Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i kochali konkret. Nie znaczy to, że lekceważyli rzeczywistość duchową. Wręcz przeciwnie. Dla nich Bóg, aniołowie i diabły byli nie mniej konkretni niż ludzie z krwi i kości, a Niebo, Czyściec i Piekło nie były abstrakcyjnymi ideami, ale miejscami pełnymi życia. Wiedzieli doskonale, że to, co niewidzialne, i to, co dotykalne zmysłami, wzajemnie się przenika, tak że wszystko, co zrobią na ziemi, ma i będzie miało konsekwencje w wieczności.
Dla Boga gotowego zostawić dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, aby ratować ową jedną zagubioną i roztargnioną, pustynia staje się najlepszym miejscem do budowania dróg, a słony step-pustkowie wspaniałą przestrzenią do wyrównywania gościńca (por. Iz 40, 1–11). Bóg JUŻ teraz widzi na pustyni kwitnące ogrody (por. Iz 41, 18–20), a step JUŻ jest dla Niego tętniącą życiem metropolią. Pójdźmy dalej. To my jesteśmy TU i TERAZ pustynią i stepem, a więc marnym środowiskiem dla rozwoju życia. Bóg jednak widzi nas inaczej.