Rozmowa nieustająca
(W domyśle brat Wawrzyniec) Nie pamiętał o rzeczach, które zrobił, i niemal wcale nie zaprzątał sobie nimi głowy po zrobieniu ich: odchodząc od stołu, nie wiedział, co zjadł! Działając w prostocie spojrzenia, czynił wszystko z miłości do Boga, składał Mu dziękczynienie za to, iż kierował jego dziełami, i posyłał ku Niemu mnóstwo innych aktów. Wszystko dokonywało się w prostocie, przez co cały czas pamiętał o pełnej miłości obecności Boga.
Kiedy zewnętrzne zajęcia odwracały go nieco od myśli o Bogu, wówczas od Boga przychodziło do niego jakieś przypomnienie, które zwracało duszę ku Niemu i pozwalało silniej myśleć o Bogu, rozgrzewało go i rozpalało tak mocno, iż krzyczał i porywała go przemożna chęć, aby śpiewać i skakać jak szaleniec.
Bardziej był zjednoczony z Bogiem w swych zwykłych zajęciach niż wtedy, gdy je porzucał, aby odprawić pobożne ćwiczenia, po których wracał do powszedniości z poczuciem wielkiej oschłości.
[Mawiał], iż liczy na to, że w przyszłości nie będzie odczuwał jakiejś wielkiej męki cielesnej bądź duchowej i że najgorszą rzeczą, jaka mogłaby mu się przydarzyć, byłaby utrata poczucia obecności Boga, które posiadał od tak dawna.
Jednak dobroć Boga zapewniała go, iż nie opuści go w ogóle i że udzieli mu sił do zniesienia nieszczęścia, które na niego dopuści. Dzięki temu niczego się nie bał i nie musiał ujawniać stanu swej duszy nikomu. Kiedy chciał to uczynić, odczuwał jeszcze więcej niepokoju. Nie czuł żadnego strachu z powodu śmierci i zatracenia się w miłości do Boga: całkowite zdanie się na Niego to pewna droga, na której zawsze jest światło potrzebne do chodzenia.
Na początku potrzeba wierności w działaniu i wyrzeczeniach; później jest tylko niewypowiedziana radość. W trudnościach trzeba się uciekać do Jezusa Chrystusa i prosić Go o łaskę, dzięki której wszystko staje się łatwe.
Człowiek zatrzymuje się na pokutach i poszczególnych ćwiczeniach, gubiąc miłość, która jest celem. Możemy się o tym przekonać w działaniu. Taka sytuacja sprawia, iż tak mało jest rzetelnej cnoty.
Nie potrzeba ani finezji, ani wiedzy, aby iść za Bogiem, lecz jedynie serca zdecydowanego, by przylgnąć tylko do Boga i kochać tylko Jego.
Brat Wawrzyniec opowiadał mi z wielkim zapałem i otwartością o swoim sposobie kroczenia za Bogiem, o którym już wcześniej pisałem.
Powiedział mi, że wszystko polega na zdecydowanym wyrzeczeniu się w całości tego, o czym uznajemy, iż nie prowadzi do Boga, aby przyzwyczaić się do ciągłej i bardzo prostej rozmowy z Nim. Trzeba tylko rozpoznać Boga głęboko w nas obecnego, zwracać się do Niego w każdej chwili, aby prosić Go o pomoc, aby uznać Jego wolę w sprawach wątpliwych, a dobrze wykonywać te, co do których nie mamy wątpliwości, że domaga się ich od nas, ofiarować je Mu przed ich wykonaniem i dziękować Mu za ich wykonanie.
W tej ciągłej rozmowie chwalimy, adorujemy i nieustannie kochamy Boga za Jego nieskończoną dobroć i doskonałość.
Okazjonalni wyznawcy Popielca przychodzą do wspólnoty wiernych w dniu, w którym czują się połączeni niewidoczną nicią – wszyscy powstaliśmy z prochu i w proch się obrócimy. Gdyby to był jedyny sens Wielkiego Postu, Kościół katolicki zapewne nie obchodziłby Świąt Wielkiej Nocy. Odpowiedzią na marność ziemskiego życia jest największy pokutnik – Jezus Chrystus, który umarł na krzyżu dla zbawienia całej ludzkości.