Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i kochali konkret. Nie znaczy to, że lekceważyli rzeczywistość duchową. Wręcz przeciwnie. Dla nich Bóg, aniołowie i diabły byli nie mniej konkretni niż ludzie z krwi i kości, a Niebo, Czyściec i Piekło nie były abstrakcyjnymi ideami, ale miejscami pełnymi życia. Wiedzieli doskonale, że to, co niewidzialne, i to, co dotykalne zmysłami, wzajemnie się przenika, tak że wszystko, co zrobią na ziemi, ma i będzie miało konsekwencje w wieczności.
Kościół można postrzegać jedynie jako instytucję. Będzie wtedy jak szkielet, któremu zabraknie ciała. No i jak o takim bezcielesnym szkielecie mówić: piękny? Nie da się. Właśnie dlatego potrzebna jest pobożność maryjna. Można nieustannie zwracać uwagę na to, że Kościół jest jakąś strukturą władzy, urzędem i systemem przyjętych poglądów. I to jest o Kościele jakaś prawda. Można nawet sprowadzić Kościół do organizacji pozarządowej, która ma swój manifest i zajmuje się działalnością dobroczynną.