Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i kochali konkret. Nie znaczy to, że lekceważyli rzeczywistość duchową. Wręcz przeciwnie. Dla nich Bóg, aniołowie i diabły byli nie mniej konkretni niż ludzie z krwi i kości, a Niebo, Czyściec i Piekło nie były abstrakcyjnymi ideami, ale miejscami pełnymi życia. Wiedzieli doskonale, że to, co niewidzialne, i to, co dotykalne zmysłami, wzajemnie się przenika, tak że wszystko, co zrobią na ziemi, ma i będzie miało konsekwencje w wieczności.
Modlitwa jako postawa człowieka rozwija się wraz z jego wzrostem. Nie chodzi tylko o wzrost fizyczny. Rozwój dotyka człowieka w jego trzech podstawowych wymiarach: cielesnym, psychicznym i duchowym. Jesteśmy jak trójnóg – te trzy elementy mają współgrać. Albo rozwijają się w miarę równomiernie, albo całość upada, bo przecież żaden trójnóg na dwóch nogach nie ustoi. Nie dziwi więc odkrywanie, że każdy dzień, każde wydarzenie i etap życia ludzkiego niesie w sobie inność w podejściu do duchowej płaszczyzny naszej codzienności.