Dlaczego kocham Kościół?
ISBN 83-88032-46-1
Warszawa 2002, s. 128
Kościół to nie utopia
I tak doszliśmy do momentu, w którym, nie lękając się nieporozumienia, można powiedzieć najważniejszą rzecz na temat zła w Kościele. Mianowicie my, chrześcijanie, winniśmy rozumieć, że - po pierwsze - fałszywe jest oczekiwanie, ażeby Kościół już na tej ziemi przestał być niszczony i paraliżowany przez zło swoich własnych dzieci; po wtóre, bardziej jeszcze fałszywe jest pogodzenie się z tym faktem.
W historii chrześcijaństwa nie brakowało utopijnych dążeń, ażeby Kościół przekształcić w społeczność wyłącznie samych świętych. Przeciw wyznawcom tego heretyckiego poglądu, przeciw różnym nowacjanom, montanistom, donatystom, Kościół katolicki wytrwale bronił praw grzesznika do Boga i do Kościoła. Oskarżeni z tego powodu o pobłażliwość dla grzechu, katolicy odpowiadali, że nie należy utożsamiać grzechu z grzesznikiem. Grzech jest największym złem, jakie może się wydarzyć na tej ziemi, i wynikają stąd dla nas istotne konsekwencje praktyczne, przed którymi nie wolno nam się uchylać; grzesznik jednak jest naszym bliźnim, tym bardziej potrzebującym pomocy Kościoła, że jest właśnie grzesznikiem.
Utopijne pomysły na stworzenie chrześcijaństwa idealnego, składającego się z samych tylko ludzi doskonałych, podejmowane są również przez niektóre współczesne sekty. My - jako katolicy - nie wstydzimy się jednak tego, że Kościół składa się z grzeszników. Pamiętamy bowiem o słowach Chrystusa, że "nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mt 9,13). Jednakże działalność tych sekt niech ożywia w nas święty lęk, czy my niekiedy - pod pozorem troski o dobro grzeszników - nie lekceważymy samego grzechu. Wprawdzie bowiem do końca świata Kościół będzie się składał z grzeszników, do końca świata nasze grzechy będą raniły Kościół, nigdy jednak grzech nie może uzyskać praw w Kościele. Grzech będzie zawsze wrogiem Kościoła. Nie może być inaczej: grzech jest przecież wrogiem człowieka! On niszczy w nas miłość Bożą!
A jednak Kościół święty
Nasze rozważania na temat tajemnicy zła w Kościele przeniknięte były wspaniałą prawdą, że Kościół jest święty. Składa się z grzeszników, a przecież jest święty. Jest święty, bo przepełnia go obecność Tego, który "sam jeden jest Święty" (Ap 15,4). Chrystus Pan kocha nas, grzeszników, i nienawidzi naszego grzechu. I po to właśnie założył swój Kościół, po to obdarza go swoją mocą i obecnością, aby tę swoją miłość do nas urzeczywistniać. Innymi słowy, po to założył swój Kościół, aby nas grzeszników uświęcać, aby przemieniać nas w świętych.
Nowy Testament mówi o świętości Kościoła w trzech wymiarach. Kościół jest święty, bo już dokonało się w nim nasze uświęcenie. Chodzi, rzecz jasna, o uświęcenie zalążkowe, przez chrzest. Cudownie wyraził to święty Paweł w adresie Pierwszego Listu do Koryntian: "Do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani na świętych" (1,2) - a zatem już uświęceni, a zarazem do świętości dopiero powołani. Kiedy zaś w jednym z rozdziałów tego listu Apostoł pragnie przestrzec Koryntian, że - dążąc do sprawiedliwości czysto po ludzku, bez ducha miłości - łatwo stać się człowiekiem niesprawiedliwym i w ten sposób wrócić niejako do sytuacji sprzed chrztu, pisze tak: "Lecz wy zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego" (6,11).
Ale Kościół jest święty również w tym sensie, że obecny w nim Chrystus chce nas uświęcać coraz więcej. "Każdy, kto w Nim pokłada nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty" (1 J 3,3). "Starajcie się [...] o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana" (Hbr 12,14). "Nie postępujcie według waszych dawnych żaldz, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty" (1 P 1,14-16).
Grzesznikami będziemy do końca naszego pobytu na tej ziemi. Ale jeśli wiemy, po co nas Bóg wezwał do Kościoła, tzn. jeśli będziemy szukać potężnej łaski Chrystusa, grzech nie będzie w nas królował i coraz mniej będziemy grzesznikami (Rz 6,12-14). Bo właśnie w Kościele Bóg realizuje swoją obietnicę z Księgi Micheasza, że "ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy" (7,19). Krótko mówiąc, być ochrzczonym, to znaczy być powołanym do świętości. Nas wszystkich, każdego z nas, Bóg "chce stawić wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych" (Kol 1,22). Tematowi powszechnego powołania do świętości ostatni sobór poświęca obszerny piąty rozdział Konstytucji dogmatycznej o Kościele.
Warto przy tym zdać sobie sprawę z tego, że moja świętość jest nie tylko wielkim darem Bożym dla mnie, gdyż zapoczątkowuje moją wiekuistą zażyłość z Bogiem. Być świętym jest poniekąd moją powinnością wobec innych. Tomasz z Akwinu powiadał:
Wśród różnych znaków, przez które objawia się ludziom świętość Boga, znakiem najbardziej oczywistym jest świętość ludzi, których uświęca Boże zamieszkiwanie.
Natomiast Sobór Watykański II - we wspomnianej konstytucji - przypomina tradycyjną naukę, iż szczególnie przekonującym świadectwem świętości Kościoła jest każde oddanie życia za Chrystusa i w ogóle każde trwanie przy Chrystusie w trudnej sytuacji:
Męczeństwo, przez które uczeń upodabnia się do Mistrza przyjmującego z własnej woli śmierć dla zbawienia świata i naśladuje Go w przelaniu krwi, uważa Kościół za dar szczególny i nąjwyższą próbę miłości. A chociaż dane to jest nielicznym, wszyscy jednak winni być gotowi wyznawać Chrystusa wobec ludzi i iść za Nim drogą krzyża wśród prześladowań, których Kościołowi nigdy nie brakuje (nr 42).
Jest jeszcze trzeci wymiar świętości Kościoła, mianowicie świętość Kościoła w horyzoncie ostatecznym. Kościół już teraz jest święty, choć wciąż jeszcze jesteśmy grzesznikami. I już teraz nie tylko jest miłowany przez Chrystusa, lecz jako kochająca Oblubienica odwzajemnia Chrystusowi Jego miłość. "Chrystus - powiada Apostoł Paweł - umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy w kąpieli ślubnej" (Ef 5,25). Ostatecznie jednak Chrystus Pan "stawi przed sobą Kościół jako chwalebny, niemający skazy czy zmarszczki, czy czegoś takiego, lecz będzie on święty i nieskalany" (Ef 5,26-27).
Krótko mówiąc, my wszyscy jako Kościół będziemy w życiu wiecznym dla Chrystusa takimi, jaką już teraz jest dla Niego Jego Matka - będziemy Go kochać w pełnym tego słowa znaczeniu całkowicie i bez reszty. Przemianę Kościoła, który jest jednocześnie grzeszny i święty, w Kościół bez reszty święty, cudownie opisał święty Ambroży (zm. 397), duchowy ojciec świętego Augustyna:
Komu grzech został odpuszczony, ten staje się bielszy od śniegu. Mówi o tym Pan przez proroka Izajasza: "Choćby grzechy wasze były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją" (Iz 1,18). Otóż Kościół otrzymał takie szaty dzięki obmyciu odrodzenia i woła słowami Pieśni nad pieśniami: "Śniada jestem, lecz piękna, o córki jerozolimskie" (1,4). Śniady jest Kościół z powodu ułomności ludzkiej natury, piękny dzięki łasce. Śniady, bo składa się z grzeszników, lecz piękny dzięki sakramentowi wiary. Zobaczywszy te szaty, córki jerozolimskie wołają zdumione: "Kim jest ta, co wstępuje w górę cała w bieli?" (8,5) Była śniada, skądże teraz stała się nagłe lśniąco biała? [...]
I oto Chrystus widzi swój Kościół przybrany w białe szaty, widzi też duszę czystą i obmytą w kąpieli odrodzenia. Po to właśnie, jak czytamy w księdze proroka Zachariasza, przybrał szaty brudne (3,3). Teraz woła: Jakże piękna jesteś, przyjaciółko moja, jakże piękna! Oczy twe jak oczy gołębicy" (Pnp 4,1), w której postaci Duch Święty zstąpił z nieba.