logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Geoffroy-Marie
Ewangelizować siebie
Wydawnictwo Homo Dei
 


Bóg chce wejść z impetem w nasze życie, dać nam zakosztować swojej obecności i przekazać nam swój pokój i swoją radość. Najpierw musimy jednak otworzyć serce na Miłość, a umysł na światło Boże. Czy można zatem podjąć ryzyko omówienia tematu życia wewnętrznego? Tak, ponieważ chodzi o królestwo Boże w naszym sercu! Czy możemy myśleć, że nawiążemy relację z Bogiem, pomijając życie wewnętrzne? Nie, ponieważ wymaga ona doświadczenia osobistego spotkania z Bogiem.


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-62579-58-7
Format: 125 x 195mm
Stron: 168
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
    

 
Wewnętrzna modlitwa kontemplacji 


 
Co należy robić, by kroczyć taką drogą życia wewnętrznego i przeżywać rzeczywistą obecność Ducha Świętego? W jaki sposób ta wolność Ducha może się realizować w naszym codziennym życiu? Modlitwie nie można narzucić praw ekonomii, ona sama wprowadzi nas w postawę słuchania i dyspo­zycyjności wobec Ducha. Jaką formę modlitwy za­tem wybrać? O ile wszystkie modlitwy mają swoje znaczenie, tak jak Msza św., Różaniec, modlitwa uwielbienia, to z całą stanowczością możemy stwier­dzić, że to cicha kontemplacja uważana jest przez Kościół za serce modlitwy. Ewangelizacja życia wewnętrznego prowadzi nas prostą drogą do odkrywa­nia i pogłębiania cichej kontemplacji. 
 
Św. Teresa z Avili czy św. Jan od Krzyża byli zna­komitymi nauczycielami tego rodzaju modlitwy, była ona jednak od wieków zarezerwowana wyłącz­nie dla osób konsekrowanych. Sobór Watykański II rozszerzył praktykowanie kontemplacji, rekomen­dując ją bezpośrednio wszystkim chrześcijanom, a Katechizm Kościoła Katolickiego uczynił z niej cen­trum życia duchowego (nr 2709). Z okazji Jubileuszu Roku 2000 papież Jan Paweł II prosił o odnowienie także pracy duszpasterskiej, proponując włączenie w nią praktyki modlitwy wewnętrznej kontemplacji. Zakładając szkoły modlitwy w Troussures w depar­tamencie Oise, ojciec Caffarel był jednym z pierw­szych, którzy zainicjowali wśród świeckich modlitwę kontemplacyjną, przygotowując w latach siedem­dziesiątych ubiegłego wieku tygodnie modlitw, dzię­ki którym dziś wiele parafii wychowuje pokolenia lu­dzi oddanych modlitwie. Możemy być wdzięczni, że kontemplacja uległa tak wielkiej „demokratyzacji”, powinniśmy jednak dobrze ją poznać. 
 
Tak jak każda modlitwa chrześcijańska, ta tak­że wymaga od nas wejścia w miłosną relację, która na pierwszy rzut oka wydaje się łatwa i naturalna. Każdy człowiek ma taką potrzebę, zakorzenioną głęboko w nim, kochania i bycia kochanym. Jest to jednocześnie modlitwa wymagająca, bo zachęca nas do skonfrontowania się z tym, kim naprawdę jesteśmy. Nie chodzi tu już, tak jak w innych rodza­jach modlitwy, o to, aby coś „robić” (recytować go­tową modlitwę, czytać tekst, śpiewać, uczestniczyć w liturgii), ale raczej o to, aby być przed Bogiem. Ta prostota modlitwy niesionej przez ciszę we­wnętrzną prowadzi nas do oczyszczenia naszej wrażliwości i naszego pragnienia działania, by na­uczyć się pozostawać dobrowolnie przy Tym, który pragnie stać się naszym Umiłowanym. W zależno­ści od tego, kim jesteśmy, i od naszej współpracy w przyjmowaniu łaski, krok po kroku nawiązuje się miłosna relacja z Bogiem, by Go kontemplować i kosztować Jego obecności. Zdajemy sobie jednak sprawę, że, tak jak każdego dzieła miłości, kontem­placji nie da się zamknąć w jakiejś definicji, bo jest ona intymna i osobista. Trzeba przede wszystkim zrozumieć, że należy przyjąć postawę umożliwiającą nam wejście w relację z Bogiem. „Żarliwa bierność” wydaje się tu właściwa. Bierność, w zwykłym rozu­mieniu tego słowa, to nierobienie niczego, czekanie, otwarcie, które jednocześnie ma być żarliwe, ponie­waż modląc się, jesteśmy pochłonięci gorliwością, mobilizacją i darem z całego siebie. Decyzja, aby pozwolić się kochać, by miłować czynem, ukształ­tuje nasze wnętrze. 
 
Czy moglibyśmy oprzeć się na mistrzach i szko­łach życia duchowego, by zrozumieć, jak żyć kon­templacją? Nawet jeśli wielu świętych o tym mó­wiło, wielu duchownych rozwijało elementy życia modlitwą, to czy jednak nie powinniśmy zwrócić się bezpośrednio ku górze, do samego źródła, Chry­stusa, który żył wraz ze swoimi uczniami i nauczał ich modlitwy? Wśród Apostołów uprzywilejowane miejsce miał Jan Ewangelista: wcześniej uczeń Jana Chrzciciela (największego proroka Nowego Testa­mentu), później umiłowany uczeń Chrystusa, razem z Piotrem i Jakubem tworzył Jego najbliższe oto­czenie, powołany na syna Maryi, która zamieszkała u niego od momentu Ukrzyżowania na Golgocie na piętnaście lat. Stał się następnie świadkiem pięćdzie­sięcioletniego rozwoju Kościoła, by na koniec pod natchnieniem Ducha ujawnić tajemnicę Apokalipsy. Wszystkie jego osiągnięcia zachęcają do zastanowie­nia się nad obraną przez niego metodą rozwoju wewnętrznego przepełnionego miłością, w modlitwie kontemplacji pod natchnieniem Ducha. 
 
By oddać się na naukę do szkoły św. Jana, otwórz­my jego Ewangelię. W rozdziale 15 opisuje on wiel­ką mowę wygłoszoną przez Chrystusa w przeddzień śmierci. Odnajdujemy w niej takie zadziwiające wyznanie: Już was nie nazywam sługami (…), ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15, 15). Jezus stwier­dził, że po upływie trzech spędzonych z uczniami lat wszedł z nimi w relację przyjaźni (philia): On, Mistrz, Syn Boży, chciał nie tylko zbliżyć się do Apostołów, chciał uczynić ich swoimi przyjaciółmi! Uczucie przyjaźni wyraża głęboką intencję Chrystu­sa, który pragnie zbudować dobrą relację ze wszyst­kimi swoimi uczniami i z każdym z nas. Pragnie nas obłaskawić, prosić o naszą obecność, by wzajemne dzielenie się i zwierzenia, jakie daje przyjaźń, stały się naszym udziałem. Właśnie z tego powodu Jezus zawierzył wszystko Janowi, dając mu nawet na krzy­żu własną Matkę (Oto Matka twoja), tak samo jak i Ducha Świętego: tajemnicę nad tajemnicami! (Ze­słał Ducha). Jezus z pośpiechem dążył do przeżycia swojej męki, by jak najszybciej zesłać nam Ducha, bo wiedział, że tylko On da nam poznać od wewnątrz prawdziwą miłość. Jeśli kontemplacja stanowi dia­log przyjaźni między sercem Chrystusa a naszym, to właśnie po to, by przekazać nam tę tajemnicę mi­łości, którą jest Duch Święty. Św. Teresa z Avili nie wahała się mówić o kontemplacji jak o „poufnym i przyjacielskim z Bogiem obcowaniu” (Księga Ży­cia, rozdz. VIII) [10]. Powinniśmy także zrozumieć, że Chrystus to rzeczywista Osoba i że my także je­steśmy osobami, by łatwiej nam było odpowiedzieć dobrze na jakość łączącej nas relacji. Kontemplacja może być rozumiana jako duchowe spotkanie dwóch przyjaciół, jak szczera rozmowa z Jezusem. 
 
W czasie Ostatniej Wieczerzy, w Wielki Czwar­tek, Jan wykonał ten zuchwały gest poufałości wobec Chrystusa: oparł się zaraz na piersi Jezusa (J 13, 25). Co pozwoliło Apostołowi wejść w taką zażyłość z Je­zusem i znaleźć się tak blisko Jego serca? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna, bo wyjaśni nam być może, jaką powinniśmy obrać drogę, by rozpocząć kontemplację. Wróćmy do samego początku, do okoliczności powołania Jana: kiedy spotkał Jezusa po raz pierwszy, na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego. Za­daje Mu wtedy zadziwiające pytanie: Nauczycielu – gdzie mieszkasz? (J 1, 38). Dobrze uformowany przez Jana Chrzciciela, przeczuwał, że u Chrystusa od razu musi szukać najważniejszego. Nie chciał pytać Go o Jego program działania przygotowany w celu wy­zwolenia Izraela, ale chciał wiedzieć, gdzie spocznie, gdzie „rozbije swój namiot”, „z kim będzie”. Czyż nie jest to właśnie punkt wyjścia oraz głęboki zamysł modlitwy kontemplacyjnej: staranie o to, by pozo­stawać jak najdłużej z Jezusem? Kontemplacja nie polega tylko na tym, żeby przyjąć Bożą obecność, ale na tym, by pozostawać w komunii z Nim we wszyst­kim. Kiedy Jezus mu odpowiedział: „Chodź, a zoba­czysz” (por. J 1, 39), Jan ruszył w drogę i chodził za Nim przez trzy lata, aż na Golgotę, aby nigdy już Go nie opuścić, przez wszystkie pozostałe lata swojego życia. Aż do śmierci próbował zgłębiać sposób, dzię­ki któremu mógłby przebywać blisko Jezusa. 
 
Z czasem umiłowany Apostoł odkrywa, że Jezus także chciałby przebywać w nim z Ojcem i Duchem Świętym: Jeśli kto Mnie miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać (J 14, 23). Sama Święta Trójca chce z nami przebywać i za­mieszkać w naszym wnętrzu. W modlitwie wyraża­jącej miłość pozostajemy w tej relacji pomiędzy trze­ma Osobami Trójcy. Kontemplacja daje możliwość ogarnięcia naszej osoby przez trynitarną Miłość i pozostawania w niej. Taka jest właśnie rewolucja przyniesiona nam przez Ewangelię: Bóg nie przeby­wa już w zewnętrznych świątyniach wzniesionych z kamienia, ale przenosi swoją siedzibę do naszego serca. Jesteśmy „nową arką”, „żywym tabernakulum”, „monstrancją miłości”. Aby praktykować kontem­plację, wystarczy zejść w głąb swojego serca i trwać z wiarą razem z Trójcą Świętą, która od dawna tam jest. To właśnie Jezus powiedział Zacheuszowi, kiedy przechodził przez Jerycho i zauważył go siedzącego na drzewie: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu (Łk 19, 5). Po­dobnie Jezus zachęca nas do opuszczenia naszego fałszywego schronienia, byśmy mogli otworzyć dom swego serca. 
 
Na kartach całej Ewangelii Jan często powracać będzie do wyrażenia „trwać/przebywać” [11]: stanie się ono bowiem lejtmotywem napisanej przez niego hi­storii życia Jezusa. Tak jakby Jan chciał dać nam do zrozumienia, że życie chrześcijańskie polega na zjed­noczeniu się z obecnością Jezusa. Apostoł nie ukazu­je nam ustanowienia Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy, tak jak robią to Ewangelie synoptyczne, ale objaśnia Eucharystię przez misterium „Chleba życia”, który pozwala nam trwać przy Jezusie: Ja je­stem chlebem żywym (J 1, 14); Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami (J 8, 31). Albo jeszcze: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę (…) i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać (J 14, 23). W ten sposób potwierdza, że kontemplacja wymaga karmienia się słowem Bożym, bo może ono stać się prawdziwym pożywieniem dla naszej duszy. Eucharystia żywi mi­łość naszego serca, a słowo karmi nasz umysł, szuka­jący wiedzy, by lepiej kochać Tego, który jest Prawdą. Tak jak łączą się miłość i prawda, tak samo Eucha­rystia i słowo Boże wzajemnie się dopełniają, by żyć kontemplacją. Czy nie przywodzi to na myśl tych dwóch świętych stołów, przy których karmimy się na każdej Mszy: liturgii słowa i liturgii Eucharystii? 
 
Nasze życie wewnętrzne czerpie więc całą swoją witalność z modlitwy kontemplacyjnej, w której na początku karmimy się słowem przez powolne spo­żywanie Pisma, aby przyjąć je w Duchu Świętym i by zaczęło w nas działać. Następnie kontemplacja przybiera bardziej miłosną formę przyjęcia i ofi ary, posługując się cichym dialogiem. Próbujemy stać się jak ten komunikant, pokruszony miłością, w świetle Jezusowego „Chleba życia”, w miłosnej ciszy. Modli­twa może otworzyć się na kontemplację Umiłowane­go, w tym uścisku miłości, w którym pozwalamy Mu siebie kochać. Ta jedność jest w pełnym tego słowa znaczeniu dziełem Ducha Świętego, w darze miło­sierdzia prowadzącym nas ku czułości Ojca. 
 
Te trzy etapy składają się na typową drogę kon­templacji odprawianej w ciszy, dają każdemu moż­liwość wkroczenia w bogactwo życia wewnętrznego niesionego przez Ducha Świętego, który nas pro­wadzi i ożywia. Nasze życie wewnętrzne, wcielo­ne w Chrystusa i ożywiane przez Ducha Świętego, zwraca się coraz bardziej w stronę ojcostwa Boga, w tym narastającym pragnieniu wypełniania Jego woli i Jego dzieła. Z zuchwałością dziecięcego ducha i wolnością daną przez to wewnętrzne życie, które nas zakorzenia w jedynej konieczności, możemy po­prosić Boga o wszystko i być pewni, że zostaniemy wysłuchani: Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni (J 15, 7). O co jednak prosić Boga? Jakie są głębokie pragnienia człowieka? Ewangelia według św. Jana daje nam jasną odpowiedź: Bóg pragnie, by nasze życie chrześcijańskie było płodne, by miłość promieniała nad naszym bliźnim, nad Kościołem, nad całym społeczeństwem: Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity (J 15, 5). O jakie pro­mieniowanie i o jaką płodność chodzi? 
 
___________________________
Przypisy:

 [10] Św. Teresa z Avili, Dzieła, t. 1, dz. cyt.
 [11] Autor poddaje tu analizie słowo demeurer, które w przekła­dzie francuskim Biblii pojawia się według niego aż 17 razy, natomiast w Biblii Tysiąclecia (wyd. IV) słowem najczęściej używanym w tym kontekście jest czasownik „trwać”, na­stępnie „przebywać” (przyp. tłum.).




 
Zobacz także
Kamila Rybarczyk
Duch Święty został kiedyś nazwany Wielkim Nieznanym spośród Osób Trójcy Świętej. Jednak dla członków Odnowy Charyzmatycznej jest Wielkim Upragnionym, przywoływanym i upraszanym z miłością. Wielokrotnie na spotkaniach modlitewnych doświadczaliśmy, jak objawia nam Boga i pozwala poznać Chrystusa – Jego żywe Słowo. 
 
ks. prof. Edward Staniek
Jest to jedna z tajemnic dziejów zbawienia. Ludzie nie lubią, gdy Bóg przemawia do nich przez rodaków. Odrzucają wówczas orędzie Boga i tego, który je przekazuje. Nie są w stanie zatrzymać się nad mądrością przekazanego słowa, lecz oceniają je według posłańca. Powtarza się to zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie, a obecnie trwa nadal w Kościele. 
 
kl. Wojciech Olszewski SCJ
Dwukrotnie w swoim życiu miałem operowane oczy. Nigdy nie zapomnę tych momentów, w których zasypiałem i czułem się bezradny jak małe dziecko. Jedyną myślą, jaka mi wtedy przyszła do głowy, były mniej więcej takie oto słowa modlitwy: „Jezu, jestem Twój, Tobie się powierzam, prowadź mnie”.
 
Z ks. Adamem Pastorczykiem SCJ o doświadczeniu modlitwy uzdrowienia rozmawia kl. Wojciech Olszewski SCJ.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS