logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Alessandro Pronzato
Humor i wiara
Wydawnictwo Salwator
 


format: 145x205
stron: 380
ISBN: 83-60082-20-0

 
Św. Wawrzyniec: męczeństwo z ironią
 
Dzięki św. Wawrzyńcowi w historii męczenników chrześcijaństwa pojawia się nowy element: ironia. Wawrzyniec miał szansę się uratować. Po tym, jak zamordowano papieża Sykstusa II i czterech diakonów, dano mu cztery dni do namysłu. Wystarczyło, żeby oddał klucze do skarbca, aby cesarz Walerian mógł „położyć swoje zachłanne ręce” na skarbach Kościoła.
 
Działo się to w roku 258. Wawrzyniec, pierwszy diakon, nie tracił czasu. Sprzedał wszystkie bogactwa Kościoła, a dochód przeznaczył dla ubogich. Kiedy upłynął termin, pojawił się przed prefektem, otoczony grupką łachmaniarzy, kalek, chorych, nędzarzy, i z zabarwioną ironią powagą oświadczył: „Oto są skarby Kościoła! Przekaż imperatorowi, aby zaopiekował się nimi, skoro my już nie możemy się nimi zajmować”.
Według legendy, Wawrzyniec, skazany na śmierć przez spalenie żywcem na ruszcie, na wolnym ogniu, takimi słowami zwrócił się do swojego oprawcy: „Po tej stronie już wystarczająco jestem podsmażony, przekręć mnie na drugą, jeżeli chcesz na swym stole mieć dobrze wysmażone mięso”.
 
Pogaństwo dożywało swoich ostatnich dni. Decydujący cios zadał także ten człowiek, umiejący żartować nawet w obliczu okrutnej śmierci.
Znak św. Bernarda
Pewnego dnia św. Bernard (1091-1153) miał napisać list, ale nie mógł znaleźć ani sekretarza, by mu podyktować tekst, ani pieczęci, żeby list uwierzytelnić. Zdecydował zatem, że zrobi to własnoręcznie. Chodziło o zarekomendowanie chłopca biskupowi z Noyon, aby przyjął go do swojej szkoły katedralnej. Napisał więc żartobliwie o ściśniętym żołądku ucznia, który na pewno nie spowodowałby żadnych szkód w mensie prałata, a potem podsumował: „Proszę uznać mój styl wypowiedzi za moją pieczęć”.
 
 
 
Teresa z Ávili i walka z melancholią
 
Św. Teresa (1515-1582) uznała, że to, co niszczy jej klasztory, to melancholia. Dlatego zapragnęła, aby godziny wypoczynku sióstr zakonnych stały się weselsze i sama brała udział w zabawach, czasem jako główna bohaterka. Nie wahała się improwizować tańców ludowych przy akompaniamencie muzyki, podczas gdy siostry, bijąc brawo, wystukiwały rytm. Śmiech Teresy okazał się zaraźliwy.
Od tej pory radosne spędzanie wolnego czasu stało się tradycją Karmelu.
 
***
 
Zwykła mówić: „Ja i Jezus, we dwoje stanowimy większość”.
 
***
 
Kiedy usłyszała wiadomość, że ojciec Antonio di Ges surowości graniczącej z okrucieństwem, został wybrany na prowincjała, rzekła: „Musi to być prawdą, ponieważ nikt tak doskonale jak on nie umie pomnażać męczenników”.
Podczas jednej z podróży, której celem było wizytowanie klasztorów, ciągniony przez woły ciężki wóz, wiozący siostry zakonne, ugrzązł w mule kastylijskiej rzeczki. Teresa zaczęła żalić się Bogu: „Panie, zachowujesz się wobec mnie w sposób nad wyraz ekstrawagancki. Jeszcze chwila, a utopiłabym się wraz z moimi zakonnicami...”.
Po chwili usłyszała głos Boga, który wyjaśniał: „Tak traktuję moich przyjaciół...”.
„Teraz rozumiem, dlaczego masz ich tak niewielu!” – podsumowała święta.
 
***
 
Kiedy Teresa osiągnęła już sędziwy wiek, ktoś zaproponował, że należałoby zostawić potomności portret wielkiej reformatorki Karmelu. Święta, nie zdradzając wobec tego pomysłu najmniejszego entuzjazmu, musiała poddać się torturom pozowania. Malarz, Giovanni Nędzarz (nazwisko mówi samo za siebie), kazał jej trzymać złożone ręce na wysokości ramion. Nie mogła poruszać głową, ba nawet oczami. Jednym słowem – niezła pokuta, która wydłużała się w czasie. Teresa nieustannie prosiła malarza: „Okaż choć trochę człowieczeństwa, pospiesz się...”.
Kiedy praca została ukończona, zakonnica, oglądając portret, mogła się wreszcie zemścić na swoim oprawcy. Powiedziała więc: „Niech Bóg wam wybaczy, bracie Giovanni, żeś namalował mnie taką starą i kaprawą!”.
 
 
 
Franciszek Salezy nie wie, co by zrobił z rękami...
 
Pewien protestancki pastor, pragnąc upewnić się, jakie są granice łagodności św. Franciszka Salezego (1567-1622), zadał mu pytanie: „Co byś zrobił, gdyby ktoś Cię spoliczkował?”.
Święty biskup odpowiedział: „Wiem doskonale, co powinienem zrobić, ale nie wiem, co bym zrobił”.
 
 

Żarty proboszcza z Ars
 
Pewna wdowa, niepocieszona w bólu po stracie męża, pyta proboszcza z Ars: „Czy mój mąż jest w czyśćcu?”.
W odpowiedzi słyszy: „Córko moja, nie wiem, nigdy tam nie byłem...”.
 
***
 
Jedna ze spowiadających się, po raz setny ze szczegółami opowiada koleje swego życia. Zmęczony już tym proboszcz pyta:
„Uprzejma damo, w którym miesiącu w ciągu roku mówi pani najmniej?”.
„Nie mam pojęcia...”.
„To ja pani powiem: to musi być luty, ponieważ jest o trzy dni krótszy od innych”.
 
***
 
Św. Jan Vianney miał pięćdziesiąt siedem lat, kiedy zaatakowała go groźna choroba płuc. Wszyscy byli tym bardzo zatroskani.
Przeor Blandon, człowiek o czerstwej twarzy, pochylił się nad chorym i szepnął mu do ucha: „Ach, gdybym mógł chociaż uchwycić się waszej sutanny, byłbym pewien, że trafię wraz z wielebnym do raju”.
Chory otworzył oczy, przyjrzał się wnikliwie dosyć korpulentnemu współbratu i odrzekł: „Proszę was, nic takiego nie czyńcie. Moja sutanna jest podniszczona, a bramy niebios wąskie. Obaj ryzykujemy pozostanie na zewnątrz”.
Hrabia Des Gares, który nie liczył się z wydatkami, przysłał z Lyonu trzech słynnych lekarzy. Widząc obok siebie trzy sławy medycyny, które przybyły wesprzeć jego lekarza, proboszcz westchnął: „W tym momencie trwam w straszliwej walce”.
„Przeciwko komu, proboszczu?”.
„Przeciwko czterem lekarzom. Jeśli przybędzie piąty, to już po mnie”.
Zwyciężył. Żył jeszcze szesnaście lat.
 
 
 
Wizjonerka nie pamięta
 
Kiedy św. Bernadetta Soubirous (1844-1879), wizjonerka z Lourdes, stała już na progu śmierci, biskup z Tarbes okazał się tak „wspaniałomyślny”, że przysłał do niej dwóch czcigodnych i uczonych kapłanów inkwizytorów, którzy mieli się upewnić, czy w ostatnich chwilach życia nie zaprzeczy swoim wyznaniom dotyczącym objawień. Biedaczkę zmuszono do odpowiadania na wiele szczegółowych, natrętnie powtarzanych pytań:
„Siostro Mario Bernadetto, postaraj się przypomnieć sobie taki szczegół: co pamiętasz z chwili, kiedy nakazałaś tłumom całować ziemię?”.
„Zapomniałam”.
„Jakiej długości był welon naszej Pani? Czy zauważyłaś, przez przypadek, ile zmarszczek było na sukni przy pasku?”.
Bernadetta, nie mogąc tego dłużej znieść, wycedziła przez usta:
„Jak mogę to wszystko pamiętać? Jeśli chcecie to wszystko wiedzieć, to poproście, żeby wróciła...”.
 
 
 
Roześmiany ksiądz Bosko
 
Anegdoty o roześmianym księdzu Bosko (1815-1888) nie mają końca. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów. Pod koniec życia udał się w podróż do Francji. Na tę wizytę czekano już od dawna. Na jednym z uroczystych przyjęć na zamku na stół wniesiono wielki tort. Pewna dama szepnęła do drugiej: „To jest święty, zobaczysz, że poczęstuje się tylko kawałeczkiem”. Tymczasem ksiądz Bosko nie żałował sobie przysmaku. Kobiety ponownie wymieniły między sobą uwagi: „Nie da się ukryć, że to święty. Ale takim zachowaniem stara się dać nam do zrozumienia, że nim nie jest... Co za pokora!”.
Po powrocie do Turynu ksiądz Bosko, dowiedziawszy się o tym dialogu, opowiedział całą historię chłopcom, kończąc komentarzem: „Widzicie, w życiu to, co liczy się najbardziej, to mieć dobrą reputację. Wówczas możecie sobie pozwolić na wszystko...”.
 
***
 
Chłopcy, widząc go w oratorium szczególnie radosnego i beztroskiego, mawiali: „Ksiądz Bosko musi mieć poważne problemy, skoro jest taki wesoły”.
 
 
 
 
Św. Daniel Comboni borykający się z wąsatą przełożoną
 
Wielebny Daniel Comboni (1831-1881) był wielkim misjonarzem, człowiekiem bardzo bezpośrednim i porywczym198, choć niepozbawionym poczucia humoru. Żeby się o tym przekonać wystarczą dwie historie.
Zdarzało mu się udzielać takich informacji: „W Domu św. Serca Maryi jest przełożona, która ma wąsy jak niemiecki kapitan”.
 
***
 
Znając bardzo dobrze wszelkie dolegliwości (nawet te... finansowe) niektórych watykańskich kręgów, pisał: „Wszyscy święci czynili zdumiewające cuda, ale żaden jeszcze nie uczynił cudu (po Urbanie VII) bycia kanonizowanym bez pieniędzy”.
 
 
 
Wesoła dusza
 
Nie można zakończyć tej prezentacji bez uwzględnienia osoby Tomasza Moro (Morusa) (1477-1535), kanclerza Henryka VIII, skazanego na ścięcie. Pewnej nocy, kiedy siedział zamknięty w londyńskiej wieży, ogarnęła go pokusa, żeby samemu odebrać sobie życie. Wydawało mu się, że słyszy głos, który nieustannie powtarza: „Powieś się”.
Pomyślał chwilę, a potem odpowiedział: „Powiesić się? Jestem zbyt ciężki, zbyt gruby i mógłbym przerwać sznur... Zaraz, przecież ja nawet nie mam sznura...”. I wybuchnął śmiechem, od którego zadrżały mury więzienia. Jak widać, pokusy można pokonać także w taki sposób.
Warto przypomnieć słynną modlitwę Tomasza:
 
„Podaruj mi, Panie, dobre trawienie
i naturalnie coś do trawienia.
Obdarz mnie zdrowiem ciała
z poczuciem humoru, koniecznym do jego utrzymania.
Podaruj mi duszę, która nie zna znudzenia,
gderania, westchnień, żalów
i nie sprawiaj, abym się zamartwiał
tym czymś zbyt natrętnym, zwanym ja.
Obdarz mnie poczuciem humoru.
Obdarz mnie łaską rozumienia żartów,
abym zasmakował w życiu odrobinę radości
i pomógł innym w niej uczestniczyć.
Amen”.


Zobacz także
Marcin Majewski
"Kościół z natury jest misyjny". "Tato, idziemy do kościoła?" "Kościół to serc ludzkich wspólnota". "Chrystus wciela się w Kościół". "Kościół uczy, że eutanazja jest grzechem". Te kilka wyrwanych z kontekstu zdań łączy jedno: wszędzie w nich jest mowa o Kościele. Dlaczego więc nie da się jednoznacznie przyrównać tych obrazów? Dlatego, iż Kościół w swej istocie jest misterium, jest tajemnicą....
 
ks. Adam Prozorowski

Księga Wyjścia jest wyjątkową księgą w kanonie ksiąg świętych. Pokazuje Boga działającego w historii, uwalniającego swój lud z niewoli egipskiej i prowadzącego go do nowego życia (zob. Wj 3, 7-8). Historia Mojżesza i jego zmagania z faraonem (plagi) odsłaniają oblicze Boga walczącego. On chce uwolnić swój lud i żadna ludzka siła, żaden opór ze strony systemu nie jest w stanie Go powstrzymać. Dalej widzimy w tej księdze jak Bóg na Górze Synaj daje Izraelitom prawa, zgodnie z którymi mają żyć.

 
Katarzyna Mistarz
Prawdziwa miłość nie jest ślepa, a pozwala dostrzec to, co niewidoczne dla oczu, ponieważ nie zatrzymuje się tylko na tym, co zewnętrzne. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie ludzi – mądry, głupi, interesujący, nudny, ładny, brzydki, godny szacunku, itd. Patrząc przez pryzmat miłości, w każdym dostrzegamy człowieka...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS