Życie w Duchu Świętym
Potrzebujemy zatem Ducha Świętego do odkrywania w sobie rzeczywistej i pełnej obecności Boga w Trzech Osobach. Duch Święty jest także darem miłości – Miłość Boża rozlana jest w sercach waszych przez Ducha Świętego (Rz 5, 5). Daje nam poznać faktyczną i głęboką jedność z życiem Trójcy Świętej.
Tak właśnie wygląda czas Kościoła od dwóch tysięcy lat, pod okiem boskiej Opatrzności: to czas Ducha Świętego, który rozpościera swój oddech Życia, począwszy od Zielonych Świąt, aby tworzyć wszystkie rzeczy nowe. Chrystus mówił nam o tym: Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości (J 10, 10). To Życie należy do Ducha nawiedzającego bez przerwy nasze wnętrze i je przemieniającego. Duch Święty prowadzi nas ku następnemu etapowi wiary i naszego wewnętrznego życia.
Gdy chcemy scharakteryzować ścieżkę wewnętrzną wiary chrześcijańskiej w świetle tego, co Apostołowie odkrywali krok po kroku, możemy wyróżnić jej trzy etapy:
– Na początku Apostołowie żywili wiarę w Galilejczyka, uformowani byli bowiem przez judaizm i znajomość Tory. Po spotkaniu z Jezusem nad jeziorem mesjanistyczny wymiar ich wiary rozkwitł w całej pełni: Jezus z Nazaretu był Mesjaszem, którego oczekiwali, Synem Boga, i dlatego chodzili za Nim przez trzy lata. Ale głęboko w ich sercach pozostawał pewien mesjanizm historyczny, doczesny, pozwalający im mieć nadzieję na zniesienie okupacji rzymskiej i ustanowienie monarchii ziemskiej. Doświadczenie krzyża i śmierci Jezusa było decydujące: zaparli się, nie zaakceptowali słów Chrystusa, mówił bowiem o słabości i wrażliwości prowadzącej do zgody na własną śmierć. Ich wiara była bardzo ludzka, skupiona jedynie na praktykach religijnych.
– Apostołowie wchodzą w etap prawdziwej wiary chrześcijańskiej dzięki przystąpieniu do tajemnicy Zmartwychwstania. Po rozpoznaniu własnego niedowiarstwa wyznają wiarę w Chrystusa żyjącego i zmartwychwstałego. Dalej jednak się chowają, odczuwają strach, ich wiara nie jest pełna, ich życie nie zmieniło się całkowicie. Mają wiarę, ale jeszcze nie jest to „wiara żywa”, która miłosierdziu zawdzięcza swoją przemianę w świadectwo życia.
– Dzień Zesłania Ducha Świętego stał się momentem przełomowym dla ich wiary. Podmuch, języki ognia, uderzenia błyskawic były tylko namacalnym wyrażeniem doświadczenia wewnętrznego niepodlegającego dyskusji: daru Ducha Świętego. Od razu, jak opisuje to św. Łukasz w Dziejach Apostolskich, Piotr i pozostali Apostołowie wyszli z Wieczernika i wyznali publicznie swoją wiarę. Strach ich opuścił, nastał odpowiedni czas do ogłoszenia nowego życia wewnętrznego, całkowicie przemienionego przez Tego, który był ich Życiem. Pierwszym dziełem Ducha w ich sercach było ogłoszenie zmartwychwstałego Mesjasza (kerygmat): „Żyje ten, którego wyście ukrzyżowali” (por. Dz 2, 32–36). Zmartwychwstanie Chrystusa rozumiane dzięki Duchowi Świętemu stało się falą uderzeniową rozchodzącą się do dzisiaj. Wszyscy Apostołowie, z wyjątkiem Jana, umarli śmiercią męczeńską, właśnie dlatego, że nie odczuwali już strachu. Tylko zwycięstwo Zmartwychwstania, tylko życie wieczne, owoc prawdziwej wiary mogą naprawdę się liczyć i podważyć wartość wszystkich spraw, nawet własnego, ludzkiego życia.
Ten postępujący rozwój wiary Apostołów wyjaśnia ewolucję naszej duchowej wędrówki. Zakorzenieni w tradycji rodzinnej i religijnej, praktykowanie naszej wiary pozostawiamy na poziomie kulturowym, częstokroć zewnętrznym w stosunku do nas. Następnie doświadczamy Chrystusa prawdziwie żyjącego w naszej duszy, nasza wiara umacnia się dzięki życiu modlitwą i formacją duchową, ale w dniu prawdziwej próby wszystko znowu zostaje podane w wątpliwość, zaczynamy faktycznie wątpić w moc Bożą. Nie rozumiemy, dlaczego Wszechmogący pozwala nam tak cierpieć i pewnego dnia, kiedy wszystko w naszym życiu się wali, jesteśmy nawet w stanie zaprzeć się wiary w Chrystusa. Dlatego widzimy, że życie wewnętrzne nie powinno zadowalać się tylko przystąpieniem do Jezusa Zmartwychwstałego – potrzebujemy Ducha Świętego, by ożywiał nas od środka.
Pozorna nieobecność Jezusa od chwili Wniebowstąpienia to dla nas czas próby i On o tym wie, jednak dobrze rozumiemy Jego intencję, by się odsunąć, robiąc w ten sposób miejsce Duchowi Świętemu. Dzięki swojej mądrości Chrystus pragnie objawić nam tajemnicę Trójcy Świętej, prowadząc nas do wypełniania woli Ojca i dając nam życie Ducha. Duch Święty, działając w naszym chrześcijańskim życiu, ma za zadanie pomóc nam żyć pełnią w Chrystusie dzięki dwóm drogom światła i miłości. Prowadzi nas do „pełni prawdy”, oświecając nasz nadprzyrodzony umysł światłem wiary i przemieniając naszą zdolność miłowania przez dar miłosierdzia.
Aby nasze życie wewnętrzne nie było bezbarwne i jednostajne, ale by stało się niczym tryskające źródło życia, Duch jest nam dany w każdym czasie, a Jego ożywiająca siła ciągle czeka na odkrycie. Niektórzy mieli okazję przeżyć zmysłowe i charyzmatyczne doświadczenie nadzwyczajnego wylania darów Ducha Świętego podczas modlitwy albo we wspólnocie, każdy jednak może zostać wewnętrznie odnowiony dzięki łasce sakramentu bierzmowania, w której Jego obecność jest nam w pełni dana. Spotkanie z Duchem Świętym może odbyć się w sposób zupełnie zwyczajny, delikatnie i swobodnie. Przypomnijmy sobie proroka Eliasza, kiedy schronił się w grocie na górze Horeb: czekał na przyjście Boga, On jednak nie był ani w wichurze, ani w ogniu, ani też w deszczu. Bóg przyszedł jako szmer łagodnego powiewu, jak szept, który otula serce. Podobnie jak Eliaszowi, Duch Święty pragnie ofiarować nam swoje pocałunki miłości małymi, powoli następującymi dotknięciami. Nie bójmy się zatem gwałtowności albo czułości Ducha, ale spróbujmy regularnie prosić o Jego obecność w naszej duszy.
Duch Święty znajduje się głęboko w naszych sercach jak skarb, który chcemy odkrywać: Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6, 21). Bł. Elżbieta od Najświętszej Trójcy znalazła go i to odmieniło całe jej życie: „Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg, a Bóg – to moja dusza. W dniu, w którym to zrozumiałam, wszystko dla mnie stało się jasne, i chciałabym ten sekret cichutko przekazywać tym wszystkim, których kocham” (List 123) [9]. Wszystko stało się dla niej zrozumiałe, kiedy Duch Święty przyszedł do jej serca: oto cała jej tajemnica. Dzięki Duchowi wszystko rozjaśnia się od środka. Pomyślmy o tym pięknym doświadczeniu, jakiego doznajemy, odwiedzając katedrę. Jedną rzeczą jest zobaczyć ją od zewnątrz, w jej szarości, inną natomiast znaleźć się w środku, kiedy w południe promienie słoneczne dotykające witraży rozbłyskują po chwili oślepiającym blaskiem kolorów w majestacie architektonicznej sztuki. Taką katedrą jest także nasze własne ciało, naturalne światło to pojawienie się Ducha Świętego rozświetlającego od środka całe nasze chrześcijańskie życie. Witraże naszej duszy połyskują dzięki Jego światłu. Jean Lafrance, człowiek wielkiego formatu, nie wahał się potwierdzić to słowami: „Świętość nie polega na ulepszaniu samego siebie, by stać się dobrym, ale na tym, by pozwolić komuś innemu żyć w naszym wnętrzu, promiennemu życiu Ducha”.
Światło miłości Ducha może nas przeniknąć tylko pod warunkiem, że o nie prosimy. Olivier Clement, prawosławny teolog, pisał: „Otwórzcie drzwi waszych serc, prosząc o miłość, tę miłość, która uderza”. Postawa oczekiwania wyrażona jest najlepiej w Pieśni nad pieśniami: Ukochany mój! (…) biegnie przez góry, skacze po pagórkach (Pnp 2, 8). Pozostaję w domu i czekam, aż ukochany zapuka do moich drzwi. Czy go usłyszę? A jeśli on odejdzie wtedy, kiedy będę otwierać drzwi… Kimże jest ta umiłowana poszukująca małżonka, jeśli nie jest to Niewiasta, symbol Izraela, zapowiedź Kościoła i Maryi? Każdy z nas jest z jej rodu, jesteśmy tą małżonką, niestrudzenie szukającą Umiłowanego, Męża, którym jest Duch Święty. Jak było już wspomniane, Duch Święty pozostaje niemożliwy do określenia, możemy Go poznać tylko po efektach i po serii symboli, takich jak podmuch lub ogień, które pokazują, że nie da się Go dotknąć, że nie możemy Go schwycić, mimo że faktycznie istnieje. Jako wicher wzmacnia nasze życie, jako ogień spala nas w miłości.
Modlitwa do Ducha Świętego przenosi nas w świat dziecka charakterystyczny dla człowieka, który wie, że nie ma prawa otrzymywać, ale odważa się prosić, bo zdaje sobie sprawę ze swojej zależności od drugiej osoby. Wzrastanie w rozwoju duchowym to stawanie się dorosłym w wierze, odnajdując jednocześnie prawdziwe serce dziecka. W każdym wieku można odrodzić się w Duchu, można odkryć młodość serca, tak bardzo zresztą charakterystyczną dla świętych. Czy zdarzyło nam się zobaczyć świętego odczuwającego smutek, pozbawionego zapału wewnętrznego albo miłosierdzia? Dziecko także jest osobą, która potrafi się zachwycić, podziwiać. Kiedy nie jesteśmy już zdolni do tego, by wyrażać zachwyt i zdumienie, znaczy to po prostu, że jesteśmy zniechęceni i zmęczeni. Nasza dusza mniej zniszczona jest przez upływające lata niż przez ciężar kłopotów, które na nas spadają. To pewny znak, że utraciliśmy serce dziecka. Jaka jest więc nasza zdolność do dziwienia się i podziwiania? Dziecięce serce jest otwarte i poszukujące dzięki Duchowi Świętemu. Ciągle się zastanawia i pragnie zrozumieć. Przyjście Ducha Świętego do naszej duszy powinno zwykle wzbudzać nowe pragnienie kochania prawdy. Jest to najczęściej umiejętność, której nam brakuje, czyli używanie inteligencji rozumu i prawdy w naszym życiu duchowym. Bardzo chcemy kochać, nie dążąc do rozumienia ani do zadawania sobie pytań. Tak łatwo uciekamy się do powtarzania już wcześniej powziętych decyzji, korzystamy z gotowych rozwiązań, szukamy bezpieczeństwa w tym, co podpowiadają nam uczucia, w stereotypach uczuciowych wynikających nie tylko z naszego doświadczenia. Drzemie w nas ciągle pewien rodzaj fideizmu i przeszkadza Duchowi Świętemu wykonywać Jego pracę, mającą na celu oświecenie naszego umysłu i naszej wiary. To poszukiwanie prawdy nie zależy ani od poziomu naszego wykształcenia, ani od naszej wiedzy, ani od kultury. Jest to wyraz gotowości umysłu, który w sposób naturalny lubi rozumieć i szukać sensu tego, co robimy. Przypomnijmy sobie świętych, którzy nie studiowali, ale chcieli poświęcić swój rozum prawdzie. Dobrym przykładem jest życie małej Marty Robin z Châteauneuf de Galaure, blisko Walencji: przez długi okres nie chodziła do szkoły z powodu chorowitości, a jeszcze mniej czasu poświęcała studiowaniu teologii, oddała się jednak nauce Ducha Świętego, który dał jej wiedzę i nadzwyczajne rozumienie Świętej Trójcy, męki Chrystusa czy wielkiej odnowy Kościoła, która nastąpiła podczas Soboru Watykańskiego II. Jak bardzo zdumiewający w naszym chrześcijańskim życiu jest fakt, że tak często „zapominamy” prosić Ducha Świętego o to, by nas oświecił i dał nam zdolność wiary. Łatwo pozostawiamy Go bez pracy…
Gdyby wiedziano, jak bardzo mógłby On pobudzić naszą inteligencję i dodać nam miłosnej pomysłowości, by natchnąć naszą codzienność! Paweł miał tego świadomość, kiedy w swoim wspaniałym Liście do Galatów zachęcał nas do wstąpienia na tę drogę wolności Ducha: Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy (Ga 5, 25); Postępujcie według Ducha (Ga 5, 16). Duch Święty przychodzi odnowić nasze życie i obowiązki, aby jego zwyczajność, a czasem nawet banalność, przeżywana była w niezwykły sposób dzięki temu tchnieniu miłosierdzia. Dla przykładu, Duch ofiarowuje nam nowe spojrzenie na naszego małżonka, może obudzić w nas chęć podejmowania nowych sposobów wyrażania miłości, by oddanie drugiej osobie nie było przez nas wycierpiane, ale pomagało szukać jej dobra. Może pobudzać nas do pomysłowości: proponując miłe słowa, czułe gesty wyrażające delikatność miłości. Duch pomaga także człowiekowi postępować według zasad, prawa albo autorytetu, ukazując nam tę cudowną wolność dziecka Bożego, wolność, która zdolna jest stawić czoła lękowi albo poczuciu winy.
_____________________
Przypisy:
[9] Bł. Elżbieta od Trójcy Świętej, Pisma wszystkie, t. 2: Listy z Karmelu, tłum. J.E. Bielecki, Kraków 2006, s. 84–85.