logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

"A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół
i módlcie się za tych, którzy was prześladują" (Mt 5,44)
 
Kiedy mówimy o czytaniu Ewangelii, często powtarzamy, że nie o to chodzi, żeby przeczytać dużo, albo żeby czytać długo. Czasem wystarczy jeden werset, jeśli poświęci mu się trochę czasu, a właściwie więcej uwagi. Chodzi o to, żeby dotarło do samego serca.

No i jest to pewnego rodzaju prawda. Pewnego rodzaju, bo przypadkowy wybór jednego wersetu nie jest dobrym pomysłem. Biblię musimy brać w całości. A ponieważ nie jesteśmy w stanie przeczytać ją naraz, musimy w całości przeczytać chociaż całe dzisiejsze czytanie, cały fragment.

Wszyscy pewnie znamy słynne zdanie z psalmu: "Nie ma Boga". Bez kontekstu traci sens jego modlitewne rozważanie. Ważniejsze są pozostałe słowa: "Rzekł głupi w sercu swoim". Tu już jest się nad czym zastanawiać. Podobnie jest i w dzisiejszej Ewangelii. Weźmy losowo  sam początek. Jezus powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził". I od razu rozważanie staje się miłe. Nareszcie wiem, że na pewno wypełniam słowa Biblii w swoim życiu. No przecież tak właśnie robię. Przyjaciół miłuję, nieprzyjaciół nienawidzę. To jutro już chyba będę święty. Dopiero pojutrze? Pewna młoda osoba przeczytała w Biblii: "Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych" i zamiast na pogrzeb babci poszła na spotkanie modlitewne. Na pewno o to chodziło?

Można rozważać jedno zdanie z Biblii, pod warunkiem, że przeczytało się trochę więcej i zrozumiało sens. Pewnie życie byłoby chwilowo łatwiejsze, gdybyśmy pozostali przy zdaniu: "a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził". To takie naturalne. Gdy ktoś skrzywdził nas, albo naszych bliskich, albo to co kochamy, co jest nam drogie (wiarę, ideę), to - bądźmy szczerzy - rodzi się w nas uczucie złości, nienawiści. Uczucia nie są złe. One nam mówią co się stało. Są odruchem na  wyrządzoną krzywdę. Rodzący się gniew każe nam być ostrożnym, bo ktoś może nas skrzywdzić kolejny raz. Uczucia są darem Boga i są dobre. Jezus jednak zadaje nam pytanie: "cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?"

Uczucia, które się w nas pojawiają, są odruchem, my nie podjęliśmy jeszcze żadnego działania. Same uczucia nic jeszcze o nas nie mówią. To nasze działanie pokazuje jakim jestem człowiekiem. To nasze działanie pokazuje, ile warta jest nasza wiara. Bo swoją nienawiść można pielęgnować, podkręcać, rozpalać ciągle na nowo i nie rozstawać się z nią nawet do końca życia. Czasem można już dokładnie nie pamiętać o co poszło, a trwać całe życie w nienawiści.

Czyż i poganie tego nie czynią? "A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują". To nie jest łatwe. To nigdy dla nikogo nie jest łatwe, choć czasem chcemy sobie to wmówić. Trzeba w sobie coś złamać. Przełamać swój opór. Wewnętrzne poczucie sprawiedliwości mówi nam, że za krzywdę trzeba ukarać, i to teraz, już, szybko. Taką mamy potrzebę. Gdzie tu miejsce na miłość?

Dopóki miłość będzie dla nas jedynie ciepłym i miłym uczuciem, nie przełamiemy tego oporu. Od uczucia miłości do uczucia nienawiści wystarczy jeden zły krok. Ale od uczucia nienawiści do uczucia miłości jest cała przepaść. Nie chodzi o to, żeby w nią skoczyć na złamanie karku. Raczej chodzi o powolne jej zasypywanie. Wiara jest w tym ogromną pomocą. Wiara, że mamy jednego Ojca. "On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych". Jeśli kogoś naprawdę kocham, to kocham także jego bliskich. Jeśli kocham Boga, muszę nauczyć się miłości do wszystkich ludzi. Nie "poczuć miłość", ale jej się nauczyć. Szczerze zrezygnować z odruchu zemsty, ale bez udawania, że nigdy mi to nie przyszło do głowy. Jeśli naprawdę chcemy coś zmienić, to musimy być przed sobą uczciwi. Tak, jesteśmy dobrzy i pobożni, ale dobrzy i pobożni też mają prawo do różnych uczuć. Przyznanie się przed sobą i Bogiem do trudnych uczuć, nazwanie ich, to dobry początek. Modlitwa, by Bóg nam pomógł te uczucia wyciszyć i nauczyć miłości, a temu kto skrzywdził pomógł to zrozumieć - to kolejny krok. Każdy z nas musi znaleźć swoją drogę do miłości, krok po kroku, żeby nienawiść nas nie zniszczyła. Kroki mogą być radykalne, jak zgłoszenie na policję, ucieczka z dzieckiem od męża, ale czasem wystarczy praca nad sobą, uporządkowanie swojego życia. Każda sytuacja jest przecież zupełnie inna.

Nie trwać w nienawiści. Może pojednanie nie będzie możliwe, bo do tego trzeba dobrej woli z obu stron, ale przebaczenie zależy tylko od nas. Tylko powoli, na spokojnie, bez oszukiwania siebie. Miłości trzeba się dopiero nauczyć. Ale trzeba. "Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?"

Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com
 
***
 
Biblia pyta:


Któż postawi straż na moich ustach i położy na wargach pieczęć przemyślną, abym nie upadł przez nie, aby nie zgubił mnie mój język?
Syr 23,25

***

 

KSIĘGA IV, GORĄCA ZACHĘTA DO KOMUNII ŚWIĘTEJ
Rozdział X, O TYM, ŻE NIE NALEŻY OPUSZCZAĆ KOMUNII ŚWIĘTEJ Z BŁAHEGO POWODU


5. Jakże małą jest miłość, jak słaba wiara tych, co tak łatwo odsuwają Komunię świętą. A jak szczęśliwy i bliski Bogu, kto tak żyje i tak strzeże czystości sumienia, że codziennie gotów byłby do przyjęcia Komunii, codziennie by jej pragnął, gdyby to było możliwe i gdyby to nie zwróciło na niego uwagi!

Jeśliby ktoś wstrzymywał się od Komunii przez pokorę albo z uzasadnionej przyczyny, byłoby to uszanowanie godne pochwały. Ale jeśli tylko wkradnie się do serca zobojętnienie, trzeba siebie pobudzać i robić, co można, a Pan spotęguje twoje pragnienie ze względu na dobrą wolę, bo na nią patrzy przede wszystkim.

6.  Gdy zaś zachodzi istotna przeszkoda, trzeba mieć dobrą wolę i gorącą tęsknotę do Komunii, a wtedy nie będzie nam odmówiony owoc Sakramentu. Każdy bowiem prawdziwie pobożny człowiek może codziennie i co godzina bez przeszkód przystępować do duchowej uzdrawiającej Komunii z Chrystusem. Natomiast w dni określone i w oznaczonym czasie powinien z głęboką czcią przyjmować w Sakramencie Ciało Zbawiciela, a więcej wówczas dbać o cześć i chwałę Bożą niż o swoje zadowolenie.

Bo ilekroć człowiek jednoczy się mistycznie z Chrystusem i doznaje niewidzialnego pokrzepienia, tylekroć pobożnie rozważa tajemnicę wcielenia Chrystusa i Jego męki i rozpłomienia się miłością ku Niemu.

7. Kto przygotowuje się tylko wtedy, gdy nadchodzi jakieś święto albo kiedy dyktuje zwyczaj, zawsze będzie niegotowy. Błogosławiony, kto ofiarowuje się Panu na ofiarę na ofiarę całopalną zawsze, ilekroć odprawia nabożeństwo lub przyjmuje Komunię.

W odprawianiu Mszy świętej nie bądź zbyt powolny ani też nie śpiesz się zanadto, ale zachowaj miarę ogólnego zwyczaju otoczenia, w którym żyjesz. Nie powinieneś przysparzać ludziom znużenia i nudy, ale pilnować wspólnego sposobu ustanowionego przez starszych, i raczej staraj się służyć z pożytkiem drugim niż ulegać własnej pobożności i swoim osobistym uczuciom.

 

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

 

***

ATOM

"Świat widzialny jest atom!" Prawda, astronomie,
Za cóż ty chcesz żyć cały tylko w tym atomie?...
Adam Mickiewicz

***

Nigdy nie dyskutuj z policjantami i zwracaj się do nich z szacunkiem.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia



Św. Zyta
 
dziewica, patronka służących

Św. Zyta urodziła się w biednej, ale bardzo pobożnej rodzinie chrześcijańskiej. Jej starsza siostra była cysterką, a jej wuj był pustelnikiem, którego miejscowi ludzie uważali za świętego. Św. Zyta odznaczała się dużym posłuszeństwem; każde polecenie matki traktowała jak wypełnianie woli Bożej. Mając dwanaście lat została służącą u zamożnego tkacza w Lukce, trzydzieści kilometrów od jej rodzinnej wioski Monte Sagrati. W tej rodzinie miała pozostać przez czterdzieści osiem lat. Codziennie znajdowała czas na wysłuchanie Mszy św. i odmawianie modlitw; swoje domowe obowiązki wypełniała tak skrupulatnie, iż inne służące miały jej to za złe. Z początku jej pracodawcy mieli jej za złe zbyt hojne rozdawanie chleba biednym; z czasem jednak jej dobroć i cierpliwość przekonały ich zupełnie; święta stała się zaufanym przyjacielem rodziny. Dano jej wolną rękę jeśli idzie o rozkład pracy w domu; święta podjęła się jeszcze odwiedzin u chorych i więźniów. Szybko rozeszła się w Lucke wieść o jej dobrych czynach i nadprzyrodzonych wizjach, które miała. Odwiedzali ją nawet ludzie na wysokich stanowiskach. Po śmierci w roku 1278 ogłoszono ją świętą.

jutro: św. Piotra Chanel

wczoraj
dziś
jutro