym postępkiem, innych może doprowadzi do opamiętania. Ale przecież polega ona na okazywaniu komuś swojej pogardy. Czy da się to pogodzić z miłością bliźniego?
W Piśmie Świętym znajduje się wiele pouczeń, że należy zabiegać o podobanie się ludziom. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi – mówił Pan Jezus – aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16). Zaś Apostoł Paweł powiada tak: „Staram się przypodobać wszystkim pod każdym względem, nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni” (1 Kor 10,33).
Im bardziej my, jeszcze zostawieni na tym świecie, będziemy należeli do Pana Jezusa, tym większą wolno nam mieć nadzieję, że w Nim odnajdziemy również naszych zmarłych. Bo przecież – sam należąc do Pana Jezusa – przybliżam się do Niego jako ktoś związany miłością z moimi najbliższymi!
Pan Jezus jest prawdziwym człowiekiem. Skoro jednak jest On zarazem Synem Bożym, pojawia się pytanie, czy nie wynikają z tego jakieś realne konsekwencje dla Jego człowieczeństwa. Innymi słowy, czy we wszystkim jest On takim samym człowiekiem, jak my. Zauważmy najpierw, że Jezus był człowiekiem niewyobrażalnie piękniej niż my. Jego człowieczeństwo nie było bowiem w żaden sposób zdeformowane grzechem.
Czym dla Ojców jest post? Odpowiedzmy krótko: powstrzymywaniem się od jedzenia i picia. W kontekście egipskim podkreślić należy zwłaszcza ów drugi element: nie tyle głód dręczy mnicha na pustyni, co pragnienie.
Praca w telewizji ma w sobie coś takiego, że potrafi wyssać z człowieka wszystkie soki, całą energię. Najpierw powoli wchodzi się w to dość ekskluzywne i zamknięte środowisko, następnie, po akceptacji, zaczyna się pracować do upadłego. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Daj Boże, aby chrześcijanie tak zabiegali o zbawienie swojej duszy, jak dziennikarze o swoje kasety i programy!...