Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i kochali konkret. Nie znaczy to, że lekceważyli rzeczywistość duchową. Wręcz przeciwnie. Dla nich Bóg, aniołowie i diabły byli nie mniej konkretni niż ludzie z krwi i kości, a Niebo, Czyściec i Piekło nie były abstrakcyjnymi ideami, ale miejscami pełnymi życia. Wiedzieli doskonale, że to, co niewidzialne, i to, co dotykalne zmysłami, wzajemnie się przenika, tak że wszystko, co zrobią na ziemi, ma i będzie miało konsekwencje w wieczności.
Na początku sierpnia 1920 r. stanęli pod Warszawą w obronie stolicy Polski, tego swoistego serca Ojczyzny. Wiedzieli, że gdy to "serce" przestanie bić, umrze ich Ojczyzna. Nikt nie żałował ofiary, nawet swojego życia, składanej na ołtarzu wolnej i niepodległej Ojczyzny. Jak ten chłopiec, uczeń zaledwie szóstej klasy, o którym wspomina pewna sanitariuszka, przytaczając jego ostatnie słowa: "Polsko, choć ja umieram, lecz ty będziesz wolna."