logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Edward Augustyn
Zwymyślany Ojciec Pio
Głos Ojca Pio
 


Niewinne przeinaczenie

"Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" - mówił jeden z bohaterów "Sztuki bez tytułu" Antona Czechowa. Warto o tym pamiętać, przyglądając się drugiemu obliczu plotki w historii Ojca Pio. Nie jest ono tak wrogie jak poprzednie i wydaje się nikomu nie wyrządzać krzywdy. Kłamstwo, które się za nim kryje, nie ma zamiaru nikogo oszukiwać ani niczego zatajać. To niewinne kłamstewka, drobne przeinaczenia lub nadinterpretacje faktów. Ludzie pozwalają sobie na nie, aby zabłysnąć, urozmaicić sobie życie, dodać mu barwy i fantazji, osiągnąć jakiś cel - polityczny, marketingowy, wychowawczy.

Autorami dużej grupy plotek o Ojcu Pio często bywali jego czciciele - przekonani, że szerzenie dobrych, choć nie zawsze prawdziwych informacji, przyczyni się do szerzenia kultu świętego zakonnika. Poza tym pochwalenie się wiedzą, której nie mieli inni, wzmacniało pozycję osoby plotkującej w jej środowisku, czyniło ją kimś ważniejszym, lepiej zorientowanym, co nie było bez znaczenia w procesie tworzenia i rozpowszechniania plotek.

Stygmaty wyobraźni

Ojciec Pio był postacią znaną i popularną. Przez pięćdziesiąt lat, gdy nosił na ciele stygmaty, zdążyli usłyszeć o nim wszyscy w jego ojczyźnie, a wielu także za granicą. Na trwałe wpisał się w historię dwudziestowiecznych Włoch i całego katolicyzmu. Poruszał wyobraźnię mas, był tematem dyskusji, sporów i plotkarskich stron popołudniówek. A jednocześnie z powodu niezwykłych wydarzeń ukrytych w jego sercu i ukrywanych przez kościelne instytucje pozostawał osobą tajemniczą. Trudno wyobrazić sobie lepszy materiał do tworzenia plotek, legend i mitów.

Pierwsze pogłoski pojawiły się już jesienią 1918 roku. O stygmatach mówili wszyscy, ale mało kto je widział. Zaczęto spekulować na temat ich wyglądu, mówiono, że poza ranami na rękach, stopach i piersi zakonnik ma jeszcze ślady Męki Pańskiej na głowie (po koronie cierniowej), i że umrze jak Chrystus, w wieku 33 lat, czyli wkrótce.
W czasie wizytacji apostolskiej w 1921 roku Ojciec Pio zdecydowanie zaprzeczył tym pogłoskom, mówiąc wprost: "Och, na miłość boską! Opowiadają, co chcą". I dodał, że o wielu rzeczach na swój temat on sam dowiaduje się jako ostatni.

Prowadzący wizytację biskup Raffaello Rossi był jednym z nielicznych przedstawicieli Watykanu - o ile nie jedynym - który próbował bezstronnie zbadać krążące w miasteczku pogłoski na temat cudów zdziałanych przez Ojca Pio. Raport z jego wizytacji liczy sto czterdzieści jeden stron, jest owocem dwudziestu czterech przesłuchań jedenastu świadków, w tym sześciu przesłuchań Ojca Pio. Wizytator pisze w nim: "Z łask wyproszonych przez jego modlitwy, o czym się mówi, wiele w ogóle nie miało miejsca", a w innym miejscu wzdycha: "Och, gdyby nie zostało powiedziane tak wiele! A tak niewiele zgodnie z prawdą! Wyimaginowane fakty, słowa niesłusznie przypisane Ojcu Pio".

Efekt znają oni

Jako jeden z wielu przypadków sugestii tłumu opisuje rzekomy cud uzdrowienia niemej dziewczynki przyniesionej do Ojca Pio: "Tłumom wydawało się, że dziecko coś powiedziało. Cud! Powtarzają się sceny jak nad Jordanem. Prałat wchodzi w tłum, woła matkę dziewczynki i wraz z lekarzami i krewnymi zamykają się na poczcie. - Mów maleńka! Mała nie mówi. - Przecież mówiła! - wołają chórem rodzice i krewni. - To wzruszenie nie pozwala jej mówić!". W podobny sposób ogłoszono uzdrowienie miejscowego kaleki - żądny znaku tłum domagał się od chorego odrzucenia kul i samodzielnego chodzenia, egzaltacja udzieliła się wszystkim, "uzdrowiony" zrobił samodzielnie kilka kroków, wszyscy krzyczeli o dokonanym cudzie. Nieważne, że po chwili trzeba było biedaka podtrzymywać, by się nie przewrócił. Przyjezdni wyjechali pełni wzruszenia i chętnie rozpowiadali o znaku, który dokonał się na ich oczach. A czyż można nie wierzyć naocznym świadkom?
Biskup Rossi stwierdził kilka takich przypadków. Sam Ojciec Pio, pytany o te rzekome uzdrowienia, przyznał, że modlił się za wszystkich, którzy go o to prosili - i nigdy nie interesowało go, co wydarzyło się dalej: "Modliłem się, tak. Efekt znają oni. Ja nie wiem".
Jednak dla prostych ludzi właśnie cud, a nie dekret o heroiczności cnót był prawdziwym dowodem świętości. Potrzebowali go tak bardzo, że musieli go znaleźć za wszelką cenę. Nic dziwnego, że plotka o kolejnych cudach była tak nośna, że zataczała coraz szersze kręgi. A im bardziej władze kościelne zapewniały, że wydarzenia w San Giovanni Rotondo nie miały charakteru nadprzyrodzonego, tym więcej pojawiało się pogłosek o nowych, nadzwyczajnych zjawiskach.

Dobre imię na ostrzu satyry

Mogłoby się wydawać, że jedynym celem tych plotek było propagowanie - mniej lub bardziej udane - świętości zakonnika. I że w przeciwieństwie do innych plotek, te akurat nikomu nie szkodziły. Trzeba jednak zauważyć, że rozpowszechnianie takich pogłosek było manifestacją rodzącego się kultu, uznanego przez władze kościelne za fałszywy oraz szkodliwy i potępionego jak każdy przejaw fanatyzmu czy religijnej histerii. A zatem rozpowiadanie o cudach odbierane było jako atak na te władze, demonstracja niezależności od nich, świadectwo opowiedzenia się po jednej stronie, a przeciwko drugiej. Z tego powodu Święte Oficjum zakazywało czytania książek o Ojcu Pio, a wielu biskupów zabraniało wiernym ze swych diecezji pielgrzymowania do San Giovanni Rotondo.

Z drugiej strony nagłaśnianie tych wszystkich wątpliwych uzdrowień i cudów wystawiało na szwank dobre imię Ojca Pio i ośmieszało religię - o czym też należy pamiętać, mimo że nie był to na pewno zamierzony efekt plotkarskiej działalności czcicieli świętego. Bezkrytyczne publikacje na temat coraz cudowniejszych wydarzeń w kapucyńskim klasztorze od razu spotykały się z odpowiedzią prasy laickiej i satyrycznej. W latach trzydziestych przedrzeźnianiem sensacyjnych doniesień z San Giovanni Rotondo zajmowało się czasopismo "Italia laica", które piórem Alberta del Fante opisywało Ojca Pio i jego działalność: "Pachnie różami, świdruje oczami, przywraca wzrok ślepym, włosy łysym, a dziwkom cnotę". Podobnie szydercze reakcje na zachwianie granicy między kultem Ojca Pio a "piomanią" zdarzają się i dziś, bo tylko tak można zrozumieć na przykład satyryczne teksty Federica Serdellego, publikowane w piśmie "Vernacoliere" (odpowiednik naszych dawnych "Szpilek"), a w 2002 roku zebrane w książce pt. "Ojcopiowe cuda": "Cud nr 31 (albo 51). Była sobie siostra, co złamała nogę, i to był znowu cud ojcopiowy, bo gdyby nie onże, mogłaby złamać obydwie. Amen".

Ostrze satyry jest bezlitosne i żywo reaguje na każdą przesadę. Warto o tym pamiętać, gdy wiedzeni szlachetnymi intencjami weźmiemy się za poprawianie prawdy, zwykle tak nieatrakcyjnej, szarej i mało porywającej… Plotka, zwłaszcza ta zaangażowana w świętą sprawę, ma nogi nie tylko krótkie, ale i wyjątkowo brzydkie.

Edward Augustyn    
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Krzysztof Przybyłowicz
Pewnego dnia przyjdzie z polecenia Ducha do świątyni. Ujrzy Niewiastę z Dzieciątkiem na ręku. Natchniony przez Ducha weźmie to Dziecię na ręce i rozpozna w Nim Słowo Jahwe. Zobaczy w Dziecku wszystkie słowa proroków, zobaczy obietnice dane Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Ujrzy troskę i miłość Najwyższego. Pozna w Nim Mesjasza. Zrozumie, że oto trzyma w ręku Zbawienie, że pieści Obietnice dane Izraelowi, że tuli do serca Boże Pocieszenie...
 
Krzysztof Przybyłowicz
Jakim człowiekiem był Ojciec Pio? Co można powiedzieć o jego temperamencie, emocjach, uczuciach? Czy był typowym świętym, jakich znamy z pobożnych opowiadań albo obrazów i figur wiekowych kościołów? 
 
Zdzisław J. Kijas OFMConv
Dziś zacznij służyć Panu Bogu – pisał w. Maksymilian w Notatkach z rekolekcji, odprawianych przed przyjęciem kapłaństwa w 1918 roku. - Może to dzień ostatni w twym życiu. Żyj tak, jakby dzień ten był ostatnim. Jutro niepewne, wczoraj nie do ciebie należy, dziś tylko jest twoim...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS