logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Brat Moris
Z powodu Jezusa i Ewangelii.
Wydawnictwo Esprit
 


Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-61989-20-2
Format: 130x200
Stron: 420
Rodzaj okładki: miękka

 
Kup tą książkę

 
Dylemat i zapach róż


Pracując dość często sam, rozmyślałem o mojej dziwnej sytuacji. Co teraz robić? Mali Bracia Jezusa czy trapiści? Czy to przypadkiem nie był lęk przed surowością trapistów? Serce moje bardziej skłaniało się teraz ku Małym Braciom, ale czy mogłem w ostatniej chwili wycofać się z wstąpienia do trapistów? Jaka jest wola Boża? Pewnego dnia, kiedy rozważania te usilnie do mnie powracały, pomyślałem o wciąż mi bliskiej świętej Teresie od Dzieciątka Jezus, prosząc ją o pomoc. I kiedy tak pracowałem schylony, zbierając pędy winnej latorośli, poczułem zapach róż. Wyprostowałem się i rozejrzałem dokoła. Wszystko wysuszył już grudniowy chłód, wszystko było szare jak śmierć. Pomyślałem, że może to wyobraźnia płata mi figle. Czytałem świętego Jana od Krzyża i wiedziałem, że nie należy uzależniać się od faktów czy znaków, które mogą wydawać się nadzwyczajne. Przyjąłem to więc jako zachętę, by zaufać i powierzyć siebie Bogu.

Przyszła odpowiedź od ojca Georgesa. Zgadzał się, bym przedłużył pobyt u Małych Braci, i rozumiał jego znaczenie, gdyż pisał, że od niedawna żyję w świecie jako chrześcijanin. Napisałem do niego, informując o moich przeżyciach. Mogłem więc jeszcze zostać u Małych Braci i pracować, ale co dalej? Często rozmawiałem o tym z Hubertem jak ze starszym bratem, a poza tym czytałem Echa Nazaretu René Voillaume'a, założyciela i przeora Małych Braci. Tak więc odkrywałem tę duchowość z Nazaretu jako tajemnicę i nową formę życia religijnego i całym sercem utożsamiałem się z nią. Co teraz robić? I nagle Hubert powiedział: W niedzielę jedziemy we dwóch na rowerach do Saint-Maximin, żeby się spotkać z bratem André. Jedź z nami, porozmawiasz z nim, on ci pomoże.

Wyruszyliśmy więc na rowerach, ale na jakich rowerach. Ja miałem rower, na którym zazwyczaj jeździłem do pracy. Na dystansie kilku kilometrów nie sprawiał kłopotu, lecz na długim dystansie sprawa przedstawiała się o wiele gorzej, a ja nie zaliczałem się do specjalistów. Lepiej było nie używać hamulców, gdyż przy ich użyciu tylny hamulec blokował się, a ja musiałem zsiadać z roweru, żeby go odśrubowywać. Zsiadanie z roweru nie było wcale łatwe, gdyż dwa druty, przytrzymujące siodełko, zahaczały o moje spodnie. Na szczęście przy wyjeździe z Aix-en-Provence udało mi się podczepić do ciężarówki-cysterny, która ciągnęła mnie na dość długim dystansie.

Po przybyciu do fraternii w Saint-Maximin na początku spotkaliśmy dość liczną grupę braci, lecz Hubert zaprowadził mnie szybko do brata André. Studiujący tam bracia mieszkali w małych fraterniach po czterech albo pięciu, rozlokowani po starych domach i mieszkaniach, wynajętych od wioski Saint-Maximin. Brat André, odpowiedzialny za studia i studentów, również mieszkał w jednym z tych domów, w którym znajdowała się wspólna dla wszystkich kaplica.

Wchodząc do pokoju-gabinetu brata André, zdumiałem się najpierw jego wyglądem: był dość niski, raczej okrągły, w stylu gadatliwego nerwicowca. Lecz także zwyczajny w obejściu i bezpośredni, braterski, szybko poczułem się tak, jakbym go znał od dawna. Na początek zadał mi kilka pytań, pierwsze: Jakie studia skończyłeś. Odpowiedź nie była trudna: Nie skończyłem żadnych studiów. Reakcja zadziwiająca: To bardzo ułatwi sprawę, przynajmniej nie zdążyli cię wypaczyć! Potem rozmawialiśmy bez żadnego skrępowania, a brat André skierował rozmowę na moje lektury; w tej kwestii miałem już więcej do powiedzenia, opowiadałem więc, jak doszedłem do Sartre'a i że mnie to przerosło, a równocześnie pociągało, że Sartre prowadzi do absurdu, a więc dla kogoś takiego jak ja, kto już dźwiga własne trudności i potrzebuje w życiu oprzeć się na realiach prawdziwych, Sartre może doprowadzić do rozpaczy, nawet do samobójstwa. Po rozmowie na podobne tematy, po zadaniu kilku pytań na temat mego rozwoju i obecnej sytuacji, brat André powiedział: Jesteś wolny, nie złożyłeś żadnych ślubów, jeśli chcesz wstąpić do nas, przyjmiemy cię; jesteśmy także zakonem kontemplacyjnym, lecz żyjemy w świecie. Myślę, że właściwie nas zrozumiałeś i że masz to, czego oczekujemy... Decyzja należy do ciebie... Hubert czekał na mnie, ukazał się we drzwiach, mówiąc, że nie należy zwlekać z powrotem do Berre, gdyż wkrótce zapadnie zmierzch, a nasze światełka przy rowerach są tak samo niedoskonałe jak cała reszta.
Następnego dnia od rana każdy wrócił do swojej pracy. Brat André powiedział, że jestem wolny, i rzeczywiście czułem, że mogę w całkowitej wolności podjąć decyzję zostania małym bratem od Jezusa. Po rozmowie z braćmi napisałem do ojca Georgesa. Odpowiedział mi krótko - rozumiał, że to powołanie pociągnęło mnie ku sobie, lecz żałował, iż taką decyzję podjąłem. Dodał, że ze względu na swoje powołanie do milczenia w przyszłości nie będzie miał pretekstu do korespondowania ze mną, lecz zapewnił, że będzie się za mnie modlił.

Do trapistów Matki Bożej Śnieżnej powróciłem dopiero 35 lat później, zaproszony, by poprowadzić tygodniowe rekolekcje dla około 70 osób ze Świeckich Fraternii Karola de Foucauld (gałąź świecka, która także usiłuje żyć tą duchowością, najczęściej w rodzinie). Wyraziłem zgodę przede wszystkim ze względu na miejsce, o którym nigdy nie zapomniałem, żywiąc ogromną sympatię zarówno do trapistów, jak i do ich powołania. Mieszkaliśmy i modliliśmy się w części hotelowej. Dopiero pod koniec tygodnia rekolekcji pojawiłem się na furcie i poprosiłem o spotkanie z bratem Benoît, młodym nowicjuszem w okresie, gdy i byłem postulantem. Zobaczyłem przed sobą ojca dość potężnej postury, serdecznie uśmiechniętego. Powiedział, że pamięta mnie i że wówczas miał nadzieję, iż wspólnie rozpoczniemy nowicjat. Następnie zaprowadził mnie na cmentarz, by pokazać groby znanych mi ojców. Stamtąd udaliśmy się do zakrystii, gdzie on przygotowywał się do Mszy świętej koncelebrowanej. Zakonnicy patrzyli na nas i uśmiechali się. Koncelebrowaliśmy z całą wspólnotą. Byłem wzruszony, szczęśliwy, że się tam znajduję, szczęśliwy, że jestem małym bratem od Jezusa. W sercu składałem dziękczynienie Bogu, a na myśl powracał znany refren piosenki Edith Piaf: Nie, niczego nie żałuję...

Dwa tygodnie po wizycie u brata André Hubert zawiózł mnie do Tubet, niedaleko Aix-en-Provence, do Małych Sióstr od Jezusa. Jest to dość liczna fraternia, w tamtym okresie skupiająca dość dużo nowicjuszek. Odbyliśmy tam dwudniowe rekolekcje i w tamtejszej kaplicy w obecności Huberta i kilku małych sióstr po odczytaniu krótkiego, przygotowanego przez siebie tekstu wstąpiłem do postulatu.

Otrzymałem nieduży krzyżyk z białego metalu, który nosiło się przypięty agrafką do ubrania.

Zobacz także
O. Leon Knabit OSB
Czego szukam w mediach? Pytanie postawione mi przez redakcję kojarzy się z niezbyt uprzejmym: "Czego tu szukasz?", kierowanym zwykle do kogoś, kto znalazł się nie na swoim miejscu. A ja nie szukam. Jestem po prostu od czasu do czasu zapraszany, by opowiedzieć, jak to się jest księdzem - mnichem w dzisiejszej rzeczywistości; albo, co się myśli o dzisiejszym świecie, jeśli się jest księdzem - mnichem. Próbuję więc mówić.
 
bp Edward Dajczak

W życiu duchowym trzeba się zgodzić przede wszystkim na to, że ster jest w ręku Boga: On decyduje i On prowadzi. Należy pozwolić Mu na to, żeby sprawiał w nas to, co jest dla nas najwłaściwsze. Słowo Boże odgrywa wtedy tę rolę niezwykłą: jest rzeczywiście dla nas światłem i przewodnikiem. Zdanie po zdaniu odkrywam Boga z całą Jego miłością i to jest największe bogactwo tego spotkania z Biblią. Bez tego spotkania zawsze jesteśmy skłonni tworzyć skrajnie subiektywny i nieprawdziwy obraz Boga.

 
Andrzej Kosiński

Paradoksalnie złamanie wskazówki Jezusa, aby uzdrowiony „nikomu nic nie mówił”, spowodowało, że trędowaty stał się jednym z uczniów Pana i głosicielem radości, której dostąpił. Był świadkiem miłości, dobroci oraz wielkości Jezusa. Jest to dla nas zachęta, aby dzielić się radością z powodu łask, które otrzymujemy od Boga.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS