Dzisiejsze bożki
Paweł nie żartuje. Musimy postawić sobie pytanie, czy powyższe słowa nie odnoszą się do nas, czy nie są aktualne również dzisiaj. Może sądzimy, że w naszej części świata, po dwudziestu stuleciach nieprzerwanej obecności chrześcijaństwa, niebezpieczeństwo bałwochwalstwa zostało definitywnie zażegnane. Jest jednak wiele rodzajów bożków, a najniebezpieczniejsze wcale nie są te, które kształtujemy własnymi rękami, ale te, które nieświadomie nosimy w sercu. Czyż nie spotyka się wciąż jeszcze takich form pobożności, które niewiele mają wspólnego z działaniem Ducha Świętego w nas? Czyż nie istnieje coś takiego jak pewna religijność "naturalna" czy wrodzona, która wcale nie ułatwia rozpoznania w Jezusie prawdziwego Boga? My również możemy zboczyć - niekiedy w sposób niemal niezauważalny - ku praktykom lub postawom, które nie mają nic wspólnego z Dobrą Nowiną Jezusa i do których łaska właściwie nie ma dostępu. Przeciwnie: one paraliżują łaskę w naszym sercu. Ta skłonność do bałwochwalstwa - tak charakterystyczna dla Żydów Starego Testamentu - widoczna jest również w nas. Jest jak choroba, której bardzo aktywne, choć niewidoczne i mało znane zarazki, nosimy w sobie i która rozwija się nagle, kiedy najmniej się tego spodziewamy i może zagłuszyć w nas Słowo Boże.
Wszyscy nosimy w sobie zarodki religii naturalnej, legalistycznej obserwancji, rytualizmu. Większość ludzi doświadcza niewyraźnego i powszechnego odczucia istnienia Boga. Jest Bóg panteistów i romantyków. Jest również Bóg faryzeuszy - któremu Jezus tak stanowczo się przeciwstawił - który pozwalał całą ufność pokładać w samym sobie i w swoich dziełach.
Taki Bóg zagradza nam drogę, uniemożliwia dostrzeżenie prawdziwego Boga i zawierzenie Mu całego swego życia. Nawet to, co najlepsze, może zostać wypaczone; wszystko można oddać na służbę swych prywatnych bożków. Nawet łaskę można - w sposób bardzo subtelny - zdefraudować i złożyć w ofierze swemu bożkowi (przez co oczywiście zupełnie się ją traci). Również Słowo Boże można zdeformować: Paweł nie waha się napisać, że bywa ono fałszowane (por. 2 Kor 4,2). Słowo może zostać wykorzystane jako wybieg, pretekste pozwalający uniknąć zaangażowania się w służbie Bogu. Potrafimy tak manipulować Słowem Boga, że może się ono zamienić w mur warowny, chroniący nas przed łaską.
Uświadomienie sobie towarzyszącego nam ryzyka jest zawsze korzystne. Wszak iluzje w tej dziedzinie są bardzo częste. Cnota, wielkoduszność, pragnienie doskonałości lub świętości, liturgia, techniki modlitwy, nawet to, co uważamy za naszą najintymniejszą modlitwę, nawet najświętsze zasady moralności - wszystko to może stać się sposobem na ucieczkę od Boga, sposobem na ukrycie się z dala od Jego oblicza, od Jego głosu i od tego, co On chce nam powiedzieć. Także to, co robimy dla innych i dla Jezusowego Kościoła, może okazać się ucieczką od naszego głębokiego "ja", od Boga i od Jego głosu w naszym sercu. Nawet uprawianie teologii - w stylu współczesnym lub klasycznym - może być ucieczką, swego rodzaju alibi, które wprowadza nas w irrealny świat idei i pojęć, pozbawiony prawdziwego życia. "Jesteś teologiem? - zapytał mnich z góry Athos zakonnika z Zachodu, który jako taki mu się przedstawił. I dodał: - Och! Człowiek święty jest prawdziwym kwiatem. Ale teolog w porównaniu ze świętym jest zaledwie sztucznym kwiatem. Naśladuje on barwę prawdziwego kwiatu, ale nie rozlewa jego woni; nie wyda też żadnego owocu".
Przyznajmy uczciwie, że wszyscy stajemy wobec podobnego ryzyka. A nawet więcej: że ulegliśmy już nieraz iluzji i zapaliliśmy kilka ziaren kadzidła przed naszym bożkiem. Jednak nawet to jest łaską, a dla wielu z nas pierwszą łaską, która tak naprawdę nas dotyka: stopniowo zdajemy sobie sprawę z tego, że długie okresy naszego życia były naznaczone tą iluzją i że byliśmy wtedy odcięci od łaski, a zatem również od Boga, i składaliśmy liczne ofiary swojemu prywatnemu bożkowi.
Nie ma w tym zresztą nic tragicznego. Po pierwsze dlatego, że jest to tak częste, iż dla większości ludzi iluzja ta stanowi normalny etap ich drogi. A po wtóre dlatego, że Bóg na to pozwala. Bóg dopuszcza stan iluzji jako tymczasowy. Zresztą nie nazwalibyśmy "bożkiem" czy "idolem" czegoś, co nie miałoby żadnego związku z Bogiem, co nie byłoby jakimś Jego odbiciem czy śladem na ziemi, co mogłoby sprowadzić nas na złą drogę, alei - ewentualnie - na dobrą. Od wieków Bóg niestrudzenie stara się ukazać nam w swym stworzeniu drogę ku Niemu. Czynił to wobec pogan już w przeszłości i czyni to również wobec dzisiejszych pogan; także wobec tego poganina, który kryje się w każdym z nas pod przykrywką wiary.