logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
bp Sandro Maggiolini
Wprowadzenie do modlitwy. Ty
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Wydawca: Bratni Zew
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-150-3
Format: 130x210
Stron: 192
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę
 

 
CZY DZIŚ SIĘ JESZCZE MODLI?


Przy pytaniu takim jak to, rzuconym prowokacyjnie, czujemy się prawie zmuszeni odwołać się do "badań" socjologicznych, "jakościowych" czy "przyczynowych", co do praktyki religijnej lub co do zachowań w zaciszu własnego pokoju, a nawet nad tym, "dlaczego" ludzie zachowują się w określony sposób, taki a nie w inny. "Badania", czasem bardzo wyraziste i jasne. Gratuluję. Wszystkie są do siebie podobne. A kiedy się udają, "odkrywają" to, co już było ogólnie rzecz biorąc wiadome. Ale nie zawsze się udają, zwłaszcza wtedy, gdy mają na celu zgłębić wnętrze, tajemny środek człowieka, pewnie poprzez - jak to nazywają - "pytania krzyżowe": kiepskie sztuczki. Człowiek spowiada się z trudem innemu, nawet wiedząc, że ten jest ostrożny, powściągliwy, dobry… Wyobraźmy więc sobie, że zacznie opowiadać o swoich wyborach życiowych na kartce pełnej kwadracików do zaznaczenia krzyżykiem…

Czy dziś się jeszcze modli? Takie pytanie jak to, trochę proste i brutalne, może spowodować zagubienie: patrzymy się więc dookoła i zwracamy uwagę na to, co natychmiast rzuca nam się w oczy.

W pierwszej chwili powiedziałoby się, że już się nie modlimy. Ludzie się miotają, nauczyli się radzić sobie bez Boga, albo oduczyli się zwracać do Boga; katedry stają się czymś w rodzaju mauzoleów, które są świadectwem dawnej wiary i dzisiejszego ateizmu - lub gorzej, obojętności: kolejki turystów mrówek przechadzających się w ich wnętrzach z "przewodnikiem" w ręce; małe kościółki wiejskie czy pomniki, Krucyfiksy, Madonny na skrzyżowaniu górskich dróżek, są przejawami folkloru i przykuwają uwagę zupełnie inną od pobożności; kanciaste i często nieprzyjemne hangary, które z uporem udają świątynie pomiędzy wieżowcami miast, wydają się symbolami tradycji, która jest umierająca lub już umarła…

Jest pełno publikacji poświęconych zanikaniu uczuć religijnych: literatura często gromka i donośna - i trochę "pusta" - jak slogany reklamowe. Literatura: tak się mówi. Może lepiej jest mówić o "subkulturze", sprytnej i nowoczesnej. (Ale czy nie zaczyna spuszczać trochę z tonu?).

Następnie wystarczy tylko chwilę pomyśleć i przychodzą na myśl klasztory klauzurowe, gdzie są życia poświęcone tylko modlitwie; przychodzą na myśl parafie, sanktuaria, kaplice, gdzie ludzie - w małych lub dużych grupach - zbierają się na Mszę Świętą albo jedynie na moment zachwytu w obliczu cichej Obecności, która porusza światem; przychodzą na myśl rodziny, w których o danej godzinie wyłącza się telewizję i zbiera się razem, by czytać Słowo Boże, a dzieci odmawiają pacierze przed zaśnięciem; przychodzą na myśl osoby, które jadąc do pracy pociągiem, tramwajem czy autobusem, coś czytają, wydaje się, że powieść, a to "Liturgia Godzin" czy teksty mistyków, albo pogrążone w myślach, z ręką w kieszeni, odmawiają Różaniec przesuwając kolejne paciorki. I tak dalej, domyślamy się.

Nie chodzi o to, by majaczyć czy próbować się łudzić za wszelką cenę. Faktem jest, że zgłębienie ludzkiego serca wydaje się trudnym przedsięwzięciem. A ktoś, kto się modli, może zinterpretować głębokie pragnienia tego, kto siada obok, czytając dział sportowy jakiejś gazety, albo tego, kto się zadręcza, nudzi, czy rozpacza w mieszkaniu obok, oddzielony cienkim murem z perforowanych cegieł, które pozwalają usłyszeć nawet westchnienia, albo tego, kto schylony pracuje nad swoim wycinkiem pracy taśmowej, ale myślami jest gdzieś indziej (gdzie?) etc.

Wchodzi w grę także pewna mniejszość i pewna większość. Ale odpowiedzi, jeśli chodzi o modlitwę, należy szukać w meandrach duszy. Są tam także tajemnicze "mniejszości prowadzące".

Kto wie, czy nawet esprits forts, najbardziej gniewni ateiści, z pozoru najbardziej bezceremonialni sceptycy nie chowają "świętego obrazka" w portfelu i w trudnych momentach, razem z matką, nie wołają do Pana, może nawet nie do końca świadomie… Zwyczaje, wyuczone z dziecinnego katechizmu? Potrzeba uchwycenia się czegoś - czy Kogoś - bardziej solidnego, nie będącego jednym z elementów zwyczajnego zbioru amuletów czy bibelotów?

Oczywiście, jeśli istnieje - a na to wygląda - to drugie dno modlitwy albo przynajmniej pewnej nostalgii, które nigdy - albo prawie nigdy - publicznie nie wychodzi na wierzch i nie doznaje zaszczytu choćby jednej linijki w gazecie; jeśli taka modlitwa, przytłumiona różnymi sprawami i zamieszaniem, istnieje, to trzeba przyznać, że taka kontemplacja, ukryta, ale owocna, jest gestem świadczącym o autentyczności i nieposłuszeństwie wobec płaszczyka obowiązującej kultury: obowiązującej i zagubionej, i znudzonej, i przygnębionej, mimo wszystko.

Uwaga na marginesie: modlenie się potajemnie nie jest koniecznie czymś złym. Przecież istnieje coś, co wymaga też skromności w sferze religijnej.

Inna uwaga: dlaczego pytamy się, czy dziś się jeszcze modli? Kto twierdzi, że w przyszłości nie nastąpi choćby niewielki powrót do Boga i dialogu z Bogiem? Nie może być inaczej, bo nie da się bez tego żyć.

Zobacz także
Katolik.pl
 
Jan Buczyński

Zdarza się, w trakcie liturgii mszy świętej kojarzymy niektóre elementy inaczej, niż pierwotnie o nich myślano. Takim przykładem może być aklamacja Kyrie eleison (po polsku przetłumaczona jako Panie, zmiłuj się). Błędnie myśli się o niej jako o części aktu pokuty – śpiewa się ją po nim, chociaż nie zawsze: pomija się ten śpiew, gdy wybrano formę aktu pokuty, w której aklamacja „zmiłuj się nad nami” jest już obecna. W polskiej praktyce, niestety, obecna jest prawie tylko pierwsza forma aktu pokuty, zaczynająca się od słów Spowiadam się…  (Confiteor), przez co wydaje się, że Kyrie eleison jest jej uzupełnieniem, dalszym ciągiem. A to nie do końca prawda.

 
Przemysław Radzyński
Czas wirtualny nie przekłada się na spotkania w rzeczywistości. Wirtualny kontakt tylko podtrzymuje płomień przyjaźni. Bez realnego kontaktu trudno rozwijać przyjaźń, a dziś chyba trudniej o spotkania. Łatwiej nam z kimś pogadać na fejsie czy przez telefon. Każda relacja człowieka z człowiekiem wymaga odczuwania w pełni, a nie tylko werbalnego przekazu, który może nawet komunikować emocje.

Z ks. Maciejem Szeszko SDS rozmawia Przemysław Radzyński
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS